Radosław Sikorski gościł na Campus Polska Przyszłości. Były szef MSZ w rządzie Tuska atakował Prawo i Sprawiedliwość, zarzucając polskiemu rządowy sprowadzenie do Polski rekordowej liczby… muzułmańskich migrantów. Oskarżył też prof. Zdzisława Krasnodębskiego o to, że skrajna niemiecka partia AfD to jego „sojusznicy”.
Europoseł PO przekonywał, że suwerenność Polski nie jest zagrożona przez Brukselę.
Koledzy z prawicy mówią, że walczą o suwerenność, o honor, o godność, o wstanie z kolan. Na to powiem tak: każdy walczy o to, czego mu brakuje. Po co walczyć o suwerenność, skoro ona nie jest zagrożona? Przynajmniej nie przez Brukselę. Polska powinna walczyć o te same rzeczy, o które inni walczą, czyli oczywiście o bezpieczeństwo, o zamożność i o wzrost znaczenia w rodzinie wolnych narodów
– powiedział.
Poruszył też sprawę masowej migracji do Europy. Stwierdził, że PiS przyjął do Polski rekordową liczbę muzułmańskich migrantów.
Prawda jest taka, że PiS wpuścił do Polski więcej migrantów z krajów muzułmańskich niż w tysiącletniej historii Polski, jednocześnie atakując migrantów. To jest ich wielka hipokryzja
– stwierdził.
Stawiam tezę, że przy ich definicji suwerenności, czyli samowystarczalności prawnej i suwerenność, to ma być tak, że podpisuję jakieś zobowiązanie i jak mi nie pasuje, to nie muszę go wypełniać, bo suwerenność. Tak rozumując, Unia Europejska nie mogłaby powstać. Po drugie, kraj, który tak by się zachowywał, musi z Unii wyjść. Bo UE jest konfederacją. Na koniec nie może istnieć, jeśli państwa ją tworzące nie wypełniają swoich zobowiązań. Z suwerennością jest jak z małżeństwem. Dobrowolnie przyjmujemy pewne zobowiązania i nie jest niewolą je wypełniać. Wolnością jest dobrowolność w zawarciu tego związku. Mówił o tym niedawno pan Jacek Czaputowicz, że PiS prowokując unijne instytucje ws. praworządności, doprowadził do tego, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości stał się sądem konstytucyjnym UE. Tego wcześniej nie było. Pan Bóg do swoich celów posługuje się najróżniejszymi ludźmi, nawet PiS-em
– mówił Sikorski.
Siła Niemiec
Następnie poruszył temat znaczenia Niemiec w Europie.
W pewnym sensie koleżanki i koledzy z PiS-u wyrażają coś, co wszyscy czujemy, że Niemcy, jak na Unię Europejską, są trochę za duże. Szczególnie po wyjściu Wielkiej Brytanii. Niemcy stanowiły ok. 20 proc. gospodarki UE, teraz stanowią 25 proc. To czego koledzy z prawicy nie chcą uznać, to że Unia jest też mechanizmem okiełznywania potęgi Niemiec. Gdyby Unia się jutro rozpadła, to co? Niemcy będą słabsze? Moim zdaniem byłyby jeszcze silniejsze, bo taki kryzys lepiej by przetrwały
– powiedział.
Narzekał też na działania polskiego rządu ws. Niemiec. A partię AfD nazywał „sojusznikami” PiS oraz… prof. Zdzisława Krasnodębskiego.
To nie jest refleksja strategiczna ze strony PiS-u. To metoda polityczna szczucia Polaków ze względu na zrozumiały resentyment historyczny, która jest bardzo szkodliwa dla polskiej pozycji w Unii Europejskiej i na świecie. Niemcy póki co nie odpowiadają na te zaczepki, póki co widziałyby Polskę w Trójkącie Weimarskim. Przestrzegam kolegów z PiS-u, to wasz sojusznik niemiecki, pana Krasnodębskiego, AfD – niemieccy nacjonaliści, których szefowa mówi o DDR jako o środkowych Niemczech. Nacjonalizm niemiecki ma być lepszy od demokratycznych, proeuropejskich Niemiec? Ktoś tu na głowę upadł!
– opowiadał Sikorski.
Odpowiadając na pytanie dot. europejskiej obronności, Sikorski mówił:
Uważam, że mowa o „europejskiej armii” jest trochę myląca i staram się tego nie używać, bo to budzi skojarzenie, że weźmiemy istniejące narodowe armie i je połączymy w jedno. A uważam, że to się nie stanie, że dopóki jesteśmy konfederacją, to takich spraw jak armia czy służby specjalne, państwa nie oddadzą. To, co trzeba zrobić jak najszybciej, to stworzyć dodatkowe zdolności, które w razie czego będą mogły odstraszać przynajmniej w niektórych sprawach. USA u swego zarania, gdy walczyły z Brytyjczykami o wolność, nie połączyły milicji stanowych w jedną armię, tylko stworzyły nowy twór – armię kontynentalną, która wygrała tę wojnę. W Traktacie Lizbońskim mamy już bardzo silne zapisy o europejskiej obronności. W tej chwili dyskutujemy o stworzeniu wzmocnionej brygady, czyli między 5 a 10 tysięcy wojska. Ma być gotowa za dwa lata. To odstraszy jakiegoś tam watażkę w Libii czy Wagnera w Nigrze, czy jakiegoś gościa na Bałkanach. Ale to niewystarczające, by odstraszyć Putina. Mamy już budżet obronny, on się fantastycznie nazywa „Peace Facility”. Dzięki Bogu, wydaliśmy już całość - siedem miliardów na pomoc Ukrainie.
Europoseł PO został też zapytany o znaczenie grupy BRICS, której przedstawiciele spotkali się ostatnio na terenie Republiki Południowej Afryki.
Będą próbować, ale szanse na sukces nie są duże. Bo Indie i Chiny są de facto wielkimi antagonistami. (…) To raczej klub niezadowolonych z obecnego układu sił i dominacji Zachodu. To poważny sygnał, który powinniśmy uwzględnić
– mówił.
Sikorskiego najwyraźniej boli fakt, że to nie on odpowiada za polską politykę zagraniczną. Dlatego nie powinny dziwić jego frustracja i ciągłe pretensje do polskiego rządu.
mly/YT/Campus Polska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/660229-sikorski-atakuje-rzad-stawia-zarzuty-w-sprawie-migrantow