Najnowsze prognozy gospodarcze Międzynarodowego Funduszu Walutowego to pewnie nie jest szok dla globalistycznych elit, które chciałyby władać światem i być jego właścicielem, ale z pewnością spore zaskoczenie. Zwłaszcza przez zestawienie. Oto wbrew apokaliptycznym wizjom Wielka Brytania wzmacnia się po Brexicie, natomiast w recesji zaczyna pogrążać się czwarta gospodarka świata - Niemcy. Na Wyspach słabnie też poziom paranoi i obsesji rozsiewanych przez przeciwników Brexitu. To cenna wskazówka dla nas, którzy mamy z naszymi obłąkańcami totalnej opozycji do czynienia.
To już stały element politycznego krajobrazu - międzynarodowe instytucje, wielkie organizacje na służbie globalizmu praktycznie zawsze się mylą. Zwłaszcza gdy w gre wchodzi ideologia. To co zagraża światowemu porządkowi przez nie układanemu jest z założenia złe i tylko szkody może przynieść. Tak miało być w przypadku Brexitu, po którym wszelkie plagi miały na Wielką Brytanię spaść. Za wcześnie by ostatecznie oceniać jakie są skutki opuszczenia Unii Europejskiej przez Zjednoczone Królestwo, ale coraz więcej zaczyna wskazywać na to, że będą one pozytywne.
Jedną z instytucji, która niemal zawsze się myli jest Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który właśnie dokonał rewizji swych prognoz ekonomicznych. Jeszcze na początku roku analitycy MFW przewidywali, że Wielka Brytania jako jedyna spośród grupy G7 - najbogatszych państw świata, pogrąży się w recesji. Ba, jej gospodarka miała być nawet słabsza niż rosyjska, Przewidywano, że skurczy się w ciągu roku o 0,3 proc., inaczej mówiąc PKB za 2023 rok będzie o tyle niższe niż w 2022. Teraz, po korekcie spece mówią, że będzie jednak wzrost o 0,4 proc. Wpływ na to będzie miała większa niż zakładano konsumpcja i wzrost inwestycji, które miały się załamać po Brexicie. Pojawiły sie pierwsze oszczędności związane ze zbliżającym się końcem zrzutek na Brukselę. Ankieta przeprowadzona przez firmę konsultingową PricewaterhouseCoopers i Konfederację Przemysłu Brytyjskiego wskazuje na najwyższy poziom optymizmu konsumentów od 18 miesięcy.
Zmiana prognoz o 0,7 proc. to z pozoru niewiele, ale w rzeczywistości bardzo znacząca, zwłaszcza jeśli zestawić ją z innymi przewidywaniami, choćby dotyczącymi największej gospodarki Europy i 4. na świecie - Niemiec. Wedle nowych prognoz ich gospodarka skurczy się o 0,3 proc., choć coraz więcej instytucji, w tym niemieckie przewiduje, że będzie to 0,4 proc., a nawet 0,7 proc. Co więcej, wskazuje się, że kłopoty niemieckiej gospodarki są trwałe, strukturalne i wynikają z klęski modelu gospodarczego i polityki zagranicznej. Symptomów wielkich nadciągających klęsk są setki - począwszy od tych dużych jak ogromny odpływ inwestycji - masowe przenoszenie biznesów do Azji i Stanów Zjednoczonych, po te niewielkie, jak choćby aukcje używanego sprzętu budowlanego. Firmy pozbywają się go, bo nie ma zleceń, albo bankrutują. Jeden z licytatorów mówi, w rozmowie z portalem Taggeschau.de, że ma do sprzedania 30 proc. maszyn więcej niż zwykle - samochodów ciężarowych, wózków, koparek etc. Jak podaje Instytut badań Ekonomicznych Halle w czerwcu tego roku zbankrutowało 1050 korporacji, spółek prawa handlowego - o 48 proc. więcej niż rok wcześniej.
Wróćmy jednak do Wielkiej Brytanii, która teraz wobec Niemiec znalazła się na drugim biegunie dynamiki gospodarki. Coraz więcej wskazuje na, to, że opuszczenie Unii Europejskiej przyniesie więcej korzyści niż problemów. Oczywiście trudno dziś o jednoznaczna ocenę. Nie tylko ze względu na zbyt krótki czas, ale też to, że nie można jeszcze rozstrzygnąć czy wiele perturbacji gospodarczych było skutkiem Brexitu, czy też reżimu pandemii i wybuchu wojny na Ukrainie i związanej z tym eksplozji cen energii. Kiedy po zamieszaniu opada kurz okazuje, się, że choćby wiosenne problemy w zaopatrzeniu w warzywa i owoce nie miały nic wspólnego z Brexitem, a dotyczyły też Holandii, czy Hiszpanii, które przecież z Unii nie wyszły.
O przyszłych dużych, a pozytywnych skutkach Brexitu mówią m.in badania profesora Patricka Minforda z prestiżowej uczelni Cardiff University Business School. Profesor nie szasta jednak proroctwami jak MFW, tylko zastrzega, że na jednoznaczne oceny za wcześnie i trudno abstrahować od skutków pandemii, wojny i kryzysu energetycznego. Mimo, iż podaje szacunki, to podchodzi do nich ostrożnie. Pomińmy szczegóły, ale jeśli się sprawdzą, to nasza radość była przedwczesna i Polska nie dogoni Wielkiej Brytanii w roku 2030, jak to wieszczył lider brytyjskiej opozycji, szef Partii Pracy Keir Starmer i wielu komentatorów, którzy mówią o „geriatrycznym uwiądzie brytyjskiej gospodarki”.
Ale ale, nie chodzi przecież o to, by cieszyć się z tego, że gospodarzowi, który miał więcej krów wyzdychały one i teraz ma tyle co my. Komentarze o upadku Wielkiej Brytanii zasługują na naszą uwagę dla politycznych i społecznych analiz. Apokaliptyczne proroctwa dotyczące Brexitu, były zawsze elementem tzw Fear Project (Projektu Zastraszania), który po części przypomina koncept totalnej opozycji i sianych przez nią obsesji i paranoi.
Strachem chciano zmusić Brytyjczyków do porzucenia pomysłu opuszczenia Unii. Jakież to plagi miały spotkać Wyspy Brytyjskie: powodzie, brak leków, masowa śmierć cukrzyków, epidemie chorób wenerycznych, powodzie, szturmy na sklepy po żywność. Członkowie rodziny królewskiej mieli być porozmieszczani w różnych tajnych schronach rozsianych po całej Wielkiej Brytanii i jej dominiach na świecie, byle tylko ktoś przeżył wojnę domową i monarchia przetrwała. W tym co piszę nie ma cienia przesady - takie artykuły, komentarze, wizje można była znaleźć w większości brytyjskich mediów w tym w BBC, która przodowała w rozsiewaniu paranoi. Państwo ze swą najdłuższą na świecie tradycją demokracji, mocarstwo gospodarcze i atomowe, miało nie przetrwać opuszczenia brukselskiego, biurokratycznego molocha. Teraz całe to straszenie sprowadza się do zrzędzenia, wiecznego narzekania jak w tytułach BBC o brytyjskiej najgorszej gospodarce spośród bogatych państw.
Ten aspekt jest dla nas (przynajmniej dla mnie) bardzo interesujący, bo znajdujemy się na podobnym etapie obsesji i paranoi jak Wielka Brytania przed referendum, potem przed ostatecznym opuszczeniem Unii, co domknął Boris Johnson. Nie chodzi o to, że przymierzamy się do porzucenia Brukseli (a szkoda), tylko o podobny poziom emocji, obsesji i obłędu osiągnięty w bredniach głoszonych przez naszą opozycję, jak niegdyś przez antybrexitowców i ich media. W Polsce mamy wytrute rzeki, a ryby powyzdychały, albo zaraz to zrobią, a jak nie, to po wywiezieniu do Czech zaraz martwe do nas spłyną. Lasy wyrżnięte. Wszędzie pożary i cała Polska od wielkich śmietnisk w toksynach się nurza. Kobiety powymierały w szpitalach i zginęły z rąk seryjnych zabójców z rządu. W ciążę nie mogą zajść, bo zostaną zabite, a jak się kładą spać, to przy łóżku stoi ksiądz z prokuratorem. Uczniowie w szkołach Czarnka mają prane mózgi, a w ogóle to dostają wciąż łomot od wiecznie uchlanych ojców, którzy mają za co pić, bo po 500 stówek na każde bite dziecko dostają.
Posłuchajcie Państwo dobrze tych ludzi z opozycji totalnej, czy jak ona się tam mieni. Podobnie było w Zjednoczonym Królestwie, którego ludność z powodu braku leków miała na choroby weneryczne wymrzeć. Brytyjczycy mają swoje duże problemy, ale przeżyli swoich obłąkańców, paranoików, proroków apokalipsy, Tak i my swoich przeżyjemy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/656577-wielka-brytania-niemcy-polska-czyli-gospodarka-i-paranoje