„Wydaje mi się, że w poprzednim roku doszło do zastraszenia nauczycieli, którzy w pewnej części są poddani presji administracyjno-organizacyjnej” - mówił w programie „Gorące pytania” na antenie telewizji wPolsce.pl prof. Wojciech Roszkowski, historyk, autor podręcznika „Historia i Teraźniejszość”, odnosząc się do ostrego ataku, jaki na książkę i niego samego przypuściły środowiska lewicowo-liberalne.
Profesor Wojciech Roszkowski wyjaśnił w rozmowie z Jakubem Maciejewskim w telewizji wPolsce.pl jakie wrażenie wywarł na nim atak Donalda Tuska i skoligaconych z nim mediów i środowisk na podręcznik Historia i Teraźniejszość. Przypomnijmy, że główne zarzuty wobec publikacji prof. Roszkowskiego dotyczyły kwestii opisania procedury in-vitro jako „hodowli dzieci, których nikt nie chce”.
In-vitro
Te słowa dotarły do mnie również przez ich skutki, bo wydaje mi się, że to był zasadniczy początek tej zeszłorocznej nagonki na podręcznik i na mnie. Premier Tusk w swoim wystąpieniu nie wymienił mojego nazwiska, tylko potraktował mnie na zasadzie zbiorowego autora, że jestem ministrem Czarnkiem i jego współpracownikami. To dosyć dziwne sformułowanie. Całe to wzruszenie pana premiera jest chybione o tyle, że jako przewodniczący Rady Europejskiej powinien znać tysiące dokumentów UE, w których mowa jest o prawach reprodukcyjnych – podkreślam – reprodukcyjnych, gdzie prokreację traktuje się jako produkcję dzieci
— stwierdził prof. Roszkowski.
W związku z tym, ta nomenklatura hodowlano-produkcyjna nie powinna być mu obca. Faktem jest, że nie użyłem tam słowa in-vitro, tylko pisałem o szerszym zjawisku, które pan tu dokładnie opisał w całym tym kontekście – odrywanie prokreacji od seksu i bardzo różnych skutków cywilizacyjnych tego zjawiska. Oczywiście nie ma miejsca na rozwijanie tego tematu w podręczniku dla piętnasto- czy szesnastolatków, natomiast trzeba im zwrócić uwagę na ten moralny aspekt produkcji dzieci. Teraz używam tego słowa w znaczeniu takim, w jakim używa się go w Unii Europejskiej
— uzupełnił.
Kwestia Wałęsy
Jakub Maciejewski dopytywał swojego rozmówcę dlaczego tak mało miejsca w drugim tomie swej książki poświęcił postaci Lecha Wałęsy, a zwłaszcza, że HiT jedynie wzmiankuje o fakcie wybrania Wałęsy na przewodniczącego „Solidarności”, która nie wiedziała, że jest on zarejestrowany jako agent Służby Bezpieczeństwa.
O Lechu Wałęsie jest w podręczniku parę zdań i oczywiście tego zdania można się „uczepić” na zasadzie, że nie wiedziano – no ktoś wiedział, ktoś nie wiedział. My, miliony członków „Solidarności” nie wiedzieliśmy. Wiedziało o tym dość wąskie grono współpracowników Wałęsy z komitetu w Gdańsku, no ale to była wiedza – po pierwsze niepewna, bo nie oparta na dokumentach, a po drugie jednak wspólna dla ograniczonej liczby ludzi
— tłumaczył prof. Roszkowski.
Jest o tym dalej, gdzie istnieją dokumenty, wskazujące na to, że był agentem SB – chyba przy okazji jego prezydentury o tym wspominam. W każdym razie Wałęsa jest znaczącą postacią, więc ja go wymieniam dwa czy trzy razy, jeszcze chyba w stanie wojennym i potem omawiam jego prezydenturę, wskazując właśnie na jego uwikłania i ich znaczenie. Moim zdaniem, już jako historyka, jego rola jako współpracownika SB nie wpłynęła specjalnie na jego decyzje jak przewodniczącego „Solidarności” w latach 1980-1981. Moim zdaniem trudno było sobie wyobrazić optymalną linię Związku w tamtym tragicznym, strasznie skomplikowanym czasie. Natomiast niewątpliwie jego uwikłania wynikły w czasie prezydentury i o tym napisałem dalej
— dodał naukowiec.
