„Czy Tuskowi należy się nagroda Karola Wielkiego i Rathenaua? Bardzo solidnie sobie na nie zapracował… Niemcom. O ile jeszcze za tą pierwszą stoją w założeniach jakieś idee, to Walther Rathenau był polakożercą. I Tusk tę nagrodę - której nie można odebrać inaczej, niż jako jako zasłużenie się Rosji i Niemcom przeciw Polsce – odebrał” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Bogdan Musiał, polski historyk mieszkający w Niemczech.
wPolityce.pl: Jak Pan odbiera i ocenia przypomniany w kolejnym odcinku serii TVP „Reset” fakt otrzymania przez Donalda Tuska w 2010 roku, niedługo po katastrofie smoleńskiej, uznawanej za najważniejszą polityczną nagrodę w Niemczech: Nagrody Karola Wielkiego?
Prof. Bogdan Musiał: To mocna rzecz. Dla mnie motywacja przyznania tej nagrody jest jasna. Wszyscyśmy – historycy, politycy, dziennikarze - o tym wiedzieli, że zbliżenie z Moskwą, o którym mówi „Reset”, było wyraźnym życzeniem Berlina. To była oficjalna polityka Niemiec już od 2001 roku. Oni nazywali to wówczas strategicznym partnerstwem w kwestiach gospodarczych, bezpieczeństwa i politycznej. Jej celem – co istotne - było wyparcie Stanów Zjednoczonych z Europy. To było życzenie tak Moskwy, jak i Berlina.
W moim przekonaniu Donald Tusk dostał nagrodę Karola Wielkiego za działania w Polsce zmierzające właśnie we wspomnianym kierunku. I nie waham się powiedzieć, że to jest zdrada, czyli działania na szkodę państwa polskiego, ale nie tylko. Także na szkodę naszych sąsiadów, na wschodzie Europy i w sumie działania na szkodę całej Europy.
Tym bardziej dziwi, że Tusk dostał nagrodę przyznawaną za „zasługi w promowaniu pokoju i jedności w Europie”.
On ją dostał za zbliżenie Niemiec z Rosją. W dodatku dostał ją po katastrofie z kwietnia 2010 r., kiedy oddał śledztwo w kwestii smoleńskiej bandytom, mafii, terrorystycznemu państwu, bo inaczej tego nazwać nie można. Za to ta nagroda i - patrząc z punktu widzenia Niemców, ich interesów - zasłużył na nią solidnie.
Moim zdaniem Berlin w ogóle nie chciał wyjaśnienia tej katastrofy, nie chciał dyskusji, czy to był zamach, czy tylko wypadek. Niemcy chcieli, by ustalone przyczyny katastrofy były takie, jakich chciał Putin. I Donald Tusk ze swoją drużyną to im dał. Można powiedzieć, że Tusk na tę nagrodę się Niemcom zasłużył, ale nie za „zasługi w promowaniu pokoju i jedności w Europie”.
Ale pamiętajmy, że Tusk dostał także od Niemców pod koniec maja 2012 r. nagrodę im. Rathenaua (laudację wygłosiła Angela Merkel – przyp. red.). O ile jeszcze za Nagrodą Karola Wielkiego stoją w założeniach jakieś idee, to Walther Rathenau był polakożercą (ratyfikował 16 kwietnia 1922 r. układ w Rapallo uznawany za początek radziecko-niemieckiej współpracy, która zmierzała do tego, by zniszczyć dopiero co odrodzoną Rzeczpospolitą – przyp. red.). I Tusk tę nagrodę - której nie można odebrać inaczej, niż jako jako zasłużenie się Rosji i Niemcom przeciw Polsce – odebrał.
Dlaczego, z powodu których swoich właściwości, cech charakteru Tusk - Pana zdaniem - był i jest dla Niemców taki przydatny, zasłużony?
Odpowiedzi szukałbym biorąc pod uwagę, że Niemcy podczas przełomu upadku komunizmu lat 1989-1991 bardzo dużo zainwestowali w Gdańsku „czarnymi kasami”, czyli korupcją. Z notatek i informacji niemieckiego wywiadu wynika, że Niemcy położyli jeden z głównych punktów ciężkości na uzyskanie strefy wpływu w Polsce i postawili na Gdańsk. To była korupcja i gospodarcza i korupcja polityczna. Wiemy że do Gdańska popłynęło naprawdę dużo pieniędzy. To są fakty.
Także partia, której przewodzi Tusk, była współfinansowana po części „czarnymi”, czyli nielegalnym pieniędzmi z Niemiec. A mówimy o przelewach pieniędzy partyjnych, a nie wiemy jak było z przelewami pieniędzy prywatnych. Niemcy po upadku komunizmu weszli do Europy Wschodniej za pomocą różnych metod, ale metod korupcji gospodarczej i politycznej.
Celem Niemiec po 1989 roku, gdy Polska odzyskała niepodległość, było w pewnym sensie rozbicie polityczne, atomizacja, rozdrobnienie partyjne w Polsce. Zależało im, by Solidarność nie ukształtowała się jako jeden, mocny ruch polityczny. Przypomnijmy sobie rok 1992, „nocną zmianę”. Kto „liczył szable”, by obalić rząd Jana Olszewskiego?
Celem Niemiec było zawsze rozdrobnienie, niestabilność polityczna w Polsce. Oni chcą mieć na to wpływ. Im więcej rozdrobnienia, im większa w Polsce polaryzacja, tym dla Niemców lepiej. Łatwiej im wtedy w Polsce de facto rządzić.
Dzisiaj np. dowiadujemy się, że podwyższenie wieku emerytalnego w Polsce, to było orzeczenie Berlina.
Nie sądzę, by Angela Merkel tego od Tuska zażądała, że zadzwoniła i powiedziała: „masz to zrobić”. To było życzenie, oczekiwanie, sugestia. I to wystarczyło, by Tusk to realizował.
Wracając do nagrody Karola Wielkiego - Tusk znalazł się w doborowym towarzystwie laureatów: Jean Monnet, Robert Schuman, Helmut Kohl, Winston Churchill, Tony Blair… Pasuje do nich?
To pokazuje, że w poszczególnych latach ta nagroda rzeczywiście była przyznawana „ wybitnym osobistościom i instytucjom za zasługi w promowaniu pokoju i jedności w Europie”. Tak samo, są lata, gdy ta nagroda nie jest „międzynarodowa”, ale „niemiecka”. Wymienieni są politykami dużego formatu. Nie można i nie da się porównywać Tuska z Helmutem Kohlem czy Winstonem Churchillem. Tusk do tej kolekcji nie pasuje.
Czyli Tusk jednak jest w Niemczech traktowany wyjątkowo.
Podzielę się pewnym, własnym doświadczeniem. Swojego czasu wiele publikowałem w różnych znaczących gazetach niemieckich. Pisałem na różne tematy i kiedyś także – na podstawie oficjalnych danych – na temat polityki gospodarczej rządu Donalda Tuska, która była przynajmniej w tamtym okresie podobna do polityki greckiej, kiedy mówiono o greckim zadłużeniu, w jaki sposób są trwonione pieniądze, o aparacie biurokratycznym itd. Napisałem rzeczowy tekst biorąc – jak wspomniałem – oficjalne informacje rządu PO-PSL i oceniłem, że to jest polityka niebezpieczna. W redakcji nie było żadnych problemów, ale szybko okazało się, że tekst nie może zostać puszczony, ponieważ w Niemczech jest blokada na artykuły krytyczne wobec Donalda Tuska.
To był jedyny powód?
Tak. To – przynajmniej w tamtym momencie - dotyczyło wszystkich autorów i wszystkich mainstreamowych gazet już nie mówiąc o telewizji.
Niemcy sobie wybierają w Polsce tzw. dobrych Polaków, na których grają. Ich promują, nagradzają, i ich nazywają partnerami, a innych negują. I to dotyczy zarówno dziedzin polityki, jak i np. kultury czy historii, jej przekazu. To są te osoby, które dokładnie to czynią, czego sobie Berlin życzy. Niemcy chcą mieć tak rządzonych Polaków i udają, że na tym polega dialog z Polakami. Jeżeli spojrzymy na działalność Donalda Tuska – czy on kiedyś stosunku do Niemiec czy do Moskwy reprezentował interesy polskie? Ja niestety żadnego takiego przykładu sobie nie przypominam.
Tusk jest mistrzem pozorów. Czy on robił lub robi jakąś wielką Politykę, pisaną wielką literą? On nie robi żadnej polityki. On tylko dzieli ludzi i załatwia niemieckie interesy. Jeśli spojrzymy na działania prawicy w Polsce, prezesa PiS Kaczyńskiego, premiera Morawieckiego – oni piszą Historię. Znajdą swoje miejsce w książkach, ale nie to samo, co Donald Tusk i nie takie, jakie malują mainstreamowe media. To, co Polska zrobiła wobec wojny na Ukrainie – za to przechodzi się do historii. Zobaczyliśmy, kto jest mężem stanu i politykiem wielkiego formatu. Tusk nim nigdy nie był.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/662416-musial-tusk-zasluzyl-na-niemieckie-nagrody-sluzba-niemcom