Mija właśnie dwie lata od momentu, gdy na białoruskim terytorium, tuż przy granicy z polską wsią Usnarz Górny, imigranci sprowadzeni przez białoruskie służby - przy ich pomocy - stworzyli obóz, wokół którego później miały miejsce histeryczne i żenujące sceny.
Operacja białoruskiego KGB o kryptonimie „Śluza” stała się podstawą dla masowej dezinformacji ze strony wielu mediów - kreowano fikcyjny stan prawny (mówiąc o rzekomym „pasie ziemi niczyjej” pomiędzy granicami, jak napisano w „Gazecie Wyborczej”), wprowadzano opinię publiczną w błąd, bezwzględnie atakując polskich strażników granicznych. Znamy te wydarzenia, ale po dwóch latach chciałbym podzielić się refleksją, która - zdaje się - dotąd nie została uwzględniona w debacie publicznej. Te przemyślenia narodziły się w trakcie pisania książki „Wewnętrzny front. Łukaszenki wojna informacyjna i kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej”, do której bibliografia obejmuje ponad tysiąc materiałów medialnych z tamtego okresu.
Z obserwacji samego Usnarza Górnego oraz z lektury setek artykułów z „Gazety Wyborczej”, „Dziennika Gazety Prawnej” i „Rzeczpospolitej”, a także materiałów wideo z miejsca wydarzeń, płynie pewne wnioski: to kobiety odegrały aktywniejszą rolę w kwestii naruszania granicy i wpuszczania większej liczby imigrantów z Bliskiego Wschodu i rola ta była bardziej histeryczna. Pamiętamy bohaterkę reportażu TVN, która z łzami w oczach opowiadała o Ibrahimie, który przepłynął podlaskie rzeki przez sześć dni. Również lekarki i wolontariuszki, krzycząc na polskich funkcjonariuszy przed kamerami „Faktów”, odgrywały istotną rolę.
Spośród prawie 500 przypisów mojej pracy łatwo dostrzec, że także wśród dziennikarzy, którzy sympatyzowali z imigrantami, wyróżniały się kobiety - samodzielnie lub w duetach, pisząc histeryczne teksty, dążące do eskalacji lub koloryzujące obraz na granicy polsko-białoruskiej.
Wspominanie o tym może budzić kontrowersje w dobie poprawności politycznej, gdzie dominujące media często uważają mężczyzn za słabszych, niegodnych uwagi kobiet, nie dorównujących im pod względem społecznym i zasługujących na szybkie odrzucenie, gdy kobieta o wyższym statusie uzna to za stosowne. Również z tego powodu nie jest łatwo poruszać ten temat w internecie, gdzie dyskusje stają się skrajne, a każda subtelna uwaga wobec problemu wywołuje ekstremalne reakcje - zarówno szyderstwo wobec kobiet, ich ewentualnej słabości wobec mężczyzn z innych kultur, jak i oskarżenia o mizoginizm, dyskryminację i brak szacunku dla płci pięknej.
Być może to kobieca wrażliwość, chęć opieki i większa empatia skłaniały do otwartości na imigrantów z odległych krajów. Jednakże może to być także objawem pewnych problemów cywilizacyjnych, takich jak samotność, łatwowierność czy podatność na manipulacje i działania socjotechniczne oraz epatowanie konkretnymi obrazami. Pamiętam, jak w Usnarzu Górnym trzydziestoparoletni Ahmed wychylał się z krzaków i okrzykami informował o tym, co dzieje się w obozie. Kobiety po polskiej stronie, które stanowiły co najmniej dwukrotną przewagę w liczbie (podobnie jak autorzy reportaży z granicy), przyjmowały wszystkie słowa Ahmeda bez weryfikacji, co było widoczne w ich podekscytowanym zachowaniu.
Obecnie reklamodawcy potrafią precyzyjnie wybierać grupy docelowe dla swoich produktów, dopasowując reklamy nie tylko do płci, wieku, wykształcenia czy zawodu, ale także do cech charakteru. Tajne służby posługują się jeszcze bardziej precyzyjnymi narzędziami, przekraczającymi granice poprawności politycznej. Bez wątpienia w ostatnich latach kobiety znalazły się w centrum dezinformacji i manipulacji w Polsce, a to właśnie na nich skupiają się cyniczne zabiegi manipulacyjne o charakterze politycznym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/657885-dwa-lata-po-usnarzu-gornym-smutna-rola-kobiet-w-prowokacji