„Brak taktu, wyczucia. 1 sierpnia, kiedy cała Polska pochyla głowy nad mogiłami powstańców, wezwanie ambasadora, który wykazał się heroiczną postawą w pierwszych miesiącach wojny, jest traktowane jako gest nieprzyjazny” – tak wezwanie Bartosza Cichockiego, ambasadora RP na Ukrainie do tamtejszego MSZ ocenił w rozmowie z portalem wPolityce.pl europoseł Witold Waszczykowski, były szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
wPolityce.pl: Wezwanie polskiego ambasadora do ukraińskiego MSZ to niewdzięczność ze strony zaprzyjaźnionego państwa?
Witold Waszczykowski: To brak taktu, wyczucia. Niefortunna była przede wszystkim data. 1 sierpnia, kiedy cała Polska pochyla głowy nad mogiłami powstańców, wezwanie ambasadora, który wykazał się heroiczną postawą w pierwszych miesiącach wojny, jest traktowane jako gest nieprzyjazny.
W jaki sposób Ukraińcy mogli zareagować, żeby wyjaśnić słowa prezydenckiego ministra, jeśli odebrali je jako atak na swoje interesy gospodarcze?
Nie wykonuje się gestów, które zgodnie z protokołem dyplomatycznym należą do działania interwencyjnego. W tej sytuacji można było próbować wyjaśniać sytuację poprzez tzw. gorące linie telefoniczne pomiędzy ministrami. Nie była to sprawa takiej wagi, aby mieszać w nią prezydentów.
Po stronie ukraińskiej jest minister Dmitro Kułeba, który jest młodym, nowoczesnym ministrem i mógłby po prostu chwycić za telefon do ministra Raua i tę sprawę wyjaśnić. Powinniśmy odejść od telewizyjnej dyplomacji. Mamy niezwykle wrażliwą sytuację. Jest rosyjska agresja, Ukraina się broni. Chwyta różnych metod. To wymaga jednak ciszy i gabinetowych rozmów, a nie telewizyjnych debat i oświadczeń.
Czy w obliczu kryzysowej sytuacji rzeczywiście nie przystoi krytyka ukraińskich działań? Jak ocenić duży sprzeciw wobec postępowania rządu polskiego, który padł z ust byłego szefa MSZ, prof. Jacka Czaputowicza? Powiedział on, że polityka polskiego rządu to polityka hien i szakali, wykorzystywanie krwawiącego państwa, by ugrać nasze interesy.
Absolutnie nie przystoi, aby takie słowa wypowiadał były minister spraw zagranicznych. Czy warto było mnie zastępować takim człowiekiem? On spuścił na nas wiele problemów. Z Unią Europejską, Izraelem, Amerykanami. Teraz w sposób niekonwencjonalny i szkodliwy wypowiada się przeciwko rządowi. Jeśli ma tego typu zdanie krytyczne, powinien złożyć oświadczenie, że przechodzi do opozycji. I występować z pozycji polityka opozycyjnego. Wprowadza zamęt i konfuzję reklamując się jako były minister tego rządu.
Pan minister występuje przeciw interesom polskim?
Absolutnie tak. Polska nie prowadzi żadnej polityki szakali i hien. Każde państwo ma zdefiniowane swoje interesy polityczne, gospodarcze, militarne. Ja mówiłem o tym wielokrotnie Ukraińcom w parlamencie. Agresja rosyjska nie wstrzymała polityki wewnętrznej, polityki zagranicznej. Są korekty, ale toczy się normalna rywalizacja w Ameryce, w Unii Europejskiej, tak samo w Polsce. My musimy realizować swoje interesy, biorąc oczywiście korektę na wojnę. Tłumaczyłem też Ukraińcom, że aby im pomagać, rząd polski musi mieć pomoc swojego społeczeństwa. Musi być kompromis pomiędzy polityką pro-ukraińską, a ochroną własnego rynku i własnego społeczeństwa.
Ukraińcy zrozumieją wewnętrzne regulacje unijne?
Nawet jeśli Ukraińcy wejdą do Unii, do wspólnego rynku, to przez wiele lat będzie ich obowiązywało wiele ograniczeń i limitów. Przypominałem, że kiedy my weszliśmy do Unii w 2004 r. dostaliśmy pozwolenie na wejście na niemiecki rynek po 7 latach. I nie było żadnej wojny. Są to normalne mechanizmy kontrolowania napływu towarów do rynku unijnego. Trzeba to Ukraińcom tłumaczyć, bo oni tego nie rozumieją. Nie rozumieją mechanizmów wewnątrz Unii. To mozolna praca dla naszej dyplomacji. W gabinetach, a nie w studiach telewizyjnych.
Rozmawiała Edyta Hołdyńska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/657086-waszczykowski-polska-nie-prowadzi-zadnej-polityki-hien