Szyderstwa Donalda Tuska z narastającego ponownie zagrożenia na wschodniej granicy to ciąg dalszy traktowania przez niego Polaków jak prymitywnych tubylców, którym można rzucać paciorki. Nikt nigdy na żadnym forum europejskim, nikt w Berlinie, by się tak obelżywie do swoich obywateli i innych uczestników debaty politycznej w tak poważnej sprawie nie zwrócił.
To jest smutne, ale to nie jest zaskoczenie. Człowiek, który wyszydzał ostrzeżenia przed narastającym śmiertelnym niebezpieczeństwem ze strony Putina, bo takie było życzenie pani Merkel, taka była cena niemieckich medali oraz posady grubego misia w Brukseli, jest zdolny absolutnie do wszystkiego.
Jest politykiem dla Polski i Polaków niebezpiecznym.
To niebezpieczeństwo musi być przypominane. Choć na szczęście Polacy w większości dość dobrze je już rozpoznają. Poza wąską grupą ludzi odmawiających z różnych powodów konfrontacji z rzeczywistością, Tusk jest widziany jako postać właśnie niebezpieczna: nie będzie w stanie zapewnić nam pokoju, zniweczy polski dorobek ostatnich lat. To widać w sondażach.
Tu damy sobie radę. Wiemy, że gdy nadejdzie atak, w jakiej by nie był formule, obrońcy polskich granic i obecne kierownictwo państwa ponownie zdadzą egzamin. Wiemy też, że Tusk uderzy - kpiną, manipulacją, nienawiścią. Podgrzeje tym atmosferę, da paliwo swoim hejterom, ale polskiej woli obrony niepodległości nie złamie.
Podobnie jak nie złamią jej intrygi Brukseli i Berlina. Cynizm tych graczy też już opinia publiczna w dużej części rozpoznaje.
Trudniej będzie z innym zagrożeniem, które już nam się w ostatnich dwóch latach wielokrotnie objawiło. Chodzi o niektóre potężne media komercyjne. Ich udział w powielaniu każdej dezinformacji, próbach wywołania paniki, sianiu dezinformacji jest oczywisty. Rosyjska maszyna propagandowa nie potrzebuje tu żadnej armii trolli (jednym z jej współtwórców jest Prigożyn), bywa szokujący.
Otwarty, wulgarny i zakłamany atak na obrońców polskich granic, prowadzony przez potężne koncerny medialne (w tym te formalnie należące do kapitału amerykańskiego i niemieckiego) nie wywołał żadnych konsekwencji.
Zerknijcie do mediów III RP: przedstawianie naszych dzielnych żołnierzy, strażników granicznych i policjantów jako rzekomych zbrodniarzy trwa tam nadal. Z agresorów robi się zaś ofiary.
Objawiła nam się potężna luka w systemie bezpieczeństwa i nic z tym nie zrobiliśmy.
Chyba zresztą w tych warunkach nic się zasadniczego zrobić nie da. Były pewne szanse ale przepadły.
Możemy jednak o tym zagrożeniu mówić. Musimy nazywać rzeczy po imieniu, bo to jest najlepszy sposób obrony przed manipulacją: niektóre media komercyjne są obliczu nowej fazy ataku ze strony Putina i Łukaszenki najsłabszym elementem w naszym systemie bezpieczeństwa.
Nie mam żadnych wątpliwości, że gdy umoczeni we krwi bandyci wagnerowcy rozpoczną atak, gdy może padną strzały, może zdarzy się coś więcej, nasi obrońcy granic muszą się liczyć z próbami zadania im ciosu w wyprowadzanego ze szklanych pałaców władców medialnych marionetek.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/657013-znowu-wyprowadza-cios-w-plecy-obroncow-granic