Ostatnimi czasy miał miejsce trzeci tzw. Kongres prawników polskich, gdzie omawiano kolejne kroki na drodze postępu. Niestety nie było żadnych sygnałów o złagodzeniu kursu wobec „neo-sedziów”, „neo-KRS-u” czy neo-Trybunału” - innymi słowy wszyscy jeszcze mocniej okopali się na swoich z góry upatrzonych pozycjach. Przy czym, równolegle dało się ostatnimi czasy dość często słyszeć ze strony „postępowych” środowisk prawniczych narrację o „zainfekowaniu bezprawnością” szeregu instytucji naszego państwa, w tym ocalałej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego (być może szykowane jest „podłoże intelektualne” do zakwestionowania statusu także sędziów tej Izby w kontekście ważności nadchodzących wyborów parlamentarnych, o której to będą orzekać). Ze wstępu da się domyśleć, że nie jestem zwolennikiem wymienionych powyżej, moim zdaniem skrajnie intencjonalnych, pojęć i związanej z nimi narracji (o wykładni przepisów raczej w tych przypadkach trudno mówić), niemniej chciałbym podjąć próbę (konsekwentnego) spojrzenia na tę rzeczywistość oczami zwolenników owych narracji.
Skutki wprowadzenia kategorii „neo-sędziów”
U podstaw twierdzenia, że istnieje kategoria „neo-sędziów” leży przyjęcie - wbrew orzecznictwu Trybunału Konstytucyjnego (nawet tego „dobrego”), gdzie wskazywano, że akt nominacji sędziowskiej dokonany przez Prezydenta sanuje ewentualne wady procesu nominacyjnego (oczywiście kiedy kandydat spełnia wszystkie formalne przesłanki do objęcia swojego stanowiska) - że w proces nominacyjny takich osób zaangażowany był niewłaściwie powołany organ państwa (KRS) czyli „zainfekowany” ową „bezprawnością”.
Rodzi się w związku z tym pytanie, co w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z osobą, której nie tylko proces nominacyjny był formalnie wadliwy ale także nie spełniała i w konsekwencji do dzisiaj nie spełnia jednego z warunków formalnych objęcia urzędu sędziego, np. Sądu Najwyższego. Posłużę się w tym miejscu powszechnie znanym przykładem byłego prezesa Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych - przy zastrzeżeniu, że osobiście nie kwestionuję w żaden sposób statusu Pana sędziego. Jak wynika to z informacji zawartych na e-stronach SN, w chwili otrzymania nominacji na sędziego SN nie posiadał wymaganego, uprzedniego 10-letniego stażu na stanowisku sędziego sądu powszechnego (do tego stażu nie zalicza pracy w charakterze asesora sądowego) i co więcej, zgodnie z treścią opublikowanego protokołu posiedzenia ówczesnej KRS, nie otrzymał on wymaganej bezwzględnej większości głosów obradujących wówczas jej członków.
W konsekwencji, trzymając się zasad „logiki” prezentowanej przez wymienione wyżej środowiska, tzn. lekceważąc orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego (podkreślam, że nie należę do tego grona), musielibyśmy stworzyć kategorię „nie-sędziego”, czyli osoby, która nie spełniała i nie spełnia do dzisiaj (bowiem nigdy tego stażu nie uzupełniła) jednego z warunków sine qua non do ubiegania się o tenże urząd. Konsekwentnie należało by zatem przyjąć, że organy w skład których wchodziłby taki „nie-sędzia” także musiały by być „skażone bezprawnością”. A mówimy w tym przypadku o wszystkich składach Sądu Najwyższego orzekających od początku lat 90-tych o ważności wyborów prezydenckich, parlamentarnych, samorządowych oraz o referendach, m.in.: konstytucyjnym i akcesyjnym do UE oraz Krajowej Radzie Sądownictwa - której członkiem przez blisko dwadzieścia lat, a przez pewien czas zastępcą Przewodniczącego był wspomniany Pan sędzia - opiniującej kandydatury kolejnych generacji sędziów wszystkich szczebli i rodzajów.
Skoro obecnie uchyla się wyroki sądów z uwagi na udział w ich składach „neo-sędziów” to, w konsekwencji, co winno się uczynić z orzeczeniami organu który nie był sądem czy prawidłowo obsadzonym KRS-em bowiem w ich składzie był ów „nie-sędzia”. Trzymając się wspomnianej „logiki”, wszyscy których dotknęły takie wadliwe orzeczenia są neo-sędziami (wszelkiego szczebla i rodzaju sądów oraz trybunałów), neo-Prezydentami RP, neo-parlamentarzystami, neo-radnymi, neo-adwokatami, neo-profesorami, odznaczonymi neo-orderami i oczywiście mamy neo-konstytucję, nie mówiąc już o tym, że można mieć wątpliwości czy jesteśmy członkami UE, uff … Innymi słowy, nie istnieją lub mają wątpliwy status instytucje naszego państwa, wątpliwe są wydawane przez nie akty prawne, wątpliwe są wydane wyroki i brak pewności czy umowy międzynarodowe wiążące Polskę podpisały w jej imieniu upoważnione do tego osoby.
Oczywiście, dla rozsądnego człowieka brzmi to skrajnie groteskowo, niemniej taka jest „logika” (gdy rozwinąć ją w pełnym spektrum) najbardziej hałaśliwej, postępowej części środowiska prawniczego.
Apel o poszanowanie wykładni przepisów
Z mojego punktu widzenia tj. osoby szanującej orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego (w każdej jego odsłonie, nawet jeżeli się z nim prywatnie, jako prawnik, czasami nie zgadzam), musimy we własnym, dobrze pojętym interesie, uszanować każdy akt nominacji sędziowskiej dokonanej przez kolejnych Prezydentów RP i konstytucyjną regułę nieusuwalności sędziów (nawet byłych komunistów czy oficerów służb w PRL – jak miało to miejsce w przypadku wymienionej powyżej osoby) - choć niektórzy zasadnie mogą przy tym zgrzytać zębami - bowiem skutki unieważnienia orzeczeń wydanych z ich udziałem mogą nie tylko zdestabilizować nasze państwo, ale wręcz je „unieważnić”. Taki był bowiem głębszy sens orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego odnoszących się do niewzruszalności statusu sędziego i jego nieusuwalności.
Stąd, mogę tylko zaapelować do rozgrzanej polityczne części mojego środowiska zawodowego o większe poleganie na wykładni przepisów, a nie na narracjach dotyczących ich stosowania (nawet jeżeli pochodzą od „autorytetów”), o niewykorzystywanie swoich stanowisk do krucjat anty – komukolwiek, o uszanowanie prawa innych sędziów do posiadania swoich własnych poglądów, w tym do zaprzestania szantażu wobec takich osób strasząc ich różnymi konsekwencjami - o ile zdecydują się działać niezgodnie z nakreśloną przez nich narracją, np. o powszechnym braku praworządności (wypełnianym co chwila innymi treściami)(vide: projekty „sanacyjne” ustaw autorstwa SSP Justitia).
Andrzej D. Stasiuk - sędzia Sądu Okręgowego w Szczecinie
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/657202-sedzia-stasiukapel-do-rozgrzanej-politycznie-czesci-sedziow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.