Szok związany z Tragedią Smoleńską uczynił ludobójstwo w Katyniu tematem znów pamiętanym, ale jednak bardziej odległym. Tymczasem pierwszy odcinek drugiego sezonu serialu dokumentalnego „Reset” pokazuje jak bardzo zbrodnia z 1940 roku była związana z tą z 10 kwietnia 2010 roku. Dodając do tego naszą dzisiejszą wiedzę o skali fanatyzmu Rosjan i ich przywiązaniu do symboli, neofaszystowskiej idelogii i nienawiści wobec konkretnych części Zachodu (np. Polski) wydarzenia z pierwszych trzech miesięcy 2010 roku wydają się jeszcze bardziej druzgoczące.
Ujawnione przez Sławomira Cenckiewicza i Michała Rachonia dokumenty pokazują bowiem, że rząd Donalda Tuska porzucił walkę o uznanie Katynia za ludobójstwa na polecenie Kremla. Liderzy PO wierzyli, że w ten sposób zaskarbią sobie wdzięczność i konkretne korzyści ze strony rosyjskiej.
Już z poprzedniego odcinka wiedzieliśmy, że ówczesne MSZ zataiło przed prezydentem Kaczyńskim notatkę o tym, że głowa państwa jest niemile widziana w Rosji, że Rosjanie nie chcą gościć śp. Prezydenta. W tym odcinku autorzy pokazują, że faktycznie istniało postępowanie rozdzielenia wizyt Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska i że ludzie tego ostatniego rozmawiali o tym z Rosjanami.
Zastępcy szefów MSZ Polski i Rosji spotykają się w Moskwie. 25 stycznia do Rosji leci wiceszef MSZ Andrzej Kremer. Głównym zadaniem jakie przed nim stoi jest dopięcie szczegółów spotkania pomiędzy premierem Tuskiem a Władimirem Putinem, planowanego na 10 kwietnia 2010 roku.
Okazuje się, że Tusk podjął decyzję o stanięciu na czele polskiej delegacji - to jego wizyta w Katyniu miała być najważniejszą i jedyną oficjalną uroczystością katyńską. W ten sposób polski premier obniżał rangę wszystkich innych inicjatyw upamiętniających ludobójstwo, a już wiedział, że 10 kwietnia na ziemię katyńską poleci delgacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele.
Tusk chciał zademonstrować Putinowi lojalność w sprawie katyńskiej - scena ze wspólnym kładzeniem kamienia węgielnego pod tamtejszą cerkiew wygląda dziś nie mniej złowieszczo niż kadr z sopockiego molo.
Zarówno w sejmie podczas głosowania nad sprawami upamiętnienia Katynia, jak i w powstrzymywaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego przed wyrażaniem prawdy o zbrodni, Tusk zlekceważył historię Polski. Ot, przeszłość, można ją zamknąć w imię przyszłości. Podobnymi pragmatykami byli kolejni premierzy i ministrowie spraw zagranicznych Francji i Wielkiej Brytanii gdy w latach 30-tych i 40-tych szli na ustępstwa wobec europejskich totalitaryzmów.
Jednak przyszłość, która nadeszła, nie dała się zamknąć. Masowe groby w Iziumie (masakra nie mniejsza niż w Buczy), które widziałem latem zeszłego roku do złudzenia przypominały groby katyńskie odkryte w roku 1943. Tam co prawda zabijano nie elity, ale przypadkowych cywilów z miasta, ale fetor rozkładających się zwłok musiał być podobny. I zgnilizna polityki ustępstw wobec Moskwy - czerwonej czy czarnej - również podobna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/659504-reset-miedzy-katyniem-a-bucza-przeszlosc-wrocila