„Z tego co mówią liderzy Konfederacji, to chcą oni prawdopodobnie poprzeć powołanie rządu mniejszościowego przy jednoczesnym nie wchodzeniu do koalicji” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, historyk.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: SONDAŻ. Zjednoczona Prawica na prowadzeniu. Konfederacja trzecią siłą. Jakie partie weszłyby jeszcze do Sejmu? SPRAWDŹ wyniki
wPolityce.pl: Konfederacja na naszych oczach zaczyna zmieniać skórę – ze stronnictwa radykalnego i antysystemowego zaczyna skręcać w stronę centrum, pomijając podnoszenie kwestii trudnych do przełknięcia dla wyborców centrowych i niezdecydowanych. Czy to taktyka wyborcza, czy długofalowa strategia?
Prof. Mieczysław Ryba: Pamiętajmy, że jest to środowisko wielonurtowe. W sensie ideowym i politycznym są tam narodowcy, konserwatyści Grzegorza Brauna i są wreszcie różnego typu liberałowie Sławomira Mentzena. Patrząc z perspektywy hipotetycznego dojścia do władzy nie wszystko się tu spina w jedną całość. Dlatego, w wielu wypadkach, poparcie dla Konfederacji ze strony ludzi młodych wynika nierzadko z ich nieznajomości życia społeczno-politycznego. Nie czują też pewnych konsekwencji takiej polityki, np. prywatyzacji Lasów Państwowych, co mogłoby spowodować, że wielkie koncerny zachodnie przejęłyby 1/3 Polski. Konfederaci są w stanie „tworzenia się” z pewnego rodzaju ruchu protestu, w jakimś sensie antyestablishmentowego, który kiedyś głosował na Pawła Kukiza, Szymona Hołownię, a nawet częściowo na PO i PiS.
To co tworzy Konfederacja może być – w sensie hasłowym – ujmujące dla pewnej części elektoratu. Niemniej, jeśli wchodzimy w realną politykę, to wszystko musi się utrzeć. Wydaje mi się, że póki Konfederacja jest w opozycji i krytykuje rzeczywistość polskiej sceny politycznej, to może głosić bardzo wiele rzeczy, nawet sprzecznych. Gdyby jednak przyszło im sprawować realne rządy – nawet na poziomie samorządowym – to ich polityka wymaga zdecydowanej korekty.
Konfederaci wydają się skupiać głownie na kwestiach fiskalnych, podatkowych i ekonomicznych, omijając szerokim łukiem swój dotychczasowy, wyrazisty przekaz światopoglądowy. Czy Sławomir Mentzen i akolici idą po władzę tylko po to, by obniżyć podatki?
Konfederacji ze względów taktycznych słusznie podkreślają element podatkowy. Jeśli jest tak, że Platforma Obywatelska opuściła swych dawnych wyborców o poglądach wolnorynkowych, którzy poczuli się przez nią osieroceni, to jest to spora część elektoratu, po którą może sięgnąć Konfederacja. Muszą więc oni kreować ten liberalny przekaz i tym sposobem pozyskiwać nowych wyborców. Problem jest taki, że gdyby realnie przełożyć te postulaty na rzeczywiste rządy, to tak naprawdę wiele z nich jest praktycznie nie do zrealizowania i nie wytrzymują one konfrontacji z rzeczywistością.
Według badań European Climate Foundation Konfederacja cieszy się coraz większym poparciem elektoratu, dotychczas kojarzonego z Platformą Obywatelską – wielkomiejscy liberałowie, pozytywnie nastawieni do neutralności klimatycznej, młodzi wolnościowcy. Czy to skutek przyjęcia przez Donalda Tuska bardziej socjalnej narracji?
Tak. Pamiętajmy, że mamy w Polsce część wyborców – drobnych przedsiębiorców, pracodawców, których denerwuje, że została podniesiona płaca minimalna, gdyż mają oni mniejsze zyski. Jest też spora część ludzi, którzy dość egoistycznie patrzą na życie i uważają, że każdy może sobie zarobić pieniądze i nie powinien oczekiwać żadnych socjalnych transferów.
Do tej pory ten typ wyborców głosował najczęściej na Platformę Obywatelską, a ona chce się dziś ścigać z Prawem i Sprawiedliwością na transfery socjalne. Donald Tusk za każdym razem żąda jeszcze więcej niż PiS realnie daje i obiecuje. Wolnorynkowi wyborcy są tym faktem zwyczajnie poirytowani. Z innej strony Szymon Hołownia niczego im nie proponuje, gdyż te nasze partie antyestablishmentowe działają przez góra dwa sezony i Polska 2050 jest tworem pustym, obliczonym na to, aby być Tuskiem-bis.