Osobiste opinie?
Autor podręcznika „Historia i Teraźniejszość” odrzucił zarzuty, jakoby przy pisaniu swojej książki kierował się chęcią narzucania czytelnikom własnych opinii na tematy polityczne i społeczne. Zwrócił natomiast uwagę, że jako uważny obserwator współczesnej kultury, wyraził problemy społeczne, jakie niesie brutalizacja życia publicznego, mieszkanie rozrywki z informacją, wulgaryzacja kultury i dominacja przemocy w przestrzeni publicznej, które stanowią nieodłączny element naszej teraźniejszości.
To, o czym ja piszę, ma miejsce. Ja zresztą zaznaczam, że istnieją bardzo pozytywne produkcje współczesnej kultury - oczywiście tego się „czepiono”, bo ja tu „Pasję” Mela Gibsona wymieniam – natomiast o zjawiskach negatywnych we współczesnej kulturze piszę, bo one mają miejsce. A propos słów rapu, można by zacytować pewną anegdotę, jak podczas konkursu nagród Grammy producentowi z Warner Brothers polecono przeczytanie tekstu jednego z laureatów no i on się zająknął po paru zdaniach, bo tam co drugie słowo było niecenzuralne. Dlatego ja się z tych słów nie wycofuję, gdyż uważam, że współczesna kultura masowa coraz bardziej epatuje gwałtem, wulgarnością i dosłownością. Kultura wymaga pewnej intymności, nie dosłowności
— oświadczył prof. Roszkowski.
Strach polityków
Podręcznik prof. Roszkowskiego zawiera mnóstwo faktów, poszerza wiedzę o zimnej wojnie, transformacji ustrojowo-gospodarczej w Polsce. Jednakże większość mediów specjalnie wyjmuje z kontekstu książki kilka akapitów, aby tym mocniej uderzyć w Roszkowskiego i jego publikację. Na szczególną uwagę zwracają fragmenty książki, które wyznaczają pewnego rodzaju oś etyczno-moralną, która jest wyraziście opisana przez autora, a na której politycy mogliby znaleźć swoje miejsce - jedni w miejscu korzystnym, inni w niekorzystnym.
Uderz w stół – nożyce się odezwą. Jeśli ktoś w mojej książce znajduje siebie w niekorzystnej pozycji, to powinien spojrzeć w lustro i się nad tym zastanowić. Ja w mojej książce żadnych nazwisk nie wymieniam, natomiast jest to uwaga ogólniejsza natury dydaktycznej. Nastolatki powinny być w stanie zastanowić się nad tym jakie miejsce Polska zajmuje w świecie, czy politycy grają powyżej naszych możliwości czy poniżej. W tym podręczniku zawarłem wiele tego rodzaju nakłonień do namysłu nad tym w jakim świecie żyjemy i jakich wyborów powinniśmy dokonywać, ale ja nie wskazuję tu na kogo głosować, tylko raczej według jakich kryteriów i to jest zamysł dydaktyczny tego podręcznika
— wyjaśnił autor podręcznika.
Presja na nauczycielach
Prof. Wojciech Roszkowski zdradził w telewizji wPolsce.pl jaka jest refleksja w sprawie skuteczności nagonki przypuszczonej na jego podręcznik.
W zeszłym roku ta nagonka była dosyć skuteczna, ale ponieważ pierwszy tom rozszedł się w ogromnym nakładzie poza szkołami, to wydaje mi się, że duża część czytających ten podręcznik w Polsce będzie w stanie z dystansem odnieść się do tej nagonki i zacznie inaczej patrzeć na ten podręcznik, zachęcając i młodzież i nauczycieli, którzy przekonają się, że nie ma tam żadnych gorszących rzeczy i przestaną się bać. Wydaje mi się, że w poprzednim roku doszło do zastraszenia nauczycieli, którzy w pewnej części są poddani presji administracyjno-organizacyjnej.
— podsumował Roszkowski.
CZYTAJ TEŻ:
pn/wPolsce.pl/Youtube
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/657718-tylko-u-nas-prof-roszkowski-o-ataku-na-podrecznik-hit