„Gazeta Wyborcza”, tym razem piórem Bartosza Wielińskiego, kolejny raz pokazuje, że nie cofnie się przed niczym, aby uderzyć w PiS. Nawet przed użyciem „argumentum ad Hitlerum”. Tym dość „obciachowym” i nierozsądnym chwytem posłużył się Wieliński, komentując sprawę referendum. Do porównania załapali się także m.in. premier Węgier Viktor Orban oraz, oczywiście, rosyjski zbrodniarz wojenny Władimir Putin (ten sam, którego tekst „GW” drukowała na swoich łamach w 2009 r.
„Niby najwyższa forma demokracji”
Adolf Hitler jako pierwszy sięgnął po trik połączenia wyborów z referendum
— obwieścił dziennikarz „Gazety Wyborczej” Bartosz Wieliński.
Już po samym tytule nie trudno zgadnąć, do czego posłuży publicyście ten fakt. Dalej jest tylko ciekawiej.
Referendum to niby najwyższa forma demokracji. Prawo stanowione jest nie za pośrednictwem przedstawicieli narodu, lecz głosami wszystkich obywateli
— podkreśla Wieliński, zwracając uwagę, że w Szwajcarii referenda odbywają się co cztery lata.
Referendum można jednak zbrukać, zmanipulować, przeprowadzić w atmosferze terroru i za jego pomocą ustanowić dyktaturę. Bo skoro naród w głosowaniu wyraźnie opowiedział się za tyranią, jak można ją kwestionować?
— pyta dziennikarz, następnie podając przykłady najpierw historyczne, a następnie bardziej współczesne. Wymienia więc m.in. Antonio Salazara z Portugalii, gen. Franco czy prezydenta Filipin Ferdinanda Marcosa, który w 1973 r. wprowadził stan wojenny, aresztował polityków opozycji i na mocy referendum zmienił konstytucję.
Tę smutną listę zamyka Władimir Putin, który w 2020 roku poprosił Rosjan, by zatwierdzili kilkanaście zmian w konstytucji. Najważniejsza pozwala mu pozostać prezydentem do 2036 roku. Będzie wówczas miał 84 lata
— podkreśla Wieliński.
Hitler i referenda
Dziennikarz zwraca uwagę, że pionierem był w tej kwestii jeden z najstraszniejszych zbrodniarzy wojennych XX wieku Adolf Hitler.
I to za jego rządów po raz pierwszy połączono referendum z wyborami do parlamentu. Chodziło o masową mobilizację wyborców. Niemcy były wówczas państwem stanu wyjątkowego
— wskazuje. Jak wyjaśnia, Hitler jako pretekst, aby rozprawić się z przeciwnikami politycznymi, wykorzystał podpalenie Reichstagu przez holenderskiego komunistę.
Po przyznaniu jego [Hitlera] rządowi dyktatorskich uprawnień na mocy wydanego przez prezydenta Hindenburga rozporządzenia o ochronie narodu i państwa zdelegalizowano komunistyczną i socjaldemokratyczną opozycję
— podkreśla.
Rozpisane na 12 listopada 1933 roku wybory do Reichstagu miały pokazać, że Niemcy stoją murem za nową władzą. Pomóc w tym miało referendum. Niby nie dotyczyło ono bieżącej polityki, tylko wystąpienia Niemiec z Ligi Narodów, organizacji powołanej po zakończeniu pierwszej wojny światowej, która miała rozwiązywać spory między państwami i strzec światowego pokoju. Ale w przebiegle skonstruowanym pytaniu o Lidze Narodów nie było mowy. „Czy ty, niemiecki mężczyzno, i ty, niemiecka kobieto, popierasz politykę twojego rządu Rzeszy i jesteś gotowy/gotowa ją ogłosić jako wyraz twoich poglądów i twojej własnej woli i ją uroczyście wyznawać?”
— pisze Wieliński.
„Ten trik zamierza wykorzystać PiS”
Okazuje się, że niemiecki zbrodniarz i kat milionów Polaków ma, według dziennikarza „Gazety Wyborczej”, jeszcze jednego współczesnego „naśladowcę”, od którego droga prosta jak rozumowanie statystycznego twitterowicza używającego hasztagu „SilniRazem” i ośmiu gwiazdek prowadzi oczywiście do PiS. Mowa oczywiście o premierze Węgier.
Hitlerowską sztuczkę mobilizowania zwolenników i podbijania wyborczej frekwencji za pomocą rozpisanego razem z wyborami referendum zastosował rok temu Viktor Orbán, który mierzył się ze zjednoczoną opozycją. Referendum składało się z czterech pytań dotyczących rzekomych zagrożeń ze strony społeczności LGBT, która miała m.in. deprawować młodzież. Wprawdzie okazało się nieważne, bo brało w nim udział jedynie 47 proc. uprawnionych, ale zmobilizowało wyborców Orbána. Jego partia Fidesz dostała 45 proc. głosów, miażdżąc opozycję
— pisze Bartosz Wieliński.
Teraz ten trik zamierza wykorzystać PiS. I właśnie patrząc, na kim wzorują się rządzący dziś Polską populiści, absolutnie nie należy ich referendum lekceważyć
— przekonuje dziennikarz.
Szkoda, że Wieliński zapomniał, że Hitler również oddychał i przyjmował pożywienie - tak jak każdy polityk PiS, w dodatku jeszcze Orban i Putin. Być może tę sprawę powinien zbadać redaktor Tomasz Piątek? Szkoda również, że „GW”, aby zohydzić referendum, ucieka się do tak prymitywnych chwytów jak nie tylko obraźliwe, ale przede wszystkim żenujące i wyświechtane „argumentum ad Hitlerum”.
aja/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/660341-gw-zohydza-referendum-uzywa-argumentum-ad-hitlerum