Jak podała ukraińska agencja Ukrinform, obecnie bezpośrednie straty Ukrainy z powodu rosyjskiej agresji – mowa o fazie po 24 lutego 2022 roku - wynoszą około 149 miliardów dolarów.
Mówimy o szkodach bezpośrednich – zniszczonych budynkach, samochodach, a nie o całkowitej kwocie szkód, która uwzględnia straty ludzkie
-
- stwierdza Maksym Niefiodow z Kijowskiej Szkoły Głównej Handlowej.
Podkreślmy: bezpośrednie. Do tego trzeba doliczyć spadek Produktu Krajowego Brutto, który obniżył się na Ukrainie o 30 procent. Straty gospodarcze w lutym, równo rok po napaści putinowskiej, eksperci wyliczali na 750 miliardów dolarów. Do tego morze szkód trudnych do oszacowania: tysiące zabitych cywili i żołnierzy, którzy już nie będą budowali dobrobytu kraju. Wyjazdy za granicę milionów obywateli, koszty opieki nad uchodźcami wewnętrznymi, wydatki na leczenie rannych, traumy, utracone lata rozwoju firm, pogorszenie poziomu edukacji, ucieczka kapitału.
I oczywiście wydatki na zbrojenia. Walcząca z okrutnym wrogiem Ukraina musi kupować broń i amunicję tam, gdzie chcą jej sprzedać i za podyktowaną cenę. Nie ma wyjścia. Działa w sytuacji krytycznej.
Mając tę wiedzę ze zdziwieniem słucham polityków opozycji, którzy na to zagrożenie patrzą wyłącznie przez okulary zysku lub straty politycznej. Szkoda, że wieloletnie wyszydzanie zagrożenia za strony Rosji i ubieranie autorów alarmów w tej sprawie w buty „rusofobów”, niczego ich nie nauczyło. Szkoda, że nadal nie chcą Polakom wytłumaczyć dlaczego zakładali okupację połowy kraju, do linii Wisły, w wypadku napaści ze Wschodu.
Na co liczyli? Na niemiecką pomoc? Kpiny. Bo sojusz z USA nazywali „murzyńskością”.
Ile polskich kobiet - według tych planów - miało zostać zgwałconych? Ilu mężczyzn miało zginąć w kazamatach rosyjskich okupantów? Ile dzieci zostać wywiezionych? Ile miast spłonąć?
To ponura tajemnica tamtych rządów. Należy nam się odpowiedź i liczę, że politycy obozu polskiego nie zostawią tak tego tematu. Tamte plany, tamte założenia powinny być ujawnione. Kto je dyktował?
Dziś wiemy iż równolegle zwijano armię na tych obszarach, nie robiono nic, by realnie zwiększyć polską rezerwę kadrową. Z perspektywy czasu możemy dostrzec jak makabryczny był to w całości koncept. Zaproszenie do agresji, czyszczenie drogi. O co w tym chodziło?Jaki był cel?
Panu Bogu dziękujmy, że w roku 2015 zawróciliśmy z tej drogi. Słusznie nazwał rzecz po imieniu w Salonie Dziennikarskim Maciej Pawlicki: Komorowski i Tusk powinni stanąć przed Trybunałem Stanu za zdradę. Za ich czasów obowiązywała doktryna kapitulacji.
Z zażenowaniem czytam też artykuły niektórych publicystów, związanych z obozem III RP, zarzucających rządowi, że polskie wydatki zbrojeniowe odbywają się częściowo na kredyt.
Informacje o rozmiarach kredytu jaki Polska musi zaciągnąć na opłacenie zamawianego w Korei Południowej sprzętu wojskowego, są porażające
— woła jeden z autorów. Nie wyjaśnia, dlaczego jest zdziwiony, że bezpieczeństwo musi kosztować.
Często w tej dyskusji pojawia się jeszcze argument, że przecież Putin nas na pewno nie zaatakuje. Bo mamy XXI wiek, bo jesteśmy w NATO i Unii. No dobrze, a jak będzie chciał właśnie zaatakować NATO i Unię? Przetestować jedność Zachodu? Posłuchajcie ruskiej propagandy. „To jest wojna z NATO” – powtarzają moskiewskie tuby, a Polskę wskazują jako potencjalny cel.
Przypomnijcie sobie Smoleńsk. Też nam mówiono, że to nie mógł być zamach, zbrodnia, bo przecież mamy XXI wiek, a Putin choć tyran, to jednak pewnych granic nie przekroczy. Na Ukrainie przekroczył wszystkie.
Sytuacja jest nadal śmiertelnie poważna. W tych dniach obserwujemy kolejną fazę ataku hybrydowego na Polskę ze strony białoruskiej. Ściągnięta przez reżim Łukaszenki tzw. grupa Wagnera, banda na rękach której nie wyschła jeszcze krew po tym co wyrabiali na Ukrainie, szykuje się do możliwej prowokacji przeciw Litwie i Polsce. Eksperci kreślą ponure scenariusze, z podszywaniem się pod polskich żołnierzy by dokonać mordów, włącznie. Białoruskie helikoptery właśnie naruszyły przestrzeń powietrzną naszego kraju.
Rożnie to się może potoczyć. Konieczna są pełna mobilizacja, profesjonalizm i trzymanie nerwów na wodzy. Mam nadzieję, że tym razem niektóre media komercyjne nie przyłączą się do ataków na obrońców polskich granic. Choć to słaba nadzieja, bo nie bezpieczeństwo Polek i Polaków leży im na sercu ale wierne wypełnienie zleceń przychodzących od mocodawców.
Trzymam kciuki za program modernizacji polskich sił zbrojnych. Musimy mieć armię tak silną, by nikt nawet nie pomyślał o zaatakowaniu Polski. A jeśli pomyśli, by dostał właściwą odpowiedź. A że na kredyt? Jeśli utrzymamy nasz rozwój, spokojnie wszystko spłacimy. Zresztą, każdy chyba się zgodzi, że lepiej być zadłużonym, niż okupowanym. Historia się niestety nie skończyła, a my nadal leżymy pomiędzy Moskwą a Berlinem.
Dobrze, że już 15 sierpnia, podczas defilady z okazji Święta Wojska Polskiego, zobaczymy jak w ostatnich latach udało się podciągnąć armię.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/657474-ile-polskich-kobiet-mialo-zostac-zgwalconych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.