To zastanawiające, że nawet think tanki zajmujące się zdrowiem i liczeniem przyznają, że dane dotyczące przychodów czy zysków klinik aborcyjnych nie są oficjalnie znane. Nie wie tego np. Pew Reaserch Center czy Guttmacher Institute. Nieoficjalne szacunki w Hiszpanii sugerowały kwotę 50 milionów euro, które kliniki miały otrzymać za swoje usługi w 2009 roku, choć przewiduje się, że są to obliczenia zdecydowanie zaniżone. Dziś liczba aborcji w Hiszpanii, ludnościowo o podobnym potencjale co Polska, jest zdecydowanie większa.
I abstrahując od wymiaru moralnego aborcji i tej koncepcji, że płód nie jest człowiekiem (niektórzy twierdzą nawet, że jest pasożytem) jest zastanawiające, że lewica walcząca z kapitalizmem i wyzyskiem stawia na stricte kapitalistyczny biznes aborcyjny uprzedmiotawiający człowieka. Lewica wspiera wielki przemysł oparty o ciąże kobiet.
Aborcja jednak jako usługa doczekała się nowego wymiaru reklamy. Eksperci od marketingu wiedzą, że sprzedaż przoduktu wymaga czegoś więcej niż zachwalania jego cech, że trzeba najpierw stworzyć potrzebę a potem stwierdzić, że dany projekt ją zaspokaja.
I tak oto niszczące zdrowe papierosy nie były przecież sprzedawane jako „trucie płuc” czy nawet jako „odprężająca” zabawka, ale jako „styl życia z klasą”. Tytoń reklamowały zamożne gwiazdy Hollywood, był on pokazywany jako uosobienie męskości ale i kobiecości (podporządkowywano tu rodzaj produktu pod płeć). Reklamy zdawały się wołać: gdy ci źle, gdy chcesz poczuć się człowