Chcąc uderzyć w PiS, Tusk oskarżył siebie i swego ministra zdrowia Arłukowicza, ale jest tak zanurzony w kłamstwie, że tego nie zauważył.
Jeśli bezczelność kłamstw Donalda Tuska będzie postępować w obecnym tempie, jego wyznawcom grozi kompletne pomieszanie zmysłów. 18 sierpnia 2023 r. Tusk spotkał się z mieszkańcami Włocławka i wygłosił m.in. taki wywód: „Jest taka statystyka śmiertelności na OIOM-ach. W Szwecji to niecały 7 proc. przypadków, w innych państwach europejskich w okolicy do 10 proc., w Mongolii - 23 proc. śmiertelności. No, strzelajcie, ile pod rządami PiS-u śmiertelność wynosi w polskich OIOM-ach? 42 proc.! To jest informacja z dzisiaj. Ten komunikat jest komunikatem śmiertelnym dla tylu chorych Polek i Polaków”.
Informacja „z dzisiaj” pochodzi z tekstu Judyty Watoły opublikowanego w „Gazecie Wyborczej” 21 kwietnia 2023 r. Mamy więc już jedno kłamstwo, bo „dzisiaj” było trzy miesiące wcześniej. Ale to byłoby pół biedy. Cała bieda i bezczelność kłamstwa Donalda Tuska polega na tym, że w tekście Watoły przytoczono dane za okres 1 stycznia 2012 r. – 31 grudnia 2012 r., a ukazały się one w piśmie „Intensive Care Medicine” w 2015 r. Dane z „dzisiaj” opublikowano osiem lat przed „dzisiaj”, a dotyczyły rzeczywistości sprzed 11 lat od „dzisiaj”. Dane „z dzisiaj” dotyczą więc okresu, gdy Donald Tusk był w najlepsze premierem RP, a zostały opublikowane, gdy szefową rządu była namaszczona przez niego Ewa Kopacz.
Gdyby Donald Tusk nie chciał łgać w żywe oczy, mógłby o wszystkim dowiedzieć się z tekstu Judyty Watoły z zaprzyjaźnionej z nim „Gazety Wyborczej”. Stoi tam jak byk, że „dr Jan Adamski, zmarły już anestezjolog, który pracował w Finlandii, w 2015 r. wraz z dr. Wojciechem Weiglem, prof. Andrzejem Kańskim ze szpitala na Banacha, Michaelem Hultströmem z Uniwersytetu w Uppsali i dr. Pawłem Goryńskim z Państwowego Zakładu Higieny napisali artykuł o tym, że śmiertelność na polskich oddziałach intensywnej terapii jest drastycznie wyższa niż w innych krajach”.
Gdyby Tusk nie chciał łgać, doczytałby, że „ostatecznie tekst ukazał się w ‘Intensive Care Medicine’, ale nie w formie artykułu, tylko niedługiego listu. Dane z rejestrów prowadzonych w innych krajach zestawiono w nim z danymi o leczeniu w oddziałach intensywnej terapii w Polsce zbieranymi w PZH. ‘Włączono wszystkich dorosłych pacjentów leczonych na ogólnych oddziałach intensywnej terapii w Polsce w okresie od 1 stycznia do 31 grudnia 2012 r. Nie uwzględniono pacjentów przyjętych na wysokospecjalistyczne oddziały intensywnej terapii (oddział oparzeń, oddział kardiologii, neurochirurgii)’. Wynik: śmiertelność w Polsce – 42 proc., gdy w innych w innych krajach europejskich od 6,7 (Szwecja) do 17,8 proc. (Włochy). W Ameryce Północnej – 7,2 proc., w krajach Bliskiego Wschodu – ponad 30 proc., w Brazylii – zaledwie 9,6 proc., w Tajlandii – 13,9 proc. a w Chinach – 16,3 proc. Niższa śmiertelność była nawet w Mongolii – 23,5 proc.”.
Tusk zełgał w sprawie wskaźników i czasu, którego dotyczą, ale gdyby chciał, mógłby szukać wytłumaczenia tych liczb, które jest całkiem racjonalne. A nawet powinien to zrobić, bo przecież oskarżał siebie, swojego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, ale przede wszystkim lekarzy, na których głosy zawsze liczył. Gdyby nie chciał łgać i oskarżać, w tekście „Gazety Wyborczej” przeczytałby, że „autorom listu zarzucono błędy metodologiczne. Anestezjolodzy oburzyli się, że zarzuca im się, że gorzej leczą. A nie leczą gorzej. Tylko przyjmują na intensywną terapię pacjentów w dużo gorszym stanie niż w innych krajach”.
Gdyby Tusk nie chciał łgać i to patologicznie, ze źródła, z którego zaczerpnął dane dowiedziałby się, że „wyniki analizy przeprowadzonej przez zespół prof. Wojciecha Szczeklika z UJ, a opublikowanej w 2022 r. w ‘British Journal of Anesthesia’ wykazały, że (…) ‘stosunkowo duża częstość zgonów wśród polskich pacjentów prawdopodobnie ma związek z bardzo ciężkim stanem wielu chorych przyjmowanych na oddziały’. Nie mamy gorszego sprzętu niż w Mongolii. I wcale nie jesteśmy niedofinansowani. Naszym głównym problemem jest to, kogo przyjmujemy na oddział. (…) We Włoszech czy Hiszpanii [pacjentów w bardzo ciężkim stanie] na intensywną terapię alboby nie przyjęto, albo wypisano w momencie, kiedy według wszelkich wytycznych i algorytmów już wiadomo, że to nic nie da. Wielu pacjentów przyjmowanych do IT [intensywnej terapii] w Polsce już na wstępie nie ma szans na przeżycie albo są one znikome”.
Patologiczny kłamca ma w nosie (albo jeszcze gorzej), że obraża przede wszystkim polskich lekarzy. Łże jak ruda lisica w sprawie danych, które przytacza jako te „z dzisiaj”, strzelając sobie i Arłukowiczowi w skroń. Ale jest tak uzależniony od kłamstwa, że nie chce mu się nawet przejrzeć tekstu, z którego czerpie dane, gdzie znalazłby stosowne wyjaśnienia. Jeszcze gorzej, jeśli korzysta z pomocy kogoś trzeciego. Ten ktoś trzeci może być opętany nienawiścią do rządów PiS i wciskać Tuskowi dowolny kit, ale on sam nie może być listonoszem dowolnych bredni i kłamstw. Dowodziłoby to bowiem, iż Tusk jest tak opętany wojną z PiS, że niczego nie sprawdza, że jest wręcz opętany nienawiścią. Ale w ten sposób dowodzi, że jest człowiekiem skrajnie niebezpiecznym, szczególnie gdyby odzyskał władzę. To tylko jeden przykład, ale to stała metoda działania Tuska, gdzie kolejne kłamstwa wręcz galopują. I nic mu nie przeszkadza, że te potworne łgarstwa można zweryfikować w kilka minut. To czysta patologia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/659311-klamstwo-tuska-w-sprawie-smiertelnosci-na-oiom-ach