Donald Tusk kąsa. Tak jak umie, czyli brutalnie i mijając się z prawdą. Gdy premier Mateusz Morawiecki zapytał, gdzie się podziały pieniądze z hurtowej prywatyzacji za czasów PO-PSL, odpowiedział tak:
Jako były prezes banku kręcący się gorliwie przy tamtych prywatyzacjach poszukaj ich na swoich prywatnych kontach.
Atak nikczemny, mający odwrócić konta ogonem. To Tusk wyprzedał majątku narodowego za 60 miliardów złotych. A premier Morawiecki owszem, pracował w banku, ale tę dobrze płatną pracę porzucił, by odbudowywać Polskę. Dokładnie odwrotnie, niż zrobił Tusk, który z Polski po prostu uciekł - na rzecz dobrze płatnej fuchy w Brukseli.
Platforma buduje fałszywą symetrię. To jej ostania linia obrony. Wymiana części stacji benzynowych oraz sprzedaż mniejszościowych udziałów Saudom - wynikające z nakazów unijnych - mają równoważyć masowe i głupie wyzbywanie się dorobku pokoleń, często za bezcen, także na rzecz krajowych oligarchów. Wydawanie czasowych pozwoleń na pracę ma być tym samym co faktyczna zgoda na przyjęcie setek tysięcy imigrantów z krajów Azji i Afryki. I tak dalej, i tak dalej. Szum, piana, pogarda dla faktów.
Ale nie dajmy się zwieść. To jest desperacja. Te letnie, gorące dni na przełomie lipca i sierpnia przyniosły zasadniczy przełom w dynamice kampanii. PiS zmierza po zwycięstwo, Platforma już czuje, że zaczyna tracić, że utraciła kontrolę nad kampanią. Stąd te spazmy, stąd ten jad.
Podsumujmy.
Po pierwsze, PiS zrozumiało, że kampania negatywna już trwa, i to od dawna, ponieważ toczy ją Platforma. Toksyczne, brutalne ataki nie pozostawiły wyboru. Jakie fakty można przeciwstawić twierdzeniom o rządzie jako „seryjnym mordercy kobiet”, o „smrodzie”, „truciźnie”? Jakie grafiki wygrają z takim poziomem żółci? To nie jest nawet żyletka, to już maczeta. I trzeba z tego wyciągnąć wnioski, przedstawiając społeczeństwu jasny wybór. Polacy muszą wiedzieć co ich czeka, gdy Tusk znów dojdzie do władzy.
Po drugie, PiS odmówiło Platformie prawa do zdefiniowania pól, na których będzie toczyła się kampania wyborcza. Nie weszło w zderzenie wokół tzw. kwestii kobiet (medialna kreacja), zmilczało „sprawę pani Joanny”. I teraz Tusk został z pustymi rękoma. Nie przywołuje pani Joanny, media opozycyjne też ją porzuciły. PiS dostrzegło prowokację, i sprawnie ją ominęło.
Po trzecie, PiS wybrało własne pola konfrontacji, i wybrało je doskonale. Pytania referendalne oraz cała oś kampanii krążą wokół dwóch zagadnień: gospodarki i bezpieczeństwa. PiS ma w tej sferze czasem wyraźną, a czasem miażdżącą przewagę nad opozycją, zwłaszcza nad Tuskiem, i to zaprocentuje w wyborach. Każdy kąśliwy atak Tuska w tym obszarze pracuje na rzecz PiS. Każdy. To są głębokie kody, i żaden najlepiej napisany tweet Tuska nic tu nie zmieni.
W sumie PiS przestało odgrywać rolę bezradnej ofiary przemocy domowej, która dochodzi do wniosku, że najlepiej jest milczeć, najlepiej być biernym, ponieważ każde działanie przynosi cierpienie. Nie daje to, rzecz jasna, pewności zwycięstwa, ale daje pewność, że wynik będzie lepszy niż przy strategii wyłącznie pozytywnej. Tamta ścieżka - testowana intensywnie przez ostatnie miesiące - sukcesu dać nie mogła. To już pewne. Na pewno nie po ośmiu latach rządów, nie w czasie tak poważnych, niezawinionych przez rząd wstrząsów (Covid, wojna).
Niech Tusk kąsa. Jeśli kąsa w obszarach przez PiS wskazanych, pracuje na rzecz partii rządzącej.
I jeszcze jedna refleksja: Tusk chciał referendum na temat dalszych rządów PiS. Referendum rzeczywiście będzie, ale na temat powrotu Tuska do władzy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/658341-ataki-tuska-to-desperacja-widzi-ze-pis-idzie-po-zwyciestwo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.