Nieuchronnie zbliża się chwila, kiedy Donald Tusk wyląduje jak pułkownik Morales z filmu „Killerów 2-óch” i będzie można skomentować to słowami Siary „no i cały misterny plan…”.
Buńczuczne słowa i zapewnienia, że lider opozycji wygra wybory, to tylko motywacyjne sztuczki, jak na wielkich mityngach korporacji, kiedy fachowcy od marketingu wprowadzają zgromadzonych przedstawicieli handlowych w swoisty trans, wmawiając im, że są najlepsi w upychaniu naiwnym klientom tandety produkowanej przez firmę i zachęcają do jeszcze większego wysiłku. Zbiorowy amok mija po wyjściu z hali i powrocie do codziennego życia, w którym wcale nie tak łatwo jest wmówić obywatelom, że daje się im produkt najwyższej klasy, bo już kiedyś nacięli się, kupili i teraz bardzo żałują.
Im bliżej do terminu wyborów, tym bardziej Tusk eskaluje swój mityngowy przekaz, starając się utrzymać mobilizację żelaznego elektoratu i chyba już rezygnując z przekonania tych, którzy oczekiwaliby od niego jakiejś pozytywnej wizji rozwoju kraju, gdyby - czego nie życzę mojemu krajowi – wyborcy powierzyliby mu rządy w Polsce na najbliższe cztery lata. A przecież miało być tak łatwo i z górki. I choć może plan nie był za bardzo misterny, to wielce realny, kiedy wysyłano Tuska z Brukseli, żeby odbił Polskę z rąk prawicy.
Zrobić porządek w PO, zwasalizować inne partie opozycyjne, a pomoże zagranica i ulica
Kiedy błagania mediów „Tusku, wróć” się ziściły, a Tusk przegonił Budkę i objął ponownie przywództwo w PO , liderzy innych partii opozycyjnych, jak struś wsadzili głowę w piasek i lekko przerażeni czekali, co z tego wyniknie. I to był ten moment, który Tusk przespał, bo skończyło się na apelach o jedną listę opozycji, warunek sine qua non, by wreszcie wygrać ze Zjednoczoną Prawicą, ale zamiast zabiegać u kolegów z opozycji o współpracę i z determinacją działać, Tusk czekał, kiedy opozycja złoży mu hołdy i przywództwo, razem z jedną listą, przyniesie na tacy. No i nie ma jednej listy, a pakt senacki, swoisty sprawdzian możliwości konsolidacji całej opozycji, rodzi się w bólach i męce i jeszcze nie wiadomo, co z tego wyniknie.
Zagranica starała się, jak mogła, a to mrożąc KPO (no bo jak wygramy wybory, to pieniądze popłyną natychmiast – zapewniali politycy PO z Rafałem Trzaskowskim na czele), a to wyrokami TSUE, kolejnymi rezolucjami Parlamentu Europejskiego, pohukiwaniami i groźbami komisarzy, ale okazało się, że to już nie te czasy, kiedy każdy groźniejszy pomruk z Brukseli działał hipnotyzująco i na władzę i na część obywateli, a Polska gospodarczo radzi sobie lepiej niż większość państw, które pieniądze z Funduszu Odbudowy już dostały. Z ulicy też jakby zeszło napięcie i ostatnim zrywem były manifestacje Strajku Kobiet, szczególnie masowe po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej. Marsz 4 czerwca dał krótkotrwałe odbicie w sondażach PO, ale szklany sufit 30%, które Tusk obiecywał przekroczyć, od wielu miesięcy jest poza jego zasięgiem.
Nic więc dziwnego, że frustracja lidera PO przybiera na sile z dnia na dzień, a jego kolejne wpisy w mediach społecznościowych i stand up-y na wiecach są coraz bardziej agresywne, i swojej warstwie językowej i w treści. To prawda, że emocje mają znaczący wpływ przy decyzjach wyborczych, ale czy te negatywne są bardziej skuteczne od pozytywnych? Narracja o państwie bezprawia, rządzonym przez złodziei, patologicznych wyborcach prawicy, negowanie konstytucyjnych organów państwa, takich jak Trybunał Konstytucyjny, KRS, izby Sądu Najwyższego, prymitywne epitety pod adresem politycznych przeciwników i brak jakiegokolwiek pozytywnego przekazu co do wizji państwa, jakim chce Tusk rządzić mogą docierać tylko do tych, którzy uznali, ze jedynym programem, jaki może im zaoferować lider opozycji jest antyPiS i odsunięcie jego polityków od władzy. Z nimi Tusk szklanego sufitu nie przebije.
Tusk chce sprowokować prezydenta Dudę?
