Ufają jej media i wiele kobiet w Polsce. Występuje w programach i udziela wywiadów. Donald Tusk i jego otoczenie stawia ją na politycznym ołtarzu. Czy można zaufać Joannie Parniewskiej? Okazuje się, że ta aborcyjna aktywistka potrafi kłamać bez mrugnięcia okiem. W trakcie pikiety przed komisariatem w Krakowie, mówiła do wzburzonych wyznawców, że wśród policjantów rozpoznała tych funkcjonariuszy, którzy wiosną interweniowali po jej telefonie do psychiatry. Okazuje się, że wśród funkcjonariuszy ochraniających komendę nie było policjantów, którzy chcieli ratować jej życie kilka miesięcy temu.
**Ci policjanci, którzy tutaj stoją, to ci sami, którzy wzięli udział w tym wszystkim
– stwierdziła Joanna Parniewska, wskazując na policjantów ochraniających komisariat, pod którym zorganizowano pikietę.
Po tych słowach tłum zaczął skandować obraźliwe okrzyki wobec funkcjonariuszy. Niewiele brakowało, a agresywny tłum rzuciłby się na policjantów. Parniewska uśmiechała się, gdy w uczestnicy pikiety obrażali funkcjonariuszy.
Parniewska powtórzyła swoje kłamstwo także na antenie TVN24, kilkanaście godzin po pikiecie w Krakowie.
Na proteście przed komisariatem w Krakowie policja ustawiła tych samych funkcjonariuszy, którzy podejmowali wobec mnie interwencję. Nawiązywałam z nimi kontakt wzrokowy, a oni chyba mieli z tym problem. Jednemu puściłam oczko
– stwierdziła dziś w rozmowie z telewizją TVN24.
Portal wPolityce.pl ustalił w Krakowie i potwierdził w Komendzie Głównej Policji, że pikietę nie ochraniał wczoraj żaden z funkcjonariuszy, którzy mieli wcześniej styczność z Joanną Parniewską. Jej nieodpowiedzialny happening mógł też sprowadzić niebezpieczeństwo na tych funkcjonariuszy, którzy mogli zostać wczoraj zaatakowani przez wzburzony tłum uczestniczących w demonstracji.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/656058-ujawniamy-klamstwo-pani-joanny