W kolejnym odcinku serialu dokumentalnego „Reset” profesor Sławomir Cenckiewicz i redaktor Michał Rachoń ujawnili m.in. ideę Ministerstwa Obrony Narodowej w czasach Bogdana Klicha, w której zawierało się zaangażowanie polskich żołnierzy w działania rosyjskich „mirotworcow”. Problem polega na tym, że rosyjskie „siły pokojowe” to instytucja łamiąca prawo - i służąca do utrzymywania wpływów rosyjskiego imperium.
W dokumencie Zarządu Planowania Strategicznego Sztabu Generalnego WP z września 2010 roku czytamy o obszarze współpracy dwustronnej, w której Polska i Rosja miałaby realizować:
planowanie oraz prowadzenie operacji wspierania pokoju i reagowania kryzysowego.
Generał Cieniuch miał to zaproponować generałowi Makarowowi, ale Rosjanie się nie zgodzili. „Prowadzenie operacji wspierania pokoju” to właśnie działania „mirotworców”
ONZ dysponuje własnymi siłami pokojowymi (stacjonującymi m.in. w Sudanie Południowym), w których służy też garstka Rosjan, ale Kreml posiada też własnych „twórców pokoju”. Rozlokowani są oni m.in. w Górskim Karabachu, Abchazji czy w Naddniestrzu. Oficjalnie ich zadaniem jest nie dopuścić do konfliktu zbrojnego, ale tak naprawdę pilnują oni enklaw rosyjskich wpływów. Przecież separatystyczne Naddniestrze w Mołdawii nie jest uznawane przez jakiekolwiek inne państwo - nawet Rosję, a jest po prostu prorosyjskim organizmem quasi-państwowym, kontrolującym część terytorium niepodległego kraju jakim jest Mołdawia. Mirotworcy mają więc bazę w niepodległym kraju i pilnują tam, by zamrożony konflikt z Naddniestrzem trwał tak długo, jak chce Kreml. W takim Naddniestrzu wygląda to tak, że żołnierze rosyjscy stoją pomiędzy mołdawskimi i naddniestrzańskimi celnikami i policjantami, czasem dysponując ciężkim sprzętem (np. czołgiem) i są gotowi reagować tylko na dyspozycje swojego dowództwa, zarządzanego z Moskwy. Ich obecność gwarantuje ochronę interesów elit nieuznawanych państw.
Sam pomysł, że polski żołnierz miałby brać w udział w misjach rosyjskich mirotworców zdradza nam, że autorzy tej idei chcieli się włączyć nie tylko w „reset” zachodnio-rosyjski, ale w budowanie nowego układu świata - relacji „wielowektorowych”. W języku polityki Kremla oznacza to zdegradowanie Stanów Zjednoczonych z roli supermocarstwa i uznanie podziału globu na strefy wpływów. Polska miała wspierać Moskwę w budowaniu jej własnej przestrzeni mocarstwowej.
Gensek Jurij Andropow marzył o scenariuszu, w którym postkomunistyczne państwa, formalnie odcięte od Rosji, po cichu realizują agendę Kremla jak nie jeden a szereg koni trojańskich w obozie „kolektywnego Zachodu”. Gorbaczow ten plan spartaczył, choć funkcjonują i takie opinie, że tak pomyślana pieriestrojka była nie do wykonania. Dokumenty ujawnione w „Resecie” pokazują, że wskrzeszanie przebudowy wpływów sowieckich dostało w latach 2007-2014 wiatru w żagle. Wiatru znad Wisły.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/663239-rosyjscy-mirotworcy-komu-chcial-pomoc-rzad-tuska