Donald Tusk nie przestaje straszyć! Lider Platformy Obywatelskiej spotkał się w Gliwicach z przedsiębiorcami, wieszcząc najczarniejszy scenariusz dla polskiego handlu. Przy okazji rzucił od siebie wyjątkowo komiczną deklarację. „Mi tutaj nie chodzi o kampanię” - mówił Tusk.
„To są, być może, ich ostatnie miesiące”
Donald Tusk spotkał się w Gliwicach z przedsiębiorcami, gdzie ogłosił, że obecnie największym problemem mikroprzedsiębiorców i osób samozatrudnionych jest „poczucie zagrożenia”.
Ja wszędzie, gdzie w Polsce jestem, słyszę od właścicieli sklepów i małych hurtowni, że to są, być może, ich ostatnie miesiące
— straszył lider Platformy.
Tusk mówił dalej, że wynika to z „nierównej konkurencji” między małymi polskimi przedsiębiorstwami a dużymi międzynarodowymi korporacjami i chińskimi marketami.
Państwo w ogóle odwróciło się od dronbych polskich przedsiębiorców plecami
— atakował dalej.
„Mi tutaj nie chodzi o kampanię”. Naprawdę?!
Ale prawdziwym komizmem wykazał się Donald Tusk, gdy wyznał, że jemu „nie chodzi o kampanię”. Doprawdy?!
Mi tutaj nie chodzi o kampanię, bo ja bym też nie marnował pani czasu, gdyby nie naprawdę, dosłownie w każdym miejscu w Polsce, ludzie ze łzami w oczach - wy macie ponad 30 lat za sobą, dorobek całego życia - czują, że to za chwilę naprawdę może paść
— straszył ponownie.
I to co tata powiedział, jak rozmawialiśmy przed chwilą, ten brak respektu i szacunku ze strony państwa dla drobnych przedsiębiorców. Trochę tak jak za komuny to był „prywaciarz, czy „badylarz”, to teraz za PiS-u to jest… ludzie, że nie dość ze mają bardzo poważne kłopoty, jest coraz mniej pieniędzy na rynku, klientów nie stać
— dodał, mówiąc też o „nieustannie zmieniających się przepisach”, określając je mianem „piekłem dla wszystkich małych polskich firm”.
A losy hurtowni i sklepów, tych polskich, stały się w ogóle przysłowiowe. Zostanie kilka tych wielkich central logistycznych, międzynarodowych i tak jak mówiliście, że ludzie chodzą po Wodzisławiu i nawet tak nie bardzo wiedzą, jak to jest możliwe, że z każdej ulicy co kilka dni, co kilka tygodni, znika kolejny sklep, że tu właściwie polski handel jest tak fundamentalnie zagrożony
— opowiadał.
Co więc zaproponował od siebie Tusk (poza straszeniem)? Wskazał, że celem PO jest m.in. przywrócenie ryczałtowej składki zdrowotnej, wprowadzenie dla osób prowadzących własną działalność możliwości wzięcia płatnego urlopu zdrowotnego i podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł.
To dla mnie zobowiązanie z kategorii „być albo nie być”
— zaznaczył.
„Dowiedziałem się o losach tej niedużej hurtowni i sklepu”
Słowa Donalda Tuska zacytowano także na koncie PO na Twitterze (serwis X):
Wczoraj spotkaliśmy się z panią Grażyną i jej rodziną w Gliwicach. Dowiedziałem się o losach tej niedużej hurtowni i sklepu w Wodzisławiu. Sytuacja jest podobna do losów dziesiątek tysięcy najmniejszych firm, małych polskich sklepów i hurtowni. Dla przedsiębiorców poczucie zagrożenia jest najbardziej uderzające. To nierówna konkurencja z wielkimi międzynarodowymi molochami. Państwo odwróciło się od drobnych polskich przedsiębiorców. Brak respektu i szacunku. Nieustannie zmieniające się przepisy. Nasze propozycje dla przedsiębiorców to nie są prezenty - inaczej to wszystko padnie. To zobowiązanie „być albo nie być”
— czytamy.
Donald Tusk nie słynie z dotrzymywania obietnic wyborczych. Straszyć PiS-em potrafi za to doskonale. Przy okazji warto zapytać: czy lider PO kupił sobie w Gliwicach bochenek chleba?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Czy tak skończą ich obietnice? Na konwencji KO chleb położono… obok śmietnika. Brudziński: Następnym razem dajcie Tuskowi currywurst
POLECAMY RÓWNIEŻ: Nowe „Sieci”: Tusk w potrzasku. „W sztabie PO nie ma ciekawych pomysłów”. W numerze także wywiad z ministrami Glińskim i Telusem!
olnk/PAP/wPolityce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/662102-tusk-straszy-przedsiebiorcow-mi-nie-chodzi-o-kampanie