„Wiemy tyle, ile Rosja nam pokazała. Rozbił się samolot. Czy spadł dlatego, że był wypadek, czy spadł dlatego, że go strącili? Jeżeli go strącili, to kto? Może wcale nie było Prigożyna na pokładzie samolotu. Można wyciągnąć jeden wniosek. Kryzys w strukturach władzy Rosji nie tylko istnieje, ale się pogłębia - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Romuald Szeremietiew, były minister obrony narodowej. Przewiduje też zakończenie wojny jeszcze w tym roku. „Tak podpowiada mi intuicja” — dodaje.
wPolityce.pl: Uwierzył pan w informacje o śmierci Jewgienija Prigożyna?
Romuald Szeremietiew: Nie wiem czy żyje. Można skomentować to humorystycznie, że zabili go i uciekł. To jest właśnie ten problem, że to bardzo ciężko stwierdzić. Wiemy tyle, ile Rosja nam pokazała. Rozbił się samolot. Czy spadł dlatego, że był wypadek, czy spadł dlatego, że go strącili? Jeżeli go strącili, to kto? Można wyciągnąć jeden wniosek. Kryzys w strukturach władzy Rosji nie tylko istnieje, ale się pogłębia.
Zrobili to ludzie Władimira Putina?
Nie wiadomo. Można różne rzeczy spekulować. I takie, że wcale nie było Prigożyna na pokładzie samolotu. Albo takie, że ktoś chce doprowadzić do uderzenia w Putina zabijając i Prigożyna, i jego współpracownika. Chce w ten sposób uruchomić osieroconych bojowników, wagnerowców, żeby zgładzili Putina. Trzeba to obserwować z dużą porcją popcornu, choć ja osobiście nie przepadam.
Mamy informacje o śmierci, w którą nie można wierzyć na 100 proc.?
Nic nie jest pewne, a już najmniej jest pewne to, co Rosjanie ogłaszają oficjalnie. Jak mówił już carski minister spraw zagranicznych, nie należy wierzyć wiadomościom, jeżeli nie są zdementowane. Tu nikt jeszcze nic nie zdementował.
Jak wyglądamy szerzej w kontekście naszego bezpieczeństwa? Jak długo potrwa jeszcze wojna za naszą wschodnią granicą?
Liczę na to, że Ukraińcy jednak przełamią rosyjski front i wojna zakończy się jeszcze w tym roku. Ciągle na to czekam. Intuicja podpowiada mi, że tak się stanie. Jest też wiele przesłanek, które wskazują, że tak nie będzie. Zwykle jest tak, że jeśli ocenia się daną sprawę, jako niemożliwą do zrealizowania, a jednak się dzieje.
Ma pan dobrą intuicję?
Pamiętam wszystkie nastroje i analizy z czasów komunistycznych. Ja siedziałem wówczas w więzieniu. Koledzy byli przekonani, że udało się rozbić „Solidarność” i już po zawodach. Ja mówiłem, że to jeszcze nie koniec. I zryw się udał. Moja intuicja podpowiadała mi dobrze. Nie oznacza to, że było mi z nią lekko. Nikt nie jest bardziej znienawidzony niż ten, który ma rację.
Polscy publicyści, politycy dostrzegali zagrożenie ze strony Rosji. Zachód bardzo długo nie, mimo że pierwsze akty agresji ze strony Rosji obserwowaliśmy już w 2007 r., na Gruzję. Zachód mówił o wewnętrznym konflikcie. Dlaczego?
Zachód nie chciał wiedzieć, a to gorszy stan. Gdyby nie wiedział, nie miał informacji, to jeszcze dałoby się to wytłumaczyć. Zachód nie chciał wiedzieć. Zachód zawsze przymykał oko. Od Renu przez Paryż, aż po Pireneje nikogo nie interesowało, co się dzieje na Wschodzie. To dla Zachodu za daleko, to ich nie dotyczyło. Myśleli, że Wschód to dzikie narody, które skaczą sobie do oczu, a oni spokojnie, z daleka, mogą to obserwować. Czekali tylko na kogoś, kto zrobi z tym porządek na miejscu. I, niestety, swój zbrodniczy porządek przez lata robi Rosja. A my dostawaliśmy w skórę.
Rozmawiała Edyta Hołdyńska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/659733-wywiad-szeremietiew-moze-nie-bylo-prigozyna-w-samolocie