Trzeba przyznać, że od początku emisji znakomitego serialu Telewizji Polskiej pt. „Reset” Lewica ma z tym dokumentem twardy orzech do zgryzienia. Serial pokazuje jak realizowano programowe założenie rządu Donalda Tuska, który chciał „dialogu z Rosją taką, jaką ona jest”, dowiadujemy się jaką rolę w realizacji nowej filozofii stosunków polsko-rosyjskich odegrał minister Radosław Sikorski i resort, którym zarządzał, poznajemy tajne notatki MSZ czy dowiadujemy się dlaczego Tusk w sprawie tarczy antyrakietowej wolał słuchać głosu Kremla, a nie Białego Domu.
O ile politycy PO programowo muszą bronić swojego szefa, o tyle Lewica wciąż stoi w rozkroku. Przecież politycy tej formacji liczą, że utworzą po wyborach rząd z Tuskiem, choć jemu wcale nie spieszy się do podpisania paktu sejmowego, którego chciałaby Lewica o współrządzeniu i nieatakowaniu się w kampanii. A skoro liczą na współrządzenie, nie mogą atakować lidera PO wprost. Wciąż słyszymy bajki o tym, że „nie ma wroga na opozycji”, można więc Tuska szczypać, ale już nie frontalnie w niego walić. Stąd słyszeliśmy w mediach od kolejnych polityków Lewicy, że owszem Polacy mają prawo znać prawdę o rządach Tuska, ale nie pokazuje jej „Reset”, bo jest zbyt jednostronny, itd., itp.
Dziś zdecydowanie dalej poszedł poseł Nowej Lewicy Tomasz Trela, który w obronie Tuska podważył wiarygodność dokumentów prezentowanych w „Resecie”.
Wie pani, jaki mam największy problem z tym, jak widziałem ten jeden odcinek? Czy te materiały, czy te notatki, czyli te materiały źródłowe są prawdziwe. Ja tego nie wiem, ja to kwestionuję
— powiedział w Radiu Zet gość Beaty Lubeckiej.
Dorzucił też, że autorzy dokumentu mogli spreparować dokumenty.
Poseł Trela widać uznał, że najlepszą formą obrony Donalda Tuska będzie atak na twórców dokumentu. Prawda jest taka, że w kontekście ujawnionych materiałów polityki resetu, którą prowadził Tusk po prostu nie da się obronić. Trzeba więc stawać na głowie i szukać innych sposobów stanięcia po stronie Tuska, zwłaszcza, gdy bardzo chce się być na jego liście. Choć oficjalnie poseł Trela zaprzecza, że tęskno mu do PO, to żarliwa obrona lidera tej partii pozwala powątpiewać w te deklaracje.
Poseł Trela szybko doczekał się riposty ze strony twórców serialu „Reset”.
Oczywiście jest cisza po czymś tak kuriozalnym i głupim. To norma u tzw. liderów opinii na Twitterze i w innych mediach. Ale poza tym odpowiem asymetrycznie, czyli poważnie - pan poseł może udać się do archiwum MSZ i nie tylko, by zweryfikować autentyczność dokumentów
— zaproponował prof. Sławomir Cenckiewicz.
I to jest świetny pomysł. Niech poseł Trela na własne oczy przekona się o autentyczności pokazanych w filmie dokumentów, notatek i raportów. Tylko co wtedy będzie mówił w programach publicystycznych?
Obok wycieczki do MSZ, dobrze, żeby ktoś zorganizował panu posłowi wypad na granicę z Białorusią, żeby pan poseł mógł sobie obejrzeć zaporę, która tam powstała, bo niedawno stwierdził, że to zwykła siatka.
Wiem jak głosowałem. To nie jest żaden mur. To jest jakaś siatka. Dobrze, że ta siatka w ogóle powstała, bo jak patrzę na nieudolność realizacji zobowiązań PiS, to cieszę się, że ta siatka powstała
— stwierdził Trela w Polskim Radiu, próbując tłumaczyć się z faktu, że głosował przeciwko budowie zapory.
Tymczasem zapora fizyczna, to 5,5 metrowy płot ze stalowych przęseł zwieńczony drutem żyletkowym. To prawie 50 tysięcy ton stali na odcinku 186 kilometrów. Obok zapory fizycznej działa także zapora elektroniczna. To najnowocześniejsze tego typu rozwiązanie na świecie. System kamer i czujników ruchu monitoruje 206 kilometrów granicy polsko-białoruskiej (nawet w miejscach, gdzie nie ma zapory czyli na części wód granicznych). Wyposażony on jest w 3000 kamer dzienno-nocnych i termowizyjnych, 400 km kabli detekcyjnych oraz 11 kontenerów teletechnicznych.
Ale co zrobić gdy fakty nie pasują do narracji posła Treli, to tym gorzej dla faktów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/655974-posla-trele-trzeba-zabrac-nie-tylko-do-msz-ale-i-na-granice