Lider PO i jego najbliżsi współpracownicy starają się jak mogą, żeby narzucić swój styl uprawiania kampanii wyborczej politycznym przeciwnikom ( specjalnie nie używam słowa „konkurentom”, bo konkurencja zakłada jakieś zasady fair play, a te owej kompanii są obce) i jak do tej pory są po próby bezowocne, a jak by się mogło skończyć wejście w takie zwarcie, świadczy przykład użycia przez Jarosława Kaczyńskiego łagodnego epitetu ad personam wobec Tuska, co wywołało wściekły atak jego politycznych i medialnych popleczników, tak jakby język Tuska, Lempart, KOD-u był przykładem wykwintnej konwersacji w czasie czwartkowych obiadów króla Stanisława Augusta. Dzisiejszy klip sztabu wyborczego PiS, w którym Jarosław Kaczyński przedstawia twarde dane na temat inwestowania w bezpieczeństwo państwa przez rząd Tuska i obecną koalicję Zjednoczonej Prawicy, okraszone inteligentnie złośliwą uwagą o kompromitującym rajdzie posła Sterczewskiego wzdłuż białoruskiej granicy ( „liczą się czyny, a nie słowa. Więc PO reklamówki w ręce i do biegania. Bezpieczeństwo to dla was zbyt poważna sprawa”) świadczy o tym, iż sztab wyborczy PiS zaczyna znajdywać dobrą, swoją drogę w kampanii wyborczej.
Jak w ustawce kiboli Tusk usiłuje jednak doprowadzić do zwarcia na swoim boisku i w narzuconym przez siebie stylu prezydenta Andrzeja Dudę, odpowiadając na pytanie zatroskanego obywatela na jednym z wieców, czy nie obawia się, że jak będzie premierem, to prezydent będzie wetował jego ustawy:
„Niektórym się wydaje, że prezydent Duda będzie wielkim problemem dla tych, którzy wygrają i będą chcieli utworzyć rząd. Symboliczny zakład bym zaproponował: zobaczycie, jak panu prezydentowi rura zmięknie, kiedy się okaże, że jego patron i jego partia są w opozycji, są słabi, są rozliczeni. Jestem przekonany, że to co najważniejsze musi się wydarzyć teraz, w ciągu stu dni”.
Wiara czyni cuda, ale wiara w to, że Andrzej Duda podejmie polemikę na takim poziomie, jest rozpaczliwą próbą wmawiania sobie i potencjalnym wyborcom, ze to rząd Tuska będzie autorem ustaw, wysyłanych po wyborach do prezydenta. Tusk będzie mógł coś wysyłać, jak tak bardzo chce, ale raczej do Rafała Trzaskowskiego, bo jak ogłosił lider PO: „Dla mnie Prezydentem RP w wymiarze moralnym jest Rafał Trzaskowski”.
Wyborcy potrzebni, żeby wygrać, ale nic więcej nie mają do powiedzenia
Brak szacunku dla wyborów Polaków po 2015 roku ze strony opozycji, a szczególnie Platformy Obywatelskiej i jej kolejnych wodzów to nic niezwykłego, brak szacunku dla prawa stanowionego przez wyłoniony w kolejnych wyborach Sejm także już nie dziwi, nieuznawanie konstytucyjnych organów państwa czy też zapowiedzi wyprowadzania siłą z ich instytucji prezesa NBP czy TK już nie bulwersują, bo ileż razy można tego wysłuchiwać ze strony odpornych na fakty harcowników PO? A teraz Tusk odmawia prawa Polakom do wyrażania swojej woli w referendum: „Nie przejmujcie się tym referendum. Ono nie ma żadnych konsekwencji prawnych. Referendum jest opinią i frekwencja nie ma tu większego znaczenia”. Albo Tusk kłamie, albo nie zna Konstytucji - art. 125 o referendum ogólnokrajowym w swoim 3 punkcie stanowi: „Jeżeli w referendum ogólnokrajowym wzięło udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania, wynik referendum jest wiążący”. WIĄŻĄCY! Dla każdej władzy, które obejmie stery kraju po wyborach. Nic więc dziwnego, że TVN już instruuje, jak nie wziąć udziału w referendum ustami prof. Ewy Łętowskiej. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak jakimś cudem opozycja doszła do władzy po wrześniowych wyborach.
Ale nie dojdzie i Tusk doskonale o tym wie, zaplątany w swoją kampanię nienawiści tak, że już nie może zrobić żadnego zwrotu, widząc jej nieskuteczność. I pewnie coraz bardziej meczą go nocne koszmary, sny, że zasiada w ławach opozycji w Sejmie jako prosty poseł (no może przewodniczący Klubu Koalicji Obywatelskiej, jeśli ta się po sromotnej klęsce nie rozpadnie), bo jak powiedział w zaprzyjaźnionej telewizji myśl o tym, iż będzie musiał ponownie zasiadać w Sejmie, jest dla niego „upiorna”.
Zawsze można złożyć mandat. Będzie znacznie łatwiej niż z ucieczką do Brukseli ze stanowiska polskiego premiera. Wtedy został nagrodzony szefostwem Rady Europejskiej. Ale tym razem za co miałby dostać nagrodę? Za zawiedzione nadzieje grupy Webera i von der Leyen?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/657351-komu-mieknie-rura-czyli-krol-europy-na-skraju-zalamania