Stąd też dotychczasowi wyborcy Platformy, mocniej zorientowani na liberalną gospodarkę, przechodzą do Konfederacji licząc, że powstrzyma ona transfery socjalne i podnoszenie płacy minimalnej. My tego nie doceniamy, ale dla zwykłych ludzi jest to zysk, ponieważ przedsiębiorcy uważają, że ten zysk im się należy. Do takich wrażliwości Konfederacja apeluje i stąd wynikają jej sukcesy.
Uważa pan, że zejście Konfederacji w stronę centrum to znak przyszłej koalicji z Platformą czy też start Przemysława Wiplera z Torunia sygnalizuje rozmowy z PiS?
Trudno powiedzieć. Z tego co mówią liderzy Konfederacji, to chcą oni prawdopodobnie poprzeć powołanie rządu mniejszościowego przy jednoczesnym nie wchodzeniu do koalicji. Powodem takiej taktyki jest troska Konfederacji o zużycie ich antyestablishmentowego wizerunku. To środowisko polityczne nie jest jeszcze zupełnie dojrzałe w sensie osiągania realnych celów, a poza tym wiele rzeczy, jakie głoszą, w konfrontacji z rzeczywistością zupełnie inaczej by wyglądało.
Konfederacja jest ugrupowaniem wielonurtowym, a więc to, co może głosić Mentzen, zupełnie nie musi odpowiadać Braunowi. Myślę, że Konfederaci nie chcą brać udziału w sprawowaniu władzy, wolą stać nieco z boku. Ewentualnie mogą wyrażać poparcie dla pewnych kwestii w zakresie udogodnień podatkowych, by móc się tym później chwalić. Wydaje mi się jednak, że oni sami siebie nie definiują jako grupy politycznej, zdolnej do realnego sprawowania władzy, mają bardzo małe doświadczenie polityczne i sami zdają sobie z tego sprawę.
CZYTAJ TAKŻE: Wipler dołącza do Nowej Nadziei. Będzie „jedynką” Konfederacji w Toruniu. Mentzen: „Witaj z powrotem w domu Przemek!”
Uda im się schować na dobre Janusza Korwin-Mikke i Grzegorza Brauna?
Janusz Korwin-Mikke jest traktowany jako pewien zabytek ruchu liberalnego w Polsce więc jeśli Konfederacji uda się go na chwilę schować, to on sam da o sobie znać prędzej czy później. Powiedzmy sobie jednak uczciwie - Korwin-Mikke nigdy nie rządził. Zawsze korzystał z tej swojej antysystemowości i chce, by tak pozostało. Myślę, że on nigdy nie myślał o realnej władzy, tylko o jej krytyce i z tego żyje.
Grzegorz Braun jest natomiast dużo młodszy i w tym przypadku nie sądzę, że da się w jakiś sposób schować, albo że będzie traktowany jako zabytek, tak jak Korwin Mikke.
Czy po wyborach dawny przekaz tożsamościowy Konfederacji np. o aborcji, krytyce demokracji, LGBT itd. powróci?
Konfederaci mają w sferze obyczajowej poglądy w większości konserwatywne i nie sadzę, żeby w tym zakresie nastąpiła jakaś znacząca rewolucja. Tutaj korekty mogą następować raczej w zakresie programu gospodarczego.
Uważa pan, że zmiany tego typu są znakiem ustępowania w Polsce debaty w kwestiach tożsamościowych przed czysto materialną, merkantylną narracją?
Nie sądzę. Pamiętajmy, że istnieje w Polsce część elektoratu wolnorynkowego, który zawsze występował. Jest to elektorat, który traktuje sprawy tożsamościowe drugorzędnie. Swoje sukcesy miał Palikot, a później zaraz po nim swoje sukcesy święcił Kukiz – pierwszy był raczej lewicowy, a drugi bardziej prawicowy. Nagle pojawili się znikąd Szymon Hołownia i Ryszard Petru.
Istnieje w Polsce część elektoratu w okolicach maksymalnie 20 procent, która zawsze szuka kogoś, kto by wywrócił stolik. Czasem przejmują tych wyborców prawicowcy, a innym razem lewica. Z punktu widzenia prawicy sytuacja jest tu o tyle lepsza, że to już nie Hołownia, a Konfederacja jest reprezentantem anstysystemowców i jest ona nie do strawienia dla układu, który tworzy Tusk, a zwłaszcza dla lewicy. Można powiedzieć, że Konfederacja praktycznie blokuje możliwość utworzenia rządu przez Donalda Tuska.
Rozmawiał Paweł Nienałtowski
CZYTAJ TEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/656063-prof-ryba-wiekszosc-programu-konfederacji-jest-nierealna