Pod koniec bieżącego tygodnia (5 – 6 sierpnia) w saudyjskiej Jeddach odbędzie się, jak informuje The Wall Street Journal, spotkanie dużej grupy państw (szacuje się, że może ich być nawet 30) zarówno z Zachodu jak i z globalnego Południa, które poświęcone będzie jednej kwestii: przygotowaniu ram porozumienia pokojowego kończącego wojnę na Ukrainie.
Wyżej wspomniana inicjatywa jest ważna co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze nie jest pierwszą tego rodzaju; niedawno w Kopenhadze odbyło się podobne spotkanie, w którym wzięli udział doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego. Organizowane przez saudyjskiego następcę tronu spotkanie jest zatem kolejnym, co oznacza, że możemy mówić o intensyfikacji wysiłków na rzecz politycznego zakończenia wojny.
Rosyjskie media, wyrażając nadzieję, że organizacja spotkania nie oznacza zmiany polityki Rijadu - co ma kluczowe znaczenie jeśli chodzi o ceny ropy na światowych rynkach, a od ich poziomu zależy zdolność Moskwy do kontynuowania wojny - podkreślają dwa istotne fakty związane z obecna inicjatywą.
Organizatorzy mają nadzieję na przyjazd delegacji z Chin, co znacząco zwiększyłoby jego znaczenie. Także rosyjscy eksperci są zdania, że jednym z głównych tematów negocjacji będzie kwestia granic Ukrainy. W tym wypadku spodziewają się wezwania do przywrócenia status quo sprzed rozpoczęcia obecnej wojny, ale już nie deklaracji na temat powrotu do stanu z 2014 roku.
Rosja nie została zaproszona do Arabii Saudyjskiej, co zarówno jest ciosem prestiżowym dla Putina, jak i osłabia moskiewską narrację, w świetle której globalne Południe sympatyzuje z polityką Kremla. Z faktu, że nie do końca identyfikuje się ono z kolektywnym Zachodem, nie można wywodzić, iż skłonne jest przyjąć optykę Moskwy. Raczej wykorzystując sytuację realizuje swe partykularne interesy starając się maksymalizować korzyści.
Dobrze widać to na trzech przykładach. I tak w czasie niedawnej wizyty premiera Indii w Stanach Zjednoczonych Waszyngton ujawnił informację o wyrażeniu zgody na udostępnienie Delhi przez GE Aerospace technologii budowy silników odrzutowych F-414, co ma kluczowe znaczenie jeśli chodzi o perspektywy powodzenia indyjskiego programu budowy własnych myśliwców wielozadaniowych.
Oczywisty jest w tym wypadku też interes Stanów Zjednoczonych, które nie tylko dążą do zawiązania ściślejszej współpracy strategicznej z Indiami i umocnienia formuły QUAD, ale i coraz skuteczniej eliminują rosyjskich dostawców broni i uzbrojenia z tamtejszego rynku.
Druga ciekawa informacja związana jest z niedawno zakończonym szczytem Rosja – Afryka, a raczej z wypowiedziami Putina na konferencji prasowej podsumowującej to spotkanie. Otóż powiedział on, że Rosja nie ma zamiaru budować w Turcji swojego „hubu gazowego”, za pośrednictwem którego mogłaby być zaopatrywana Europa.
Obecnie rosyjski prezydent wspominał jedynie o planach wspólnej z Turcją budowy platformy handlowej, ale już nie ma mowy o nowych gazociągach i magazynach gazu, o czym mówił on otwarcie jeszcze jesienią ubiegłego roku zarówno w Rosji, jak i spotykając się z Erdoğanem w kazachskiej Astanie. Ma to zapewne związek zarówno ze zmianami w polityce Ankary, co można było obserwować zarówno na szczycie NATO, jak i w czasie wizyty Zełenskiego oraz ostatnio w kwestii przedłużenia porozumienia zbożowego. Turcja - nadal wykorzystująca swoje możliwości w zakresie kontynuowania dialogu z Rosją - raczej nie jest zainteresowana pogłębianiem współpracy. W tym konkretnym, tj. gazowym projekcie raczej stawia na korzyści płynące z eksploatacji niedawno odkrytych, własnych złóż na Morzu Czarnym.
I wreszcie trzeci przykład. Jak zauważyli rosyjscy komentatorzy w czasie ostatniego szczytu Rosja – Afryka, żaden z obecnych na spotkaniu przedstawicieli państw Czarnego Kontynentu nie poparł decyzji Kremla o wycofaniu się Rosji z porozumienia zbożowego, a pięciu z nich otwarcie wzywało Putina aby ten „wrócił do umowy”.
Szczególnie istotna w tym kontekście jest wypowiedź prezydenta RPA Cyrila Ramaphosy, który powiedział, że „Afryka ma prawo domagać się pokoju”, bo wszystkie kraje odczuwają negatywne konsekwencje przedłużającego się konfliktu, a ponadto deklarował - zwracając się wprost do Putina – „Tak. Ma Pan całkowitą rację, kiedy mówi Pan, że zajęliśmy różne stanowiska w sprawie tego konfliktu, ale kluczowym elementem stanowiska, które wszyscy podzielamy, jest to, że konflikt ten należy rozwiązać w drodze negocjacji, dialogu i zgadzamy się, że jest to najlepsza droga naprzód”.
To co warto odnotować w tym wypadku, to nie tylko wezwanie do politycznego - w trybie rokowań - zakończenia wojny, ale również twarde podkreślenie różnicy zdań między Afryką a Rosją co do oceny sytuacji. Prezydent RPA powiedział też, co jest aż nadto wymowne w związku z deklaracjami Putina, iż Rosja po wyjściu z porozumienia zbożowego jest skłonna podarować państwom afrykańskim 1 mln ton zboża, że „nie przyjechaliśmy tu aby prosić o jakieś ‘dary’ dla kontynentu afrykańskiego”. I Ramaphosa twardo podkreślał konieczność odblokowania Morza Czarnego dla transportu ziarna.
Jeśli zatem na spotkanie do Arabii Saudyjskiej przybędą obserwatorzy-reprezentanci nie tylko Zachodu (w tym Polski) i Ukrainy, co już wiadomo na 100 proc., ale również reprezentanci Indii, Brazylii, Indonezji i Afryki, to może okazać się, że presja wywierana właśnie przez globalne Południe na Rosję zacznie narastać. Warto zwrócić zatem uwagę na to, co na spotkaniu z liderami Państw Afrykańskich powiedział Putin, i to zanim Ramaphosa - odpowiadając mu - podkreślił różnice stanowisk.
Otóż reagując na wezwania do przestrzegania Statutu ONZ rosyjski prezydent sformułował cała linię pretensji pod adresem Zachodu i stwierdził, że jego zdaniem Rosja nie narusza zawartych tam postanowień. Równie istotne jest, że potwierdził gotowość do prowadzenia rozmów pokojowych z Kijowem i w sposób dość zagadkowy opisał sytuację z wiosny ubiegłego roku. Otóż - jego zdaniem - Moskwa wycofała swe wojska spod Kijowa nie dlatego, że Moskale ponieśli tam klęskę, ale z zupełnie innego powodu.
Przypomnę - jak mówiłem na naszym poprzednim spotkaniu w Petersburgu - że projekt umowy (pokojowej – MB) został faktycznie uzgodniony, ale po wycofaniu naszych wojsk z Kijowa – a o to poproszono nas w celu stworzenia warunków do zawarcie ostatecznej umowy – władze Kijowa odmówiły przyjęcia wszystkich wcześniejszych umów.
— powiedział Putin.
Ciekawe jest w świetle narracji Putina, kto „prosił” Rosjan o wycofanie się spod Kijowa. Zdanie wcześniej rosyjski prezydent mówił o inicjatywie pokojowej Pekinu z lutego br., co wydaje się dość czytelnym sygnałem. Nie chodzi w tym wypadku o to, czy Putin zgodnie z prawdą opisuje motywy Kremla, kiedy podejmowana była decyzja o odwrocie, bo z pewnością tego nie robi. Wydaje się jednak, że w ten zawoalowany sposób wyraża on zgodę na wdrożenie pokojowego planu Chin, który w gruncie rzeczy przewidywał zamrożenie konfliktu i rozpoczęcie procesu pokojowego, długich zapewne rozmów w sprawie przyszłości terenów okupowanych.
Za taką interpretacją przemawiają także inne fragmenty wystąpienia Putina. Powiedział on, że Ukraina uzyskując niepodległość w 1991 roku w swej Deklaracji Niepodległości zawarła zapisy, w świetle których widzi swoją przyszłość w kategoriach państwa nie należącego do żadnego z bloków wojskowych, państwa neutralnego. W świetle narracji Putina to Zachód zaczął „wciągać” Ukrainę do NATO, co z oczywistych powodów negatywnie wpływa na poczucie bezpieczeństwa Rosji.
To ponowne postawienie przez Putina kwestii przynależności Ukrainy do NATO jest - jak się wydaje - wynikiem odczytania przez Rosjan wyników szczytu Paktu Północnoatlantyckiego w Wilnie. Brak politycznej decyzji o zaproszeniu Ukrainy został w Moskwie odczytany w kategoriach pozostawienia tej kwestii otwartą, co już doprowadziło do zaostrzenia rosyjskiej retoryki w świetle starej zasady, którą do perfekcji doprowadził Gromyko, wieloletni minister spraw zagranicznych ZSRR. To zasada, że przed ważnymi negocjacjami trzeba eskalować po to aby mieć z czego ustępować.
Wracając do kwestii spotkania w saudyjskim Jeddach warto odnotować uczestnictwo w nim znaczących państw globalnego Południa: RPA, Brazylii, Indii, Indonezji, Meksyku, Egiptu i Zambii. Jeśli weźmie się pod uwagę, iż Rijad już dwukrotnie w toku tej wojny pośredniczył w rozmowach Kijowa z Moskwą (wymiana Greiner na Buta i w sprawie uwolnienia grup jeńców wojennych), a także to, że od postawy Arabii Saudyjskiej zależy sytuacja na światowym rynku węglowodorów, możemy mieć - w razie powodzenia tej inicjatywy - do czynienia ze znaczącą i narastającą presją wywieraną na Moskwę, aby wojskową fazę konfliktu zakończyć. Postawa Rijadu - zważywszy na regionalne i surowcowe znaczenie Arabii Saudyjskiej - jest też ważna z punktu widzenia Pekinu, co podsyca nadzieje, że reprezentanci Chin wezmą udział w naradzie.
Jak powiedział kierujący administracją prezydenta Ukrainy Andriej Yermak, w przyszłym tygodniu mają rozpocząć się rozmowy między Kijowem a Waszyngtonem w kwestii gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Jest to o tyle istotna wiadomość, że ich finalizacja otworzy najprawdopodobniej drogę do innych tego rodzaju porozumień, bowiem zapisy zawarte w porozumieniu ze Stanami Zjednoczonymi z oczywistych powodów będą traktowane jako punkt odniesienia. Można zatem uznać, że podjęte zarówno na poziomie wojskowym, jak i dyplomatycznym działania „spotkają” się w jednym kulminacyjnym punkcie jesienią tego roku. Wówczas z grubsza będzie wiadomo na ile skuteczną okazała się ukraińska ofensywa i jakie - z dyplomatycznego punktu widzenia - porozumienia są realne.
Gdyby dziś przesądzać, co jest w zasięgu możliwości, to zapewne jakaś formuła „rozwiązania koreańskiego”. Andriej Lankow, rosyjski historyk pracujący w Seulu, opisując dla Centrum Carnegie okoliczności zawarcia w 1953 roku rozejmu kończącego wojnę na Półwyspie Koreańskim zwraca uwagę na trzy ważne, a dziś nieco zapomniane okoliczności.
Po pierwsze na to, że wówczas obie strony chciały kontynuować wojnę, licząc na sukces. To sojusznicy obydwu państw koreańskich podjęli wbrew ich woli decyzję o doprowadzeniu do rozejmu. Analogia jest w tym wypadku czytelna, choć dzisiejsza Rosja nie jest Koreą Płn., a Chiny nie dysponują takimi, jak ZSRR, narzędziami presji.
Po drugie, co nie mniej inspirujące, rozejm w Korei został podpisany dopiero po śmierci Stalina, co wskazuje na to, że tego rodzaju krok musi zostać poprzedzony, w przypadku Rosji, zmianami wewnętrznymi.
I po trzecie, co chyba najistotniejsze, obydwa państwa koreańskie, już po zawarciu rozejmu obrały inne drogi rozwoju. Oba chciały wznowić wojnę za jakiś czas, Północ postawiła na militaryzację, Południe na rozwój gospodarczy, bo tylko w ten sposób miała nadzieję na zbudowanie przewagi. Po 75 latach jest rzeczą jasną czyja droga była lepszym rozwiązaniem, choć do zjednoczenia obydwu państw koreańskich nie doszło. Niewykluczone, że w przypadku Ukrainy jesteśmy w przeddzień podobnych decyzji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/656675-rozmowy-w-jaddach-o-wariancie-koreanskim-dla-ukrainy