„Tak, jak do tej pory mieliśmy wrażenie, że Donald Tusk był człowiekiem Moskwy i Berlina, tak teraz widzimy, że ma brata bliźniaka czy może młodszego brata. Kołodziejczak to człowiek, który ubiera się dokładnie w to samo” - ocenia alians Donalda Tuska z liderem AgroUnii w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PiS Piotr Kaleta.
wPolityce.pl: Nienowe, ale za sprawą Donalda Tuska nagłośnione zjawisko na naszej scenie politycznej, czyli Michał Kołodziejczak – jak by Pan go określił: łobuz polityczny, uzurpator jako obrońca interesów rolników, rosyjski agent…?
Piotr Kaleta: Powiedzieć o Kołodziejczaku „łobuz”, to docenić go. To termin, za którym czasem kryje się ktoś w gruncie rzeczy sympatyczny, który bywa poczciwy. A Kołodziejczyk to po prostu zdrajca. Znaleźć i dodawać mu różnych przymiotników? Nie sposób takich znaleźć. To jest człowiek, którego trzeba po prostu pogonić z polskiej polityki.
Jak wypada w zestawieniu z Donaldem Tuskiem?
Tak, jak do tej pory mieliśmy dziwne wrażenie, że Donald Tusk był człowiekiem Moskwy i Berlina, tak teraz widzimy, że ma takiego trochę brata bliźniaka, czy może młodszego brata. Kołodziejczak to człowiek, który ubiera się dokładnie w to samo.
Można by na temat Kołodziejczaka ironizować, ale problem w tym, że ten człowiek w perfidny sposób oszukał polskich chłopów, oszukał polską polską wieś - ludzi którzy z jakichś przyczyn mogli czy mogą czuć się niezadowoleni ze swojej sytuacji, z tych czy innych decyzji państwa. Kołodziejczak w bezczelny i podły sposób wykorzystał ich niezadowolenie dla swoich interesów. Brzydzę się takimi ludźmi i każdy normalny Polak powinien się takim kimś, jak Kołodziejczak, brzydzić. To tyle, co można i warto o nim powiedzieć. Moim zdaniem nie warto nawet o nim rozmawiać.
Dlaczego więc, w Pana opinii, taki człowiek znalazł się na listach wyborczych Koalicji Obywatelskiej?
Trzeba powiedzieć, że on pasuje do Platformy Obywatelskiej. Zwróćmy uwagę, że on teraz będzie podbijał tylko i wyłącznie te złe emocje, które już są. W tym jest dobry.
Do tego tylko okazał się potrzebny Tuskowi?
Tusk zbiera wokół siebie takich ludzi, by spróbować jeszcze mieć na swoim pokładzie kogoś, kogo nikt inny nie chciał. Dla niego w tej chwili każda taka postać jest wartością dodaną, która może mu się przydać, a przynajmniej nie zaszkodzi. Proszę pamiętać, że listy wyborcze KO nie są jeszcze zamknięte. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby na nich jeszcze pojawił się prof. Jan Hartman lub inne osoby, które zupełnie nam się w tej chwili w głowie nie mieszczą, ale mieszczą się w głowie Tuska.
Jednak wyborcy PO to wszystko, tę mizerię polityczną, przecież widzą. Na co Tusk liczy?
Już powiedziałem: liczy, że może gdzieś jest jeszcze jakaś nisza wśród wyborców, jakiś miejsce, gdzie – licząc na swój żelazny elektorat, który zagłosuje na niego wbrew wszystkiemu - mógłby zyskać dodatkowe kilka procent głosów. Żeby przynajmniej spróbować powalczyć o lepszy wynik wyborczy.
A druga sprawa, to ta, że Donald Tusk obecnie będzie starał się otoczyć nowymi ludźmi, którzy będą - pod względem relacji z nim - tworzyli jakąś nową, choć wcale nie lepszą jakość, że oni będą mu za pewne rzeczy – immunitet czy choćby samo zauważenie ich i docenienie – wdzięczni. Tusk chce pozbyć się starej gwardii, która za bardzo urosła mu w piórka.
Osób takich, jak Schetyna, Grupiński czy Kidawa-Błońska?
Tusk doskonale wie, że gdy przegra wybory, ci ludzie, którzy potrafią robić politykę wewnątrz Platformy Obywatelskiej, rzucą mu się do gardła. On musi ich spacyfikować, wyczyścić z nich szeregi PO.
A swoją drogą - jeżeli Kidawa-Błońska była crème de la crème Platformy Obywatelskiej, miała być kandydatem na prezydenta, a wszyscy pamiętamy o tym, co mówiła o przekopie mierzei wiślanej, że natura go nie chce, to świadczy to – jak mówił sam Marek Belka – o beznadziejności i pustce intelektualnej w PO. A ja dodałbym, że mamy do czynienia w jej szeregach także z pustką patriotyczną.
Na koniec wracając do Kołodziejczaka – internauci wciąż wyszukują dowody na to, jak „dawny Kołodziejczak” był antyplatformerski, mówił o „trzydziestu latach nieróbstwa” Tuska i Trzaskowskiego. Kiedy już nie będzie potrzebny – Tusk zemści się i „zje go na kolację”?
Oczywiście. Tusk nie jest człowiekiem, który coś zapomina. Nie sądzę, że akurat Tusk w odpowiednim momencie Kołodziejczakowi „rzuci się do gardła”. Za wiele ich łączy. On – kiedy już Kołodziejczaka wykorzysta jako broń przeciw PiS - po prostu go pogoni.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/659195-wywiad-kaleta-kolodziejczak-to-nowa-gwardia-tuska