W wywiadzie dla Deutsche Welle sędzia Igor Tuleya w dalszym ciągu kreuje się na męczennika, a także snuje fantazje na temat rozliczania rządu PiS po ewentualnej przegranej w jesiennych wyborach parlamentarnych. „Powiedziałem nawet kiedyś, że tak jak w 1939 roku Europa nie chciała umierać za Gdańsk, tak teraz nie chce umierać za polską praworządność” - żalił się.
„Czułem się jak Józef K. w ‘Procesie’”
Sędzia Igor Tuleya dokładnie wyliczył, jak długo trwało jego zawieszenie: 741 dni.
Czułem się jak Józef K. w „Procesie”, bo postawiono mi absurdalny zarzut, w mojej sprawie rozstrzygało coś, co nie było sądem, czyli tak zwana Izba Dyscyplinarna, a rządzący uznali, że uchylono mój immunitet i byłem ścigany przez prokuraturę. Ja uważałem, że immunitet nie jest uchylony
— przekonywał.
Jak wskazał, zawieszeni sędziowie zostali przywróceni do orzekania, kiedy rozpoczął się spór Komisji Europejskiej z polskim rządem o środki z Krajowego Planu Odbudowy. Mimo to, jak stwierdził Tuleya, „szykany nie ustały”, tyle że obecnie władza robi to „w białych rękawiczkach”.
Kto wspierał walkę o praworządność?
Przy okazji rozmówca DW.com przyznał, że miał kiedyś żal do Komisji Europejskiej.
To, że polski wymiar sprawiedliwości nie został przez osiem lat do końca zawłaszczony, wynika przede wszystkim ze wspólnej walki obywateli i prawnikóww Polsce. Ale mieliśmy też i nadal mamy olbrzymie wsparcie środowisk prawniczych z zagranicy
— mówił.
Od pewnego momentu także instytucje europejskie zaczęły być bardziej zdecydowane, pryncypialne. Na początku tak naprawdę nie działały. Bardzo zwątpiłem wtedy w Komisję Europejską i inne unijne instytucje. Powiedziałem nawet kiedyś, że tak jak w 1939 roku Europa nie chciała umierać za Gdańsk, tak teraz nie chce umierać za polską praworządność
— podkreślił opozycyjny sędzia. Oprócz tego skandalicznego porównania przyznał, że Holandia i państwa skandynawskie od samego początku były „liderami w obronie polskiej praworządności”.
Zaangażowanie wymienionych przezeń krajów Tuleya przypisuje wysokiemu poziomowi ich edukacji.
Oni wiedzą, co to jest praworządność i mają świadomość, że gdy taka zgnilizna atakuje jeden z krajów Unii Europejskiej, tak naprawdę jest zagrożeniem dla całej Europy
— wskazał.
„Nie ma w Europie kraju, który nie patrzyłby z zainteresowaniem na to, co się u nas dzieje”
Rozmówca DW podkreślił, że swoimi doświadczeniami dzieli się z prawnikami z takich krajów jak Niemcy, Holandia, Francja, Belgia czy Włochy.
Nie ma w Europie kraju, który nie patrzyłby z zainteresowaniem na to, co się u nas dzieje i nie chciałby się czegoś nauczyć na polskim przykładzie. Bo to nie jest tak, jak w dramacie Alfreda Jarry’ego „Ubu Król czyli Polacy”, czy – jak powiedział sam Jarry – „w Polsce, czyli nigdzie”. To, co się wydarzyło u nas, może się powtórzyć w każdym innym kraju
— straszył.
Kiedy przedstawiamy Włochom, Francuzom, czy Holendrom chronologię tych wydarzeń w Polsce, to są wstrząśnięci, ale od razu pytają, czy początków tej choroby nie widać także w ich ojczyznach
— przekonywał dalej.
Igor Tuleya został zapytany także o to, co z praworządnością w krajach, które dopiero aspirują do przystąpienia do Unii Europejskiej, takimi jak Ukraina.
Mamy oczywiście kontakty z prawnikami ukraińskimi. Praworządność jest jednak niestety cichą ofiarą wojny. Priorytetem dla Ukrainy jest dzisiaj pomoc materialna. Ukraińskie sądownictwo z pewnością wymaga reformy, ale myślę, że ta kwestia stoi tam teraz na dalszym planie, co zresztą można zrozumieć. Ale o praworządności trzeba wciąż mówić i zawsze o niej pamiętać
— powiedział.
Również na Bałkanach. I dyskutować, jak praworządność się tam ma. Staramy się uczyć na cudzych błędach
— wskazał, dodając, że swoim doświadczeniem polskie stowarzyszenia sędziowskie dzielą się także z prawnikami z takich krajów jak Gruzja.
„Jeśli się ich nie rozliczy, za parę lat będziemy mieć recydywę”
Jak będzie wyglądało ewentualne rozliczenie obecnego rządu?
Ślepa zemsta jest oczywiście absolutnie naganna i do niczego nie prowadzi. Niewątpliwie musi być tak, że – jak mówi mój pryncypał, minister Ziobro – nie ma świętych krów. Ci, którzy postępowali nieetycznie, czy wręcz naruszali prawo, muszą ponieść tego konsekwencje w uczciwych procesach dyscyplinarnych, a może nawet karnych. Bo jeśli się ich nie rozliczy, to za parę lat będziemy mieć recydywę. Tyle tylko, że wtedy to wszystko wybije z jeszcze większą siłą
— powiedział sędzia Tuleya.
Natomiast sędziowie, którzy „jedynie” skorzystali na tym czasie chaosu by przyspieszyć swoje kariery, powinni stanąć do nowego konkursu przed prawdziwą Krajową Radą Sądownictwa
— ocenił.
Obywatele mieliby na przykład pół roku, aby wznowić proces, który był rozstrzygany przez neo-sędziego. Ale to byłoby wyłącznie na żądanie obywatela, a nie z automatu. Bo przecież można sobie wyobrazić na przykład wyroki rozwodowe, po których strony są nie tylko szczęśliwe, że zostały rozwiedzione, ale może już nawet żyją w kolejnych małżeństwach
— dodał.
Jak widać, walka o praworządność w Polsce już Tulei nie wystarczy. Teraz chciałby naprawić ją w całej Europie, a może i na świecie.
aja/DW.com
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/656068-tuleya-znow-kreuje-sie-na-meczennika-czulem-sie-jak
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.