Do 6 września do godziny 16.00 ostało jeszcze sześć dni. To ostateczny termin zgłaszania list wyborczych. Dlatego niektórzy miłośnicy opozycji marzą, że może jednak cały ten obóz się dogada i zgłosi wspólną listę. Teoretycznie byłoby to możliwe, praktycznie jest niewykonalne. Przy najlepszej nawet woli nie da się poskładać tak szybko puzzli interesów dziesiątek środowisk i grupek, ambicji tysięcy ludzi. I nawet zaprzęgnięcie sztucznej inteligencji nic by nie dało.
Możliwe są natomiast korekty, nawet poważne. Dlatego Koalicja Obywatelska była w stanie zdjąć z list białorusko-polską aktywistkę Janę Shostak, która opowiedziała się za tak zwaną aborcją do 9 miesiąca życia nienarodzonego dziecka. Dlatego też KO mogła rzucić na region świętokrzyski Romana Giertycha.
Precyzyjnie rzucił go, tak po przyjacielsku, pewnie spłacając jakiś dług, sam Donald Tusk. Jak twierdzą dobrze poinformowani, uczynił bez żadnej konsultacji z innymi uczestnikami koalicji.
Na Campus Polska, gdy jeden z uczestników krzyknął do niego „wytłumacz się z Giertycha”. Tusk przyznał, że to dobre pytanie, „bo powinien się z tego wytłumaczyć”.
Odczuwa część z was dyskomfort, z powodu ostatniego miejsca Giertych na liście? Ja też. Ale większy dyskomfort ma Kaczyński. No to ludzie, rachunek jest prosty
— stwierdził.
Zabawne. Skąd Tusk wie co odczuwa Jarosław Kaczyński?
Posłuchajmy lidera PO:
Z Giertychem sprawa jest prosta: kiedy Kaczyński uciekł przede mną, bo wiemy, że tak jest, i chciał się schować w Góry Świętokrzyskie, Giertych pisze do mnie „będę miał dla niego dużo niespodzianek, mogę się zdecydować nawet z ostatniego miejsca. Dopadnę go tam”. Moja kalkulacja jest prosta – ciągnie Tusk - trzeba być szybszym, bezwzględnym, sprytniejszym, szukać manewrów, szukać forteli, ani sekundę nie spoczywać i im nie dać odpocząć
— mówił Tusk.
Przypomniałem sobie w tym momencie, że ten naprawdę się śmieje, kto śmieje się ostatni.
Wygląd bowiem na to, że Tusk nie rozumie dlaczego Jarosław Kaczyński może wystartować z Kielc.
Sądzi najwyraźniej na serio, że to jakieś strachy, emocje. W rzeczywistości to wynik chłodnego rozumowania: z analizy wyników kilku poprzednich wyborów wynika, że jest sporo okręgów w których Zjednoczona Prawica naprawdę niewielkim wysiłkiem, zwiększając tam swój wynik o jeden, półtora procent, może uzyskać dodatkowego posła. Eksperci mówią, że w skali kraju może to być nawet 12 posłów więcej.
Od mądrego ułożenia list zależy więc bardzo wiele. Naprawdę „szybki, sprytny, manewrujący” przywódca obozu politycznego na takich sprawach się skupia. I do takich dających szansę okręgów wysyła polityków dobrze ciągnących listy, mobilizujących wyborców. Jak Kukiza do Opola. Jak trzeba, sam siebie wysyła. Bo najważniejszy jest ostateczny wynik! Zwłaszcza teraz, gdy rozstrzygnąć mogą ułamki procentów.
Lider niemądry wszystko bierze emocjonalnie. I cieszy się jak dziecko, że Roman Giertych, polityk całkowicie niespójny z tym co głosi Platforma Obywatelska, niosący wyrazisty bagaż przeszłości, staje się jedną z twarzy jego formacji.
Nie rozumie też, że właśnie Giertych zmobilizuje wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Czy zmobilizuje wyborców KO? Wątpię.
To są jakieś złudzenia, to jest szamanizm. To tak nie działa.
Co widać już w sondażach. Obserwujemy wyraźną falę wzrostu poparcia dla obozu rządzącego – potwierdzają ten wzrost nawet badania wykonywane dla mediów radykalnie opozycyjnych.
Według najnowszego odczytu pracowni Social Changes Zjednoczona Prawica ma z przodu „czwórkę”: NASZ SONDAŻ. Sensacyjny przełom. Prawo i Sprawiedliwość ma „czwórkę” z przodu. I jest jeszcze jedna zła wiadomość dla opozycji.
Eksperci nie mają wątpliwości iż to wynik skutecznego skupienia uwagi opinii publicznej na tematach ważnych dla każdego Polaka: wieku emerytalnym, ochronie majątku narodowego przed złodziejską prywatyzacją, pilnowaniu granicy wschodniej, zagrożeniu związanym z masową nielegalną migracją.
Pytania dotyczące tych spraw znajdziemy w referendum, które odbędzie się 15 października, łącznie z wyborami do Sejmu i Senatu. I znowu: kto podpowiada opozycji jakieś szalone gry w bojkoty, nie branie karty do głosowania? Jakich trzeba sztuczek by po latach machania sztandarem „obozu demokratycznego” oburzać się na oddanie głosu Polakom? I jak oni sobie te bojkoty wyobrażają? Jak miałoby to wyglądać w Koszalinie, Słupsku, Darłowie, Suchej Koszalińskiej i tak dalej?
Jeden ze skutków braku analizy opozycji opisał wczoraj Jacek Karnowski: Politycy PiS odetchnęli z ulgą. Tusk uśmiercił AgroUnię. „Przestaje być politycznym zagrożeniem. Jest przeszłością, i to martwą”.
Wiele wskazuje, że Jarosław Kaczyński idzie po trzecią kadencję, a Donald Tusk w idiotycznym samozadowoleniu kąpie się w grepsach i szalonych, głośno oklaskiwanych zwodach, dziwnych transferach, które w całości dają obraz braku powagi, chaosu, braku skupienia. Gdy obejrzymy się wstecz dostrzeżemy, że nikt nigdy w wolnej Polsce takim sposobem wyborów nie wygrał. Zwycięska propozycja zawsze musiała być spójna, logiczna, poważna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/660637-tusk-zapomnial-ze-ten-sie-smieje-kto-sie-smieje-ostatni