”Brakuje realnych dyskusji o poważnych sprawach: bezpieczeństwa. przyszłości Polski, polityki wschodniej, modelu Unii, jakiego byśmy chcieli itp. Jest mnóstwo rzeczy, które powinny być przedmiotem dyskusji, a nie są. W zamian mamy na opozycji kampanię opartą na emocjach. Może to i jest barwne, ale pozbawione merytoryczności” – ocenia toczącą się w Polsce kampanię wyborczą w rozmowie w Portalem wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, politolog i historyk KUL.
wPolityce.pl: Jak by Pan ocenił i określił toczącą się w Polsce kampanię wyborczą? Przewidywalna, nudna, czy może barwna, zaskakująca?
Prof. Mieczysław Ryba: Widzimy w głównych, walczących ze sobą partiach – czyli PO i PiS – obranie dwóch różnych strategii. PiS chce pozyskać czy też odzyskać elektorat w kontekście różnych swoich programów społecznych i sukcesów związanych z polityką bezpieczeństwa. Tych programów ma wiele, żeby wymienić 800 plus, darmowe autostrady czy 14. emeryturę. W dodatku co dzień wchodzą nowe punkty programu: „przyjazne osiedle”, „dobry posiłek” w szpitalach, „lokalną półkę” w sklepach i „bon szkolny”. To przemawia do zwykłych ludzi, zwłaszcza tych, którzy czują się w różny sposób wykluczeni. I tych, zwłaszcza zastanawiających się, czy pójść na wybory, PiS może pozyskać.
Platforma od początku przyjęła strategię niewchodzenia w taką debatę merytoryczną i tylko rozkręcania emocji. Tą główną emocją jest antyPiS do kwadratu. I w tej konkurencji chce wygrać rywalizację z Lewicą i z Polską 2050 powiązaną z PSL-em w Trzeciej Drodze. Dlatego mieliśmy marsz 4 czerwca i planowany jest kolejny 1 października.
Ktoś jeszcze pamięta, pod jakimi hasłami ten marsz ma przejeść?
To pokazuje niemerytoryczność kampanii, którą prowadzi PO. Miał przejść na kanwie aborcji i kwestii, które kiedyś niósł ze sobą strajk kobiet. Wydaje się jednak, że ta retoryka antyPiSowska się zużyła, że już nie działa. Branie na listy takich radykałów, jak Kołodziejczak czy Giertych chyba przekroczyło pewną miarę i Tusk chyba już nie nie pozyskuje kolejnych wyborców z szeregów innych partii opozycyjnych, ale stanął i stoi w miejscu.
PO zainaugurowała niedawno nową akcję dotyczącą bezpieczeństwa. Kto jednak dla jest zagrożeniem? „To Kaczyński jest zagrożeniem! Zagrożeniem dla Twoich dzieci. Zagrożeniem dla Twojej rodziny. Zagrożeniem dla Twojego zdrowia. Zagrożeniem dla Twojego portfela” – słyszeliśmy. Tusk, a w tym wypadku Bogdan Klich, nie mają świadomości własnej śmieszności, kolosalnej różnicy między definiowaniem realnego zagrożenia dla Polski w PiS i w PO?
To jest niepoważne dla nas, natomiast nie dla fanatycznych przeciwników PiS-u. Praktycznie to jest główna motywacja, która nimi powoduje. PO w ten sposób, poprzez tak kuriozalne twierdzenia, chce wyciągając z elektoratu Lewicy i innych partii opozycyjnych poza Konfederacją oraz skoncentrować u siebie, właśnie takich ludzi. A więc jest w tym pewna logika, chociaż rzeczywiście dla zwykłego wyborcy, który się waha na kogo zagłosować, jest to coraz mniej atrakcyjne.
Jest jeszcze „100 konkretów na 100 dni”.
Jeśli będzie ich sto, nie wiadomo czy ktoś z wyborców będzie w stanie je wymienić czy zapamiętać. Raczej ich ilość może przytłoczyć. Problem Platformy Obywatelskiej jest to, że czego by nie obiecała, w społeczeństwie jest niski poziom wiarygodności szczególnie jej lidera. To jest chyba główny problem, który powoduje, że oni nie tyle programem chcą zwyciężać, co prostymi emocjami.
Poseł Szczerba stwierdził w rozmowie z TVN - zresztą udając przy przyzwoleniu dziennikarki tej stacji, że nie chodzi o zarzuty prokuratorskie - że „każda osoba w PO która ma konflikt z prawem - te osoby Donald Tusk będzie wykreślał”. A Giertych, Karpiński, Grodzki i inni? Jak w ogóle to obronić?
Samo mówienie o tym, przypominanie, jest przez Platformę uznawane z dowód na istnienie państwa represyjnego PiS, a ci Panowie są jego męczennikami.
To jest bicie cały czas w ten sam bęben. Na bazie tej retoryki Platforma przegrała już kilka wyborów z rzędu. Dlaczego uważa że jest w stanie teraz wygrać. To dla mnie pozostaje tajemnicą. Oczywiście w sytuacji jakiegoś wielkiego kryzysu gospodarczego można by było do tego się odwoływać, ale przynajmniej póki co tego kryzysu nie nie widać na skalę, na którą czekali. To jest troszkę bicie głową w mur niemocy.
Zwłaszcza że sondaże stoją. Ostatni sondaż na zlecenie TVN daje – nieco optymistycznie dla opozycji - PiS 37 proc. poparcia, KO 31 proc. poparcia oraz Lewicę i Trzecią Drogę w Sejmie.
Ważne są nie tyle konkretne liczby, co tendencja, a ta jest dla Platformy niekorzystna. Sobotnia konwencja ma - zdaniem Tuska – to zatrzymać, a marsz 1 października to dodatkowo wzmocnić. Jednak ten antyPiSizm jest męczący.
Wrócę więc do początkowego pytania: to kampania nudna i ciężka, czy jednak barwna?
To zależy od tego, jak się tę barwność rozumie? Niewątpliwie i na listach wyborczych KO, i Lewicy, w jakimś sensie pojawiły się postaci barwne.
Mamy np. na lewicy „aktywiszcze LGBT i ekologiczne”.
Brakuje natomiast realnych dyskusji o poważnych sprawach: bezpieczeństwa. przyszłości Polski, polityki wschodniej, modelu Unii, jakiego byśmy chcieli itp. Jest mnóstwo rzeczy, które powinny być przedmiotem dyskusji, a nie są. W zamian mamy na opozycji kampanię opartą na emocjach. Może to i jest barwne, ale pozbawione merytoryczności.
Czy prezentując do wyborów „aktywiszcze LGBT” Lewica coś zyska? Ona musi się odbić. Stąd bierze na listę m.in. Janę Shostak, która także sięga w swoich poglądach po absurdy. Musi się na czymś oprzeć, a sprawy socjalne są domeną PiS, nie Lewicy. Pozostaje jej przyciąganie kulturowych radykałów oraz aborcyjnych i ekologicznych rewolucjonistów.
Tusk i ich stara się zagarnąć, ale wzięcie przez KO Romana Giertycha daje Lewicy pewien oddech; może wypomnieć Tuskowi, że to wszystko jest niewiarygodne, KO bierze na listy „brunatnego faszystę”.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/661655-prof-ryba-antypisizm-w-kampanii-meczacy-i-niemerytoryczny