Jest znany, ale niekojarzony z polityką ani również w ogóle z popieraniem Platformy Obywatelskiej. Jego pojawienie się na listach KO może być potraktowane przez elektorat jako gest rozpaczy, poszukiwanie na siłę znanych postaci, którymi KO może się pochwalić, by poprawić notowania - ocenia w rozmowie z portalem wpolityce.pl start w wyborach Bogusława Wołoszańskiego socjolog PAN prof. Henryk Domański.
wPolityce.pl: Obciążany współpracą z aparatem bezpieczeństwa PRL dziennikarz Bogusław Wołoszański na listach KO będzie dla obozu Donalda Tuska lokomotywą wyborczą, czy raczej obciążeniem?
prof. Henryk Domański: Wydaje się, że będzie on bardziej ciężarem, niż przyniesie Platformie Obywatelskiej wzrost jej notowań. Bogusław Wołoszański nie jest postacią popularną. Jest znany, ale niekojarzony z polityką ani również w ogóle z popieraniem Platformy Obywatelskiej. W tym kontekście jego pojawienie się na listach może być potraktowane przez elektorat jako gest rozpaczy ze strony Donalda Tuska, poszukiwanie na siłę znanych postaci, którymi może się pochwalić na listach KO po to, by poprawić jego notowania.
Krótko mówiąc – na pojawienie się Pana Wołoszańskiego na listach nie ma dobrego, ugruntowanego w sposobie myślenia o tym, na kogo warto głosować, uzasadnienia. A to nasuwa myśl właśnie o szukaniu kandydatów na listy na siłę.
Ten wybór obciąża PO w oczach jej elektoratu, czy szerzej – także gdy chodzi np. o elektorat niezdecydowany.
Szerzej, mówimy o elektoracie, który można by jeszcze do siebie przekonać. Bogusław Wołoszański to nie jest ktoś, taki kto by się cieszył popularnością. Nie jest kimś, kogo nazwalibyśmy celebrytą, kogoś wziętego ze środowiska artystycznego czy świata kultury. A tacy gównie ludzie – nie mając dla swojego startu w wyborach dobrego uzasadnienia – mogą przyciągać elektorat.
Wołoszański może być obciążeniem dla PO tym bardziej, że – jak powiedzieliśmy – jest niewyjaśniona, a może właśnie wyjaśniona sprawa jego współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL. A najgorsze jest dla niego to, że on reagował na te zarzuty. I to reagował w ten sposób, że nie dość, że współpracował, to jeszcze - jako kandydat Donalda Tuska – na zarzuty odpowiada twierdząc, że ten temat, to odgrzewane kotlety. To jest lekceważące w stosunku do historii i do samego siebie.
Potencjalny polityk powinien zareagować inaczej?
Chociażby przez klasyczny argument, że zarzucanie mu współpracy ze służbami bezpieczeństwa to atak ze strony przeciwników politycznych partii, z list której startuje. A on mówi o kotletach. To można odebrać jako potwierdzenie: rzeczywiście współpracowałem, ale dajcie mi spokój. Co to kogo może obchodzić? To moja osobista sprawa. To było kiedyś.
Te kilka elementów, które się tu nakłada, powinno przesądzać raczej o tym, że ta kandydatura raczej będzie dla PO ciężarem i na pewno nie podniesie notowań Platformy, a może je obniżyć.
Podobnie, jak Michał Kołodziejczak?
Tak. Może nie w takim stopniu, ale podobnie.
Występowanie razem z Kołodziejczakiem może - odwracając uwagę od Wołoszańskiego - może działać na jego korzyść?
Niekoniecznie. To może być traktowane jako element pewnej strategii. Nie powiem że przemyślanej, ale takiej właśnie rozpaczliwej ze strony Platformy i ze strony Donalda Tuska.
Co do Pana Kołodziejczaka, to wiadomo, że trudno to w ogóle wyjaśnić. Start na listach KO będzie korzystne jedynie dla samego Kołodziejczaka. Natomiast połączenie Kołodziejczaka i Wołoszańskiego prezentujących się na jednej scenie, w jednym obozie politycznym – to zdecydowanie działa dodatkowo na szkodę i Wołoszańskiego, i Platformy Obywatelskiej.
To, co robi Tusk, jest nie tyle dziwne, co rozpaczliwe. Sprawia wrażenie, że chwyta się brzytwy w postaci skompromitowanych albo takich, których wybór – jak mówiliśmy - nie znajduje żadnego uzasadnienia. Przykład Kołodziejczaka, który przedtem wygadywał na Platformę różne dzeczy, to tylko potwierdza.
Skoro mówimy o Kołodziejczaku i Wołoszańskim, trzeba choćby wspomnieć o trzecim króliku z kapelusza: Adamie Bodnarze.
Akurat Bodnar jest kojarzony jednoznacznie z opozycją. Już jako Rzecznik Praw Obywatelskich niejednokrotnie opowiadał o stronie Platformy Obywatelskiej. Bycie RPO akurat w kontekście startu w obozie Koalicji Obywatelskiej nie jest dla Bodnara atutem. Nie był neutralny i tak jest postrzegany. Jest to jednak ktoś, kogo nie można porównać z Kołodziejczakiem. Choćby dlatego, że z tej trójki kandydaturę Bodnara najłatwiej uzasadnić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/659206-prof-domanski-woloszanski-bedzie-dla-po-tylko-obciazeniem