Instytucje unijne coraz częściej działają z pominięciem prawa w myśl zasady: najpierw polityka, a podstawa prawna zawsze się znajdzie - mówi w rozmowie z PAP eurodeputowany PiS Jacek Saryusz-Wolski.
Od czasów Jeana-Claude’a Junckera (były przewodniczący KE - red.), który ogłosił, że od tego momentu Komisja Europejska jest polityczna, upraszczając można powiedzieć, że najpierw w Unii zapadają decyzje polityczne, a potem szuka się podstawy prawnej, paragrafu. A jak jej nie ma, to się robi różnego rodzaju by-passy, które w języku prawniczym nazywają się +ultra vires+ (poza zakresem kompetencji). Albo się zatem naciąga podstawę prawną, albo się wręcz gwałci Traktat. Tak było wielokroć
— mówi Saryusz-Wolski.
Działo się tak przy konstruowaniu mechanizmu warunkowości, czyli „pieniędzy za praworządność”, blokowaniu KPO, relokacji migrantów, oraz przyjmowaniu pakietu Fit for 55
— dodaje.
„Maksymalistyczna wizja ustrojowa”
Gdyby miała wejść w życie maksymalistyczna wizja ustrojowa, zawarta w propozycjach raportu grupy Verhofstadta z Parlamentu Europejskiego, to ten modus operandi uzyskałby sankcję prawną. To polityczne wymuszanie stałoby się w pełni usankcjonowaną normą
— ostrzega polityk.
Przypomina, że zgodnie z wciąż obowiązującymi traktatami, Unia miała wykonywać „tylko te funkcje i dla osiągnięcia tylko tych celów, co do których państwa zgodziły się przekazać jej kompetencje w zakresie i tylko w tym zakresie w jakim to niezbędne.”
To jest klasyczna definicja zasad pomocniczości i proporcjonalności, opisanych w traktatach w art. 5 TUE. Zasadniczo suwerenem są Państwa Członkowskie, które część kompetencji oddają do wspólnego zarządu. Tymczasem teraz jesteśmy świadkami dążenia do odwrócenia tej logiki: to nie Państwa Członkowskie cedowałyby suwerenność na Unię, tylko Unia miałaby własną suwerenność i pozwalałaby, bądź nie pozwalała, coś państwom robić. Dlatego ten potencjalny twór nazywam oligarchicznym superpaństwem. Obywatele i Państwa Członkowskie nie mieliby w nim ważyć tyle samo. Nie byłoby demokratycznej zasady równości, byliby równi i równiejsi. Grono dużych byłoby grupą trzymającą władzę, a pozostali musieliby się podporządkować. Byłoby to kondominium francusko-niemieckie wraz z akolitami
— ocenia eurodeputowany.
Pytany, czy Trybunał Sprawiedliwości UE nie uzna takich rozwiązań za bezprawne, odpowiada:
TSUE nie jest arbitrem w tej materii, tylko stroną. Trybunał od dawna wydaje wyroki stronnicze, jednostronne, ideologiczne. TSUE to nie neutralność i stanie na gruncie żelaznej zasady działania w oparciu i w ramach prawa, tylko aktywizm sędziowski. Jest cała seria orzeczeń w tej materii, bodajże 9 trybunałów konstytucyjnych państw członkowskich, które dyscyplinowały TSUE, przypominając mu, że prawo unijne nie może przekraczać zakresu wyznaczonego przez traktaty.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/655645-saryusz-wolski-instytucje-ue-dzialaja-z-pominieciem-prawa