Ale przedtem kilka słów wprowadzenia…
Nie jesteśmy mocarstwem, nie mamy większego wpływu na światowe roszady. Jedyne, co możemy robić to minimalizować dramatyczne skutki, jakie mogą odpryskiem w nas ugodzić. Funkcjonując od wieków na nizinnym „deptaku” Europy potrzebujemy wyjątkowo rozsądnych, skutecznych i odważnych przywódców. Żeby działali przed, zamiast post factum, kiedy jest już za późno i wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli, a górę biorą emocje… Bo jeśli ktoś najedzie mój kraj (zbrojnie lub hybrydowo) i zacznie zagrażać życiu mojej rodziny, nie będę dochodził jakie mechanizmy za tym stoją. Zadziałam instynktownie, tu i teraz (vide: „Bagnet na broń” Broniewskiego)… I tak skala przemocy nakręca się, eskaluje…
Dlatego tak ważna jest wcześniejsza, trafna diagnoza zagrożeń. I właściwa riposta riposta na nie… A to wcale nie jest takie proste.
Gdyby np. jakakolwiek partia rządząca ogłosiła wszem i wobec, że pandemia Covid’19 to ściema - tego samego dnia straciłaby władzę. Na skutek nacisków zewnętrznych i wewnętrznych. W tym przypadku optymalna zdaje się gra na czas; zdrowy rozsądek podpowiada nawet działania pozorowane… Do czasu, aż fala paniki przeminie, wszystko się racjonalnie wyjaśni i zagrożenie sprowadzone zostanie do realnych wymiarów.
Jeśli za granicą wybucha wojna – to wspomagajmy oczywiście (ale w granicach rozsądku!) wroga naszego wroga. Dla własnego bezpieczeństwa. I czekając na przesilenie - zbrójmy się sami na potęgę, szukajmy wiarygodnych sojuszników i odkładajmy zapasy na czarną godzinę. Prawdopodobnie uda się nam uniknąć wojny. Ew. pomoc sojuszników nadejdzie tylko wtedy, gdy będziemy naprawdę silni…
Jeśli boimy się niekontrolowanej migracji, a Zachód wykonuje w tym względzie niezrozumiałe, samobójcze ruchy - nie walczmy na ostro z Unią Europejską. Po prostu nie przyjmujmy migrantów, zwlekajmy, piętrzmy przeszkody, perswadujmy, cierpliwie tłumaczmy im ich błędy (adresując przekaz bardziej do obywateli krajów zachodnich niż do rządów)… A sami w tym czasie stawiajmy bariery na granicach, wyłapujmy nielegalnych przybyszów i odstawiajmy nieproszonych gości (konsekwentnie, nieuchronnie) do Afryki czy Azji… Z upływem czasu utopijna polityka UE posypie się sama, bo przerażeni i sfrustrowani krwawymi zajściami na ulicach ludzie zachodu zbuntują się… Lub zginą…
Czy potrafimy wyłonić spośród siebie takich racjonalnych wodzów? To jest już pytanie na najbliższe wybory…
PS Z wiekiem człowiek nabiera wiedzy i doświadczenia. Nie wolno być w gorącej wodzie kąpanym, bo to się potem bardzo mści. Na naszych najbliższych. I na Polsce…
Dawno wywietrzało mi z głowy zawołanie „Za Wolność Waszą i Naszą”. Druga strona zwykle nie bywała solidarna; tak już mieliśmy pod Wiedniem w 1683 r,, gdzie ratowaliśmy tyłki Austriakom… Sto lat później siedzieli nam na karku, jako jeden z trzech zaborców./.
Polska nie musi być Mesjaszem Narodów, zbawiać świata etc. etc. Chcącemu nie dzieje się przecież krzywda. Należy dziś sprytnie lawirować między globalnymi graczami, grać na ich osłabienie, edukować naród, bogacić się, zbroić i … czekać… A dopiero, gdy postawią nas pod ścianą - rzucić się z całą mocą najeźdźcom do gardła. Jak ci, którzy nie mają już nic do stracenia. Tak już było w latach 1918-20. Wtedy się nam udało… I jeszcze jedno: Kto wygra najbliższe wybory? Nie wiecie? Naprawdę???
Ten, kto zbierze najwięcej głosów… I to z taką miażdżącą przewagą, żeby nie musiał posiłkować się metodą d`Hondta, tylko czuł za sobą siłę wsparcia większości narodu… I ciężar odpowiedzialności z tym związany…
Polecam wsłuchać się uważnie w słowa tego utworu:
„POŻEGNANIA Z WOLNOŚCIĄ” („Farewell to Freedom”):
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/663320-wiem-kto-wygra-najblizsze-wybory