Sugestia Donalda Tuska, że polski rząd gra wagnerowcami w bieżącym sporze politycznym to najbardziej obrzydliwa twarz strategii „ulica i zagranica”. W zaledwie trzech zdaniach lider Platformy Obywatelskiej zmieścił spin łączący Zjednoczoną Prawicę z bandytami od Prigożyna i apel, by 1 października pokazać siłę Marszem Miliona Serc w Warszawie. Cynizm, brak hamulców i niepokojący sygnał, że zamiast standardowej kampanii wyborczej możemy mieć bezpardonową naparzankę połączoną z destabilizowaniem państwa.
Wagnerowcy u bram Polski - paliwo wyborcze Tuska?
Wszystko zaczęło się w sobotę od komunikatu premiera Mateusza Morawieckiego, dotyczącego zagrożenia ze strony grupy Wagnera na Białorusi. Opinia publiczna dowiedziała się, że trwające od dawna próby destabilizowania polskiej granicy zostaną zwielokrotnione za sprawą zbrodniarzy od Prigożyna. Padła też konkretna informacja, że oddział do tego wydelegowany będzie liczyć około 100 osób. Informacja ta wywołała niepokój i dyskusję, na ile to zagrożenie jest poważne i jak należy na nie odpowiedzieć. W dyskusję zaangażowali się eksperci, wojskowi, a także think-tanki. Niestety, w niedzielę debatę na ten temat przeciął Donald Tusk, sprowadzając ten temat do poziomu politycznej kloaki:
Powiedzmy sobie jasno - to przekroczenie kolejnych granic. Jeśli teraz Donald Tusk oskarża obóz rządzący o współpracę z najemnikami, mającymi na koncie zbrodnie wojenne, to co będzie dalej? Może kolejnym krokiem będzie uczynienie z Janiny Ochojskiej centralnej postaci pre-kampani? W końcu wywody lidera PO o „szukaniu pomocy wagnerowców” mają tyle wspólnego z prawdą, co insynuacje byłej prezes Polskiej Akcji Humanitarnej o tym, że polskie służby zakopują migrantów w bezimiennych mogiłach. Jeśli dodamy do siebie popularne wśród polityków największej partii opozycyjnej hasło „PiS = trucizna”, to mamy obraz kampanii wyborczej opartej na insynuacjach, destabilizacji państwa i podbijaniu najgorszych emocji.
Dla kogo jest ten przekaz?
Nie oszukujmy się - radykalizm w przekazie Donalda Tuska to przemyślana strategia. Stonowanie i dobrze opracowany program wyborczy? To chyba ostatnia rzecz, z jaką przeciętny wyborca mógłby kojarzyć Platformę Obywatelską. Jeśli nawet ze strony polityków tej formacji pojawiają się zalążki programu wyborczego jak sławetne „babciowe”, to problem pojawia się w momencie przekazania szczegółowych wyliczeń takiej propozycji dla budżetu. W przypadku innych postulatów, jak zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 60 000 złotych pojawia się problem z wiarygodnością. W końcu za rządów koalicji PO-PSL ta kwota była zwiększona o zaledwie kilka złotych. Całości obrazu dopełniają słowa Sławomira Sierakowskiego z Krytyki Politycznej, który w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że problemem całej opozycji jest fakt, że
Tu się dobrze żyje. Rządzi ten PiS już 8 lat, ale tu się cały czas nieźle żyje.
Skoro całkiem dobrze się w tej Polsce żyje, a propozycje programowe rozbijają się o brak wiarygodności, to co pozostaje? Ciosy poniżej pasa i próba wykreowania innej fałszywej rzeczywistości. Raz będzie to „pani Joanna”, innym razem spin o kradzieży wyborów przez PiS do spółki z wagnerowcami.
Niebezpieczna gra zapałkami
Na koniec puśćmy wodze wyobraźni. Jeśli kilku zabijakom z grupy Wagnera uda się przebić przez mur i zostaną pojmani przez polskie służby, to jak to przedstawi Donald Tusk? Jako sukces służb, czy „wspólną prowokację Mińska i Warszawy”? Jeśli kierować się logiką Donalda Tuska, to bardziej to drugie. Więcej widać, jeśli spojrzymy na te działania w szerszym kontekście i dodamy blokowanie Polsce środków przez instytucje unijne. Czy te działania to standardowa kampania wyborcza, jakich wiele w Europie? Czy w tych zagraniach mamy normalne chwyty, czy brudną grę, mającą elementy wojny hybrydowej? To pytanie pozostanie otwarte. Im bliżej będzie wyborów, tym łatwiej każdemu będzie na nie odpowiedzieć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/656576-tusk-wagnerowcy-i-wazne-pytanie