Ujawniona notatka z rozmowy telefonicznej Donalda Tuska z Angelą Merkel szokuje podległością, z jaką były premier uzgadnia kwestie podniesienia wieku emerytalnego. A przecież to tylko jeden, niewielki wycinek jego aktywności. I choć większości ruchów wciąż nie ujawniono, nietrudno przywołać w pamięci decyzje Tuska, które stały w sprzeczności z interesem narodowym i dobrem obywateli. Nic dziwnego, że Berlin i Bruksela tak nerwowo wyczekują przejęcia przez niego władzy w Polsce.
Niemieckie wsparcie dla Koalicji Obywatelskiej i brukselska piecza Brukseli nad powrotem Donalda Tuska do władzy w Polsce nie dziwią. Utrata tak uległej i współpracującej Polski musi przecież wzmagać irytację. Zwłaszcza, że wielki projekt przeformatowania struktury Europy byłyby już na ukończeniu, gdyby nie aktywny sprzeciw obecnego rządu polskiego. Tym bardziej, że Warszawa buduje nowe sojusze, wzmacnia swoją liderską pozycję w tej części Europy, a pomimo wszelkich kryzysów, wciąż trzyma dobrą pozycję gospodarczą. Zbliżające się wybory wywołują więc sporą nerwowość za Odrą, co objawia się coraz częściej w przekazach medialnych.
Tusk i Campus Trzaskowskiego nadzieją Niemiec
„Sueddeutsche Zeitung” w swojej niedawnej publikacji przedstawia Polskę jako kraj niemal doszczętnie totalitarny, gdzie prześladowani są twórcy (tacy jak Agnieszka Holland, Olga Tokarczuk), nie ma wolności i demokracji, a instytucje publiczne zostały zinstrumentalizowane. Autorka tekstu twierdzi, że wprawdzie Polska „opuściła przestrzeń prawną UE i traktuje Unię instrumentalnie”, ale nie oznacza to jeszcze że „musimy spisać Polskę na straty”, bo „nadzieją jest jeszcze społeczeństwo obywatelskie”.
„Na sześć tygodni przed wyborami nie ma czasu na rozpacz i zwątpienie”. (…) „Czy musimy spisać Polskę na straty?”. „Z pewnością nie. Jest jeszcze inna Polska”
– pisze Viktoria Grossman, podkreślając że ta inna Polska obecna była na Campusie Polska Przyszłości w Olsztynie. Wierzy, że to właśnie ten aktyw ma moc zawalczenia o zdławioną demokrację.
„Polska może poradzić sobie z tym problemem lepiej niż inni. Polska – tak brzmi wielka nadzieja – może pokazać innym krajom, które nękane są podobnymi zjawiskami i politykami, jak odbudowuje się społeczeństwo, które nie jest podzielone codzienną mową nienawiści”
— czytamy w „Sueddeutsche Zeitung”. Cóż za ujmująca troska. Jakież zaangażowanie w powrót Platformy Obywatelskiej do władzy.
Uległość Tuska i lekceważenie obywateli
Jakoś nie widać, by niemieckie media czy instytucje unijne, tak zapiekle walczące o jakość polskiej demokracji, skrytykowały Donalda Tuska za chęć unieważnienia referendum, które jest przecież pierwszym po wyborach instrumentem demokratycznym obywateli. Żaden z obrońców Konstytucji nawet nie pisnął, gdy lider PO ogłosił, że opinia obywateli „jest mu kompletnie obojętna”. Nic nowego! Dał temu wyraz już w roku 2012, gdy rząd PO-PSL wprowadził podniesienie wieku emerytalnego, wbrew wcześniejszym deklaracjom i wbrew opinii publicznej. Pamiętamy przecież, jak rząd Tuska odrzucił wniosek o referendum w tej sprawie, pod którym podpisało się blisko 2 miliony obywateli. Podobny los spotykał wszystkie inne inicjatywy obywatelskie, jak choćby ta o zablokowaniu obowiązku szkolnego dla 6-latków. Podniesienie wieku emerytalnego zostało podrzucone Tuskowi już w marcu 2011 roku przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel.
Ujawniona wczoraj notatka z tej rozmowy jasno pokazuje, jakie były priorytety ówczesnego szefa polskiego rządu. Wiążący był dla niego nie głos obywateli, ale sugestie Berlina, dyrektywy Brukseli i oczekiwania Moskwy. Nie zdołał wywalczyć żadnego dobrego dla Polski rozwiązania, jeśli tylko wymagałoby to przeciwstawienia się rozwiązaniom unijnym. Co więcej, gotów był poświęcić interes własnego kraju. Bo jak inaczej interpretować takie działania, jak zamykanie polskich kopalń, likwidację polskich stoczni, rezygnację z rozbudowy polskiej infrastruktury lotniczej, wyprzedaż polskiego majątku, zgodę na przymusową relokację, demilitaryzację i likwidację polskiej armii, osłabienie polskiego bezpieczeństwa gospodarczego i energetycznego. To miotanie się Donalda Tuska pomiędzy obcymi wpływami, nie tylko paraliżowało rozwój Polski, ale czyniło ją wyłącznie zapleczem usługowo-handlowym silnych krajów sąsiedzkich. Otwarte pozostaje więc pytanie: co jeszcze Tusk uzgadniał z Berlinem, Brukselą i Moskwą?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/661351-co-jeszcze-tusk-uzgadnial-z-berlinem-i-bruksela