Sprawa usunięcia z programu Campusu Polska Rafała Trzaskowskiego panelu „symetrystów” wywołała burzę. Pojawiają się wątpliwości co do tego, czy organizacji naprawdę zależy na „otwartej debacie i dialogu”, czym tak się szczyci. W oświadczeniu stwierdzono, że powodem decyzji są „niezadowolenie i dyskomfort” uczestników związane z wypowiedziami jednego z panelistów. Teraz do sprawy odniósł się sam Grzegorz Sroczyński.
Campus Polska bez panelu „symetrystów”
Przypomnijmy, że na Campus Polska Przyszłości, organizowany z inicjatywy Rafała Trzaskowskiego, zaproszenie otrzymali Marcin Meller, Dominika Sitnicka, Grzegorz Sroczyński oraz Jan Wróbel. Wśród tych, których oburzył ten panel było wielu twitterowych hejterów spod hasztagu Silni Razem, ale także Roman Giertych. To mecenas zwrócił się do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, aby ten „skorygował błędne zaproszenie symetrystów, które wystosował pan poseł Nitras”. I jak widać zwrócił się skutecznie.
Decyzja Campusu o usunięciu panelu „symetrystów” wywołała oburzenie wśród dziennikarzy, którzy stwierdzili, że tak mogą wyglądać „wolne media” i „wolność słowa”, jeśli opozycja wygra wybory.
W oświadczeniu opublikowanym w sieci Fundacja Campusu Polska – bo to ta organizacja podpisała się pod pismem zamieszczonym na Twitterze – możemy przeczytać, że powodem odwołania panelu były wypowiedzi jednego z jego uczestników.
Niestety, w ostatnich dniach otrzymaliśmy wiele sygnałów od uczestników i gości Campusu, którzy wyrażali swoje niezadowolenie oraz poczucie dyskomfortu związane z wypowiedziami publicznymi jednego z wcześniej zaproszonych przez nas panelistów. Uznaliśmy, iż w poczuci odpowiedzialności nasza reakcja i próba rozmowy na temat składu konkretnego wydarzenia jest potrzebna
– stwierdzono w oświadczeniu.
CZYTAJ TAKŻE:
Sroczyński zabiera głos
Teraz do całej sprawy odniósł się sam zainteresowany – Grzegorz Sroczyński. W tekście zamieszczonym na łamach gazeta.pl publicysta wskazał, że Marcin Meller, nie zgadzając się na zmianę składu gości „zachował się przyzwoicie”, ale sytuacja daje do myślenia, bo „kierownictwo PO przestraszyło się grupy twitterowych hejterów spod znaku Silni Razem”.
Sroczyński wyjaśnił, że jego spór z tą twitterową grupą trwa od miesięcy, a działania Silnych Razem są „szkodliwe, toksyczne i osłabiają opozycję”. Dodał, że grupa ta atakuje wszystkich, którzy śmią cokolwiek złego – ich zdaniem – powiedzieć o politykach PO.
(…) ale w tej optyce nawet Monika Olejnik to „kretynka”, która wysługuje się PiS-owi. Rozumiecie to? Olejnik - która nienawidzi PiS-u całą sobą łącznie z butami - jest przez sektę wyklinana, ponieważ jak przychodzą do niej Platformersi, to też ich magluje, bo po prostu jest dziennikarką z krwi i kości, a nie funkcjonariuszką PO, jak chcieliby Silni Razem
– podkreślił Sroczyński dodając, że kierownictwo Platformy ulega tej grupie hejterów – „przestraszyło się i uciekło”.
Wybaczcie, ale sytuacja, kiedy największa partia opozycyjna, która ma za chwilę pokonać cały PiS, boi się kilku nienawistników z TT - jest co najmniej dziwna
– napisał publicysta.
Zwrócił uwagę, że nie istnieje coś takiego, jak „wielki twitterowy lud”, który pomógłby PO wygrać wybory, bo media społecznościowe są pełne manipulacji, o której uczestnicy Campusu Polska wiedzą.
Wybory nadal wygrywa się w Końskich, a nie na Twitterze. To nie jest żaden istotny „głos wyborców”, tylko zakrzywienie czasoprzestrzeni. Nic ważnego tu nie ugracie, a jedynie podbechtujecie agresywny, niby-tłum, który rozsiewa na opozycji kwasy. I przestrzegam, że zaraz wejdą wam na głowę
– podkreślił wskazując, że „Silni Razem jako zjawisko to toksyczna sekta”.
Sroczyński ostrzegł też opozycję przed takimi sojusznikami jak Silni Razem, dopóki jeszcze to politycy decydują o tym, co im „wolno, a co nie we własnej partii”.
wkt/wpolityce.pl/gazeta.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/658979-sroczynski-zabiera-glos-ws-campusu-polskapo-ulega-hejterom