Gdy chodzi o jej znaczenie, konsekwencje – można powiedzieć, że ta kampania wyborcza będzie kluczowa dla naszej przyszłości. Najważniejsza po 1989 r., ponieważ mamy czas przesilenia nie tylko w polskiej polityce, ale generalnie w układzie regionalnym i globalnym. Możemy mówić także o przesileniu w znaczeniu następującej właśnie zmiany pokoleniowej, czyli kształtowania umysłów i serc” - ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl Artur Wróblewski, amerykanista z Uczelni Łazarskiego.
wPolityce.pl: Ogłoszenie przez prezydenta daty wyborów parlamentarnych de facto rozpoczęło trwającą ponad 60 dni kampanię przedwyborczą. Jaka ona będzie?
Artur Wróblewski: Gdy chodzi o jej znaczenie, konsekwencje – można powiedzieć, że to będzie kampania kluczowa dla naszej przyszłości. Najważniejsza po 1989 r., ponieważ mamy czas przesilenia nie tylko w polskiej polityce, ale generalnie w układzie regionalnym i globalnym. Możemy mówić także o przesileniu w znaczeniu następującej właśnie zmiany pokoleniowej, czyli kształtowania umysłów i serc.
Wiele wskazuje na to, że będzie to kampania oparta przede wszystkim o emocje.
To wynika z ogromnej w ostatnich latach polaryzacji społeczeństwa, kiedy doszło do stworzenia mocnych linii podziałów społecznych, które – wydaje mi się – są sztucznie wygenerowane przez różnego rodzaju siły często zewnętrzne, które mają działać na polskie społeczeństwo, żeby je dzielić i żeby ludzie się kłócili. Jedną z tych linii polaryzacji, takiego podziału, jest wojna światopoglądowa.
Przez kogo jest ona podsycana?
Często przez lewicowe media i organizacje pozarządowe, które funkcjonują w Polsce. Z kolei społeczne sondaże pokazują, że społeczeństwo polskie jest zainteresowane przede wszystkim gospodarką. Po drugie – interesuje nas bezpieczeństwo w pojęciu szerokim: bezpieczeństwo energetyczne, żywnościowe, ale przede wszystkim to wiążące się z budową i wzmacnianiem polskich sił zbrojnych i obroną polskich granic Polski oraz z suwerennością. Na trzecim natomiast, czy nawet dalszym miejscu, są kwestie światopoglądowe.
W związku z tym pojawia się odwołujące się do emocji pytanie: kto lepiej przekona swoich wyborców czy potencjalnych wyborców, a przede wszystkim „milczącą większość”, że lepiej zadba o sprawy naszej gospodarki: o utrzymanie miejsc pracy i generowanie nowych poprzez nowe inwestycje, jak również rozwój polskiej infrastruktury strategicznej i krytycznej: dróg, lotnisk itp.
Tu przewagę teoretycznie powinien mieć PiS.
Wystarczy wymienić w tym kontekście choćby CPK, które będzie hubem na cały świat, jak również budowanie dróg wodnych w Polsce, budowanie tego, co określamy mianem pewnej suwerenności czy autonomii gospodarczej, czyli budowania modelu gospodarczego opartego na pewnej autonomii własnej sił gospodarczych, a nie budowania modelu zależności od np. sąsiadów Polski i ich stanów gospodarki, budowania modelu outsourcingu - tworzenia różnych rzeczy dla innych.
Natomiast bezpieczeństwo, to oczywiście suwerenność obronna naszych granic i wzmacnianie poczucia stabilności, która np. daje poczucie stabilności dla inwestorów, i budowy polskiej armii w ramach NATO i sojuszu z USA. To są dwie kluczowe sprawy.
Jednak według ostatnich badań United Surveys dla Wirtualnej Polski sondażowa różnica między Polakami uważającymi, że lepiej żyje się za czasów rządów prawicy (43,9 proc.) i uważającymi, że lepiej było za czasów rządu PO-PSL ( 43,6 proc.), wynosi niecałe 0,5 proc. Więcej, niż co dziesiąty, pytany o to Polak (12,5 proc.) nie ma zdania w tej sprawie.
Większość w Polsce to ludzie mądrzy, obdarzeni pewną intuicją, natomiast po pierwsze Polacy w większości nie znają się na gospodarce na tyle, by móc rzeczowo ocenić, kiedy było lepiej. Po drugie – mamy, niestety, w Polsce linie podziału i polaryzacji wokół także kwestii światopoglądowych.
Z jednaj strony mamy lewicowe media i środowiska wmawiające Plakom, że PiS jest zagrożeniem, konserwatyzmem, obskurantyzmem i ciemnogrodem. Ale i z drugiej strony mowa jest o tym, że grozi nam lewactwo. I właśnie te logicznie mniej znaczące, emocjonalne kwestie – co widzimy w badaniach opinii społecznej - konstytuują nam takie proporcje odczuwania naszej sytuacji. W takiej perspektywie w grę wchodzi np. nie obiektywny obraz warunków naszego życia, ale przekonanie, że kiedyś mieliśmy mniej lub więcej wolności, praworządności itp.
Niektórym rzeczywiście w latach 2007-2015 lepiej się żyło.
Tak, kiedy nie kontrolowały ich Izby Skarbowe, można było omijać płacenie podatków. Natomiast środowiska, które nie korzystały z różnych stwarzanych przez koalicje PO-PSL benefitów opowiadają się raczej za PiS ze względu na to, że wraz z koalicją prawicy nastał pewien porządek, pewien legalizm i praworządność przynajmniej w pewnych obszarach.
Podobnie jest z kwestiami światopoglądowymi. Dla wielu wolność, czyli „lepsze życie”, to legalizacja aborcji, więcej praw dla środowisk LGBT. I skutkiem jest myślenie typu: kocham wolność, więc będę głosował na PO. Natomiast „na końcu dnia” obiektywnie okazuje się, że dla Polaków – jak mówiłem - ważna jest gospodarka i bezpieczeństwo, ponieważ bez tego kwestie światopoglądowe, kłótnie o aborcję, udział w paradzie równości czy czarnym marszu – to wszystko staje się problemami czysto teoretycznymi, schodzącymi na dalszy plan.
To dlatego lekceważy się po stronie opozycji konieczność tworzenia mocnej armii, lekceważy się problem nielegalnej migracji itp.
Z pewnością kiedy nie zlekceważy się tych spraw, trudniej bawić się w wojenkę o to, ile ma być w Polsce płci. Trudniej jest rządzić ludzkimi emocjami, które sprawiają, że kiedy nie lubimy kogoś – uważamy, że za jego rządów żyje się nam gorzej.
Gdy patrzymy z punktu widzenia logiki, biorąc pod uwagę stan gospodarki i bezpieczeństwa, mamy różnicę między niebem, a ziemią. Mamy sojusz z Amerykanami, wspomnianą budowę mocnej armii, obietnicę budowy CPK – lotniska, które będzie kołem napędowym polskiej gospodarki, plus drogi. Pamiętajmy, że podpisaliśmy w 2019 r., w czasie wizyty prezydenta Dudy w Waszyngtonie, memorandum o tym, że np. na CPK będą kontrole graniczne amerykańskich strażników granicznych. Czyli to będzie lotnisko – hub na 65 milionów pasażerów plus, które rozrusza nam gospodarkę i stworzy też dodatkową płytę lotniskową dla ewentualnego amerykańskiego przerzutu żołnierzy.
Mówimy więc o zupełnie o innych realiach, innych czasach, nowej jakości budowy polskiej autonomii gospodarczej, opartej na niezależności od zewnętrznych, większych gospodarek w Unii Europejskiej.
Mamy „na świeżo” przykład Manfreda Webera, przewodniczącego w europarlamencie Europejskiej Partii Ludowej, który zapowiada, że EPL będzie zwalczać PiS. Mamy spodziewać się podczas kampanii przypadków skierowanych przeciw rządzącym akcji „z zewnątrz”?
Jak najbardziej. Spodziewajmy się skoordynowanej akcji rezolucji z Parlamentu Europejskiego, nacisków i gróźb Komisji Europejskiej. Polacy – odrzucając wspomnianą emocjonalność, a posługując się, jak Niemcy, zimną logiką – wini wiedzieć, że szykowana jest kampania, która ma blokować udrażnianie Odry i budowę nowego podejścia do portu w Świnoujściu, szykowana jest blokada CPK na podstawie praw środowiskowych i działania ekoaktywistów. Dalej mamy mrożenie środków z KPO dla Polski. Wszystko to, by tworzyć nacisk, by pewna formacja – można powiedzieć – nomenklaturowa, która jest poukładana z interesami elit niemieckich, doszła do władzy.
Nie jest dobrze, kiedy siły zewnętrzne mieszają się z polską politykę. My to przerabialiśmy już w XVIII w. i każdy uczeń szkoły podstawowej wie, jakie były tego konsekwencje. Unia Europejska jest jak najbardziej ważna, ale nie możemy być zakładnikiem czyichś interesów gospodarczych, interesów protekcjonistycznych Niemiec czy Francji.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/657855-wroblewski-o-kampanii-wyborczej-pojedynek-emocji-z-logika