Co symbolizują przypinki noszone od niedawna przez polityków Platformy Obywatelskiej? W zamierzeniu chodziło pewnie o – nagle objawioną – miłość do Polski i barw narodowych. Trudno jednak oprzeć się innemu skojarzeniu. Ci, którzy pamiętają rządy Tuska na marynarkach i koszulach jego ludzi widzą puste serca. Bo takie te rządy były: puste, bezduszne, często po prostu nieludzkie.
Głodne dzieci, zrozpaczeni bezrobociem dorośli, rodziny rozerwane koniecznością emigracji – taka była rzeczywistość rządów Platformy Obywatelskiej, zwłaszcza na wschodzie Polski czy na tzw. prowincji. Pamiętamy (a przynajmniej powinniśmy), jakie rady dawali nam wówczas politycy partii Donalda Tuska. „Dodatek na dzieci? Nie mam zakopanych pieniędzy, więc nic nie zrobię”, „zmień pracę, weź kredyt”, „zawsze można jeść mirabelki” – to tylko niektóre z tych „mądrości”.
Liberałowie mieli i mają prostą zasadę: kto jest silny, ten przetrwa, kto słaby – niech ginie. Silni mieli się za czasów Platformy Obywatelskiej całkiem nieźle. Mafie VAT-owskie wysysały z Polski wielkie pieniądze, zagraniczne koncerny kazały nam pracować za kilka złotych na godzinę, przestępcy w białych kołnierzykach nie bali się państwa, bo to praktycznie nie działało.
A słabi? Ci mieli się znacznie gorzej. Emeryci mieli się cieszyć z 30 złotych waloryzacji a o dodatkowych świadczeniach, bezpłatnych lekach czy innych udogodnieniach nawet nie śmieli marzyć. Dzieci? Kasia Tusk i jej brat Michał owszem, mieli się dobrze, robiąc sobie zdjęcia w ciuchach za tysiące złotych czy pracując dla złodziei związanych z Amber Gold. Ale prawdziwe życie było znacznie mniej kolorowe. W Polsce nie brakowało głodnych dzieci a wiele z nich po raz pierwszy na wakacje wyjechało dopiero, kiedy do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość. Niepełnosprawni? Żadnej pomocy. Chorzy? Pamiętamy posłankę z Lubelszczyzny, która śmiała się, że ludzie chodzą do lekarza z nudów. I tak dalej. Każde wspomnienie o cywilizowanym systemie świadczeń społecznych zbywano drwinami o „socjalizmie”. Każdy postulat poszczególnych grup społecznych kwitowano hasłem „pieniędzy nie ma i nie będzie”.
Ta metoda myślenia, ta ideologia jest nie tylko głęboko antyhumanitarna, antyludzka, jest całkowicie sprzeczna z tym co, w życie wniosło chrześcijaństwo, ale w gruncie rzeczy jest ogromnie nieefektywna z punktu widzenia narodu –
— charakteryzował doktrynę Tuska i jego ekipy prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
Kiedy szef Platformy Obywatelskiej ogłosił „wielki marsz” 4 czerwca, przypiął sobie do koszuli kotylion w kształcie serduszka. Jego ludzie chodzą z nimi wszędzie – do kościoła (ci nieliczni, którzy chodzą), do telewizji i na proaborcyjne zadymy. Specjaliści od marketingu politycznego twierdzą, że Platforma zrozumiała, że nie da się wygrać bez biało-czerwonych barw i właśnie stąd te przypinki.
Wszyscy, którzy pamiętają rządy Tuska, Kopacz, Nowaka, Sikorskiego i spółki na żaden „patriotyzm” tej ekipy nie dadzą się oczywiście nabrać. Wiemy, jaką politykę prowadzili wobec Rosji, jak płaszczyli się przed Niemcami i jak starali się zastąpić tradycyjne przywiązanie do symboli narodowych dziwolągami w rodzaju czekoladowego orła Bronisława Komorowskiego.
Przypinki na piersiach marzących o ponownym dorwaniu się do władzy Platformersów mówią o nich smutną prawdę: pod szykownymi koszulami i marynarkami kryją się puste serca.
CZYTAJ: Tusk wykorzystuje nieszczęścia ludzkie do polityki, ale ta „karma do niego wróci”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/656250-ludzie-platformy-i-ich-puste-serca