„Na dwa miesiące przed wyborami nie da się już naprawić starych błędów, a jeśli obóz Platformy je przegra, może nigdy już nie wrócić do władzy. Taka byłaby cena zastygnięcia w kręgu tych samym opinii” - wieszczy na łamach portalu dziennik.pl Andrzej Krajewski.
Jako istotę problemu politycznego publicysta podaje ostatnią burzę w mediach społecznościowych.
Oto Rafał Trzaskowski zaprosił na Campus Polska Przyszłości: Marcina Mellera, Dominikę Sitnicką, Grzegorza Sroczyńskiego oraz Jana Wróbla. Panel dyskusyjny, w którym wezmą udział, opatrzona jest tytułem (niektórzy uznają go za obelgę): „Symetryści”
— pisze Krajewski.
I wyjaśnia, że „w Olsztynie na spotkaniu elit liberalno-lewicowych, które winno zaowocować intelektualnym fermentem (…), zjawią się ludzie, mogący zintensyfikować krytyczne myślenie”.
Ten ruch, zdaniem publicysty, miał być odbierany jako próba otwarcia Platformy na „symetrystów”. A to z kolei, dla twardego elektoratu partii okazało się być krokiem o jeden most za daleko.
Obelgi i groźby
Dezaprobata, jak pisze dalej publicysta, została wyrażona w mediach społecznościowych mieszaniną obelg i gróźb pod dobrze znanym hasztagiem #SilniRazem.
Niespodziewane zdobycie parlamentarnej większości w 2015 r. przez Zjednoczoną Prawicę skupioną wokół PiS, stanowiło dla przegranych szokujące wydarzenie. Choć przecież Platforma, opuszczona przez Donalda Tuska, który wybrał posadę w Brukseli, zrobiła co tylko mogła, by przerżnąć najpierw wybory prezydenckie, a zaraz po nich te do Sejmu i Senatu
— przypomina.
Pomimo przegranej nastroje w Platformie pozostawały wyśmienite. Panowało niezrozumienie przegranej. W odpowiedzi przyjęto jednak taktykę, zdaniem publicysty, stanowiącą już przejściową aberrację. Obrano strategię przejścia w stan opozycji totalnej, która zradykalizowała działaczy.
W sumie zaraz po 2015 r. opozycja musiała wypluć „symetrystów”, bo grozili oni zacieraniem polaryzacji i osłabianiem ducha walki. Z nimi na pokładzie opozycja nie mogłaby być totalna
— wyjaśnia Krajewski.
Totalna opozycja
Nawet, gdy PiS „potykał się o własne nogi i walił nosem w beton, a jego prezes wpadał na obłędne pomysły w stylu wyborów kopertowych, opozycja na tym nie zyskiwała. Ba! Ona na kryzysach potrafiła stracić” - pisze publicysta. I zauważa, że reakcje polityków opozycji i na rządzących i na czynniki zewnętrzne, jak choćby kryzys migracyjny, nie tylko nie sprawiły, że zyskiwała ona poparcie, a stało się na odwrót.
Jak twierdzi publicysta, wynikało to z faktu, że opozycja stała się zakładnikiem wspierających ją mediów i liderów opinii. A ci wyrażali przekonanie, że należy zawsze mówić i postępować odwrotnie do tego, jak postępuje PiS.
W obu scenariuszach końcowa klęska zdaje się być nieuchronna i przywodzi na myśl zniknięcie we Włoszech chadecji. Przecież tak potężnej po II wojnie światowej. Ona również na początku lat 90. ubiegłego stulecia nie zauważyła, że czasy się zmieniły i należałoby za nimi nadążyć. Zaś takich spóźnień, gdy odpowiednio wcześnie nie zdiagnozowało się sytuacji, już nie daje się nadrobić
— przestrzega publicysta. To znamienne, że coraz więcej osób dostrzega nikłe szanse na zwycięstwo „totalnej opozycji”, a tego rodzaju politykę nadal uprawiają opozycyjni liderzy.
edy/dziennik.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/658305-kleska-opozycji-nieuchronna-czarne-scenariusze-publicysty
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.