„To bardzo zastanawiające - przecież pan Kołodziejczak nie pełni żadnej funkcji publicznej, czyli krótko mówiąc jest przyjmowany na prośbę Donalda Tuska przez jego kolegów z partii, z Europejskiej Partii Ludowej, po to, aby stworzyć wrażenie, że coś tam załatwia” - powiedział w Polsat News rzecznik rządu Piotr Müller, komentując wyjazd do Strasburga lidera AgroUnii i kandydata KO do Sejmu Michała Kołodziejczaka. „Rolnicy mogą być pewni, bo rząd PiS embargo wprowadzi samodzielnie, jeżeli nie zrobi tego Unia” - zapewniał Müller w kwestii ukraińskiego zboża. W rozmowie padła też jednoznaczna ocena działań NIK i jej prezesa Mariana Banasia.
„Rząd PiS embargo wprowadzi samodzielnie, jeżeli nie zrobi tego Unia”
We wtorek rano minister rolnictwa Robert Telus poinformował, że jego resort rekomenduje rządowi przyjęcie uchwały, która potwierdzi, że po 15 września - dacie wygaśnięcia obecnego embarga - do Polski nie będzie wjeżdżało zboże ukraińskie.
SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY: Minister rolnictwa rekomenduje rządowi uchwałę ws. ukraińskiego zboża. „Potwierdzi, że po 15 września nie będzie wjeżdżało do Polski”
W tym samym czasie premier Mateusz Morawiecki zadeklarował, że „Polska nie pozwoli, żeby zalało nas ukraińskie zboże”. „Niezależnie od tego, jaka będzie decyzja brukselskich urzędników, nie otworzymy naszych granic” - oświadczył.
Müller we wtorek w rozmowie z Polsat News został zapytany, czy decyzja ws. ukraińskiego zboża została podjęta w UE.
Myślę, że tak, że jesteśmy blisko przedłużenia tego rozwiązania, ale nawet jeżeli to się nie stanie, to mamy gotowe rozporządzenie, które wprowadzimy na poziomie krajowym w tej sprawie. Taka jest decyzja rządu, dzisiaj będzie zresztą przyjęta uchwała Rady Ministrów
— zapowiedział rzecznik rządu.
Rząd przyjmie uchwałę wzywającą Komisję Europejską do przedłużenia zakazu, a jednocześnie zapowiadającą, że jeżeli tak się nie stanie, to przyjmiemy na bazie klauzuli bezpieczeństwa rozwiązania na poziomie krajowym
— wskazał. Jak dodał, „sytuacja jest jasna”, a „rolnicy mogą być pewni, bo rząd PiS embargo wprowadzi samodzielnie, jeżeli nie zrobi tego Unia”.
„Przecież pan Kołodziejczak nie pełni żadnej funkcji publicznej”
Rzecznik rządu odniósł się również do zapowiedzianej na wtorek wizyty polityka startującego w wyborach z list KO Michała Kołodziejczaka w Strasburgu, gdzie lider Agrounii ma wziąć udział w posiedzeniu Parlamentu Europejskiego, gdzie będzie rozmawiał o przedłużeniu zakazu wwozu ukraińskiego zboża do Polski.
Prowadzący rozmowę zapytał swojego gościa, czy znanu są mu „talenty dyplomatyczne Michała Kołodziejczaka”.
Talenty czy antytalenty? Są takie nagrody czasem, jak Oscary i Złote Maliny
— odpowiedział rzecznik rządu.
To bardzo zastanawiające - przecież pan Kołodziejczak nie pełni żadnej funkcji publicznej, czyli krótko mówiąc jest przyjmowany na prośbę Donalda Tuska przez jego kolegów z partii, z Europejskiej Partii Ludowej, po to, aby stworzyć wrażenie, że coś tam załatwia
— powiedział Müller.
Byłoby lepiej dla budżetu pana Kołodziejczaka i dla w ogóle wszystkich, gdyby zrezygnował z biletu. Szkoda czasu i pieniędzy, ta sprawa jest załatwiona
— dodał.
Zakaz importu z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji został wprowadzony przez Komisję Europejską na początku maja br. w wyniku porozumienia z tymi krajami w sprawie ukraińskich produktów rolno-spożywczych. Początkowo zakaz obowiązywał do 5 czerwca, a następnie został przedłużony do 15 września. Tranzyt zbóż przez terytoria tzw. krajów przyfrontowych jest dozwolony.
W zeszłym tygodniu odbyło się w Brukseli kolejne spotkanie grupy roboczej zajmującej się kwestią importu ukraińskiego zboża. W jej skład wchodzą dyplomaci i przedstawiciele Komisji Europejskiej. Na spotkaniu Polska po raz kolejny postulowała przedłużenie obowiązującego zakazu importu czterech produktów rolnych - pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika - z Ukrainy po 15 września. Za przedłużeniem zakazu opowiada się pięć krajów UE - Polska, Węgry, Słowacja, Rumunia i Bułgaria. Tranzyt zbóż przez terytoria tzw. krajów przyfrontowych jest dozwolony.
Rzecznik rządu: Banaś opowiedział się po jednej stronie sporu politycznego
Dziennikarz Polsat News pytał również Müllera o raport NIK dotyczący działań państwa podczas epidemii COVID-19, w którym Izba wytknęła m.in. brak odpowiednich procedur, działania pozaprawne oraz zmarnowanie ponad 16 mld zł.
Oczywiście NIK ma prawo, żeby wydawać tego typu werdykty, ale to są raporty, które później podlegają ewentualnej ocenie prokuratury i sądu i tak wygląda procedura w Polsce
— stwierdził rzecznik rządu. Wskazał jednocześnie na ważny wątek polityczny, dotyczący prezesa NIK i jego syna…
Od kiedy prezes Banaś wprost opowiedział się wprost po jednej stronie sporu politycznego, czyli za Konfederacją, a jego syn startuje z tej partii do Sejmu, trudno mówić o rzetelności Izby
— podkreślił.
Tego typu raporty tuż przed wyborami będą pojawiały się na masę, bo jak rozumiem, to nawet pewnie jest zrozumiałe dla większości, którzy nas słuchają, prezes Banaś chce żeby jego syn dostał się do Sejmu, a żeby było to możliwe, musi atakować nas
— mówił Müller, podkreślając jednocześnie, że gdyby rząd nie wprowadził takich działań wokół pandemii, teraz NIK krytykowałaby władzę, że „wydała za dużo pieniędzy”.
Środki finansowe otrzymywały poszczególne szpitale, większość z nich jest samorządowa. Być może w niektórych przypadkach doszło do nadużyć ze środków przekazywanych ze Skarbu Państwa. Każda taka sprawa wymaga wyjaśnienia
— tłumaczył dalej. Zapewniał przy tym, że podczas pandemii rządzący „przygotowywali się na najgorsze”.
Teraz, jak wydatkujemy na armię, ale nie dojdzie w przyszłości do wojny, to NIK podsumuje, ze to zmarnowane środki, bo wojna nie wybuchła?
— zapytał.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wspólna konferencja Banasia i Mentzena. Kuriozalne tłumaczenia rzecznika NIK: „Celem było wzmocnienie niezależności Izby”
Obniżka cen prądu? „Kolejny ruch, który ma zabezpieczyć Polaków”
W poniedziałek minister klimatu i środowiska opublikowała rozporządzenie, które zakłada, że sprzedawcy energii elektrycznej mają obniżyć o 12 proc. cenę energii elektrycznej dla gospodarstw domowych wstecznie od początku 2023 r. Rzecznik rządu zapytany w Polsat News, czy nie jest to działanie przedwyborcze, odpowiedział:
Tego typu działania podejmowaliśmy od początku kryzysu energetycznego. To kolejny ruch, który ma zabezpieczyć Polaków.
Podkreślał, że „jeśli ktoś uważa, że dotrzymywanie obietnic wyborczych jest kampanią to oznacza, że permanentnie ją prowadzimy”.
CZYTAJ WIĘCEJ: Budka próbował zaczepić Sasina, dostał mocną ripostę: Za Waszych czasów kwestie bezpieczeństwa były ustalane na linii Berlin-Moskwa
olnk/PAP/Polsat News
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/662214-muller-przeciez-kolodziejczak-nie-pelni-zadnej-funkcji