Tusk idzie szeroko. Przyjmuje do siebie każdego, kto niesie nadzieję pociągnięcia niezagospodarowanego dotąd elektoratu. Niektóre kandydatury parlamentarne stanowią jasny sygnał świadczący o kierunku, jaki przyjmie wyborcza gra. Kołodziejczak i Rozenek są wyznacznikiem bezwzględnej politycznej brutalności.
„Jestem dość umiarkowanym konserwatystą o liberalnym sercu i socjaldemokratycznym sumieniu” – oświadczył Donald Tusk w kwietniu 2022 r., próbując określić podczas występów na Uniwersytecie Rzeszowskim swoją polityczną osobowość. Osobowość – jak widać – mocno labilną, gotową przybrać każdą pozę, by osiągnąć własny cel. I choć zszedł już niemal do piekieł, obiecując aborcję na żądanie, choć porwał się na patriotyczne hasła za które dotąd drwił z Narodowców, w sondażach ani drgnie. Najwyraźniej uznał więc, że trzeba zagrać jeszcze ostrzej. Przyjął na listy wyborcze ludzi pokroju Janusza Palikota, którzy zdołają rozkręcić stary, dobry scenariusz Platformy Obywatelskiej pt. „ulica i zagranica”.
Kilkanaście dni temu Donald Tusk z dumą ogłosił, że z list Koalicji startować będzie do Sejmu Andrzej Rozenek - człowiek Jerzego Urbana i Janusza Palikota, lewicowy aktywista, uformowany w PZPR-owskim oddaniu komunistycznej wizji rzeczywistości. Jako wicenaczelny „Nie” nabrał wprawy w szkalowaniu Kościoła i polskich patriotów, w deformowaniu polskiej historii i oczernianiu Żołnierzy Armii Krajowej. Z pewnością przyda się ludziom KO, zapowiadającym – jak Sławomir Nitras – opiłowanie katolików z przywilejów. Zapewne ucieszy to także byłych esbeków, którym Tusk obiecał „naprawienie krzywd” wyrządzonych dezubekizacją przez PiS.
Najnowszy „dobytek” Koalicji Obywatelskiej to Michał Kołodziejczak, który jeszcze niedawno bezlitośnie krytykował Tuska. Osobowość polityczna równie labilna, co lider PO. Znany jest z krzykliwych akcji ulicznych, zdolny posunąć się do najbardziej szokujących działań. Czy przekona do Donalda Tuska polskich rolników? Wątpliwe. Zapewni jednak palikotowską rozróbę, uliczne pobojowisko i być może przychylność postsowieckich „obszarników”, wykupujących polską ziemię i dobrze na tym zarabiających. Zarówno miniona, jak i obecna działalność Kołodziejczaka doskonale koresponduje z koncepcjami Tuska, a przy tym gwarantuje płynne prowadzenie działań destabilizujących.
Listy KO to rozwibrowany, polityczny aliaż. Od Rozenka i Wołoszańskiego po Kołodziejczaka i Jachirę. Czy taki układ zapewni zwycięstwo? Niekoniecznie. Stworzy jednak przestrzeń do sprawnego osłabiania procesów demokratycznych w razie wygranej PiS. Nie zapominajmy, że to Platforma reanimowała lewicę i wprowadziła na swoich listach do Parlamentu Europejskiego byłych działaczy PZPR. To PO stworzyła ulicznym krzykaczom, jak Klaudia Jachira, możliwość zasiadania w ławach sejmowych i zdegradowała poziom debaty publicznej. Ma więc wprawę. Scenariusz „ulica i zagranica” zostanie uruchomiony w trybie wysokiej aktywności. Świadczy o tym także ujawniony wczoraj przez portal wPolityce.pl list komisarza Reyndersa do polskiego rządu, niosący obawy, że wyniki wyborów mogą zostać zakwestionowane poprzez podważenie statusu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która będzie decydować o ważności wyborów. Czego możemy się więc spodziewać? Zapewne bardzo brutalnej kampanii, pewnie najbrutalniejszej w dotychczasowej historii. To jednak nie koniec. Czeka nas prawdopodobnie zakwestionowanie ważności wyborów przy wsparciu politycznego aktywu, organizującego uliczne protesty i „troskliwego głosu” obrońców demokracji w Brukseli.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/659475-po-co-tuskowi-kolodziejczak-i-rozenek-niebezpieczna-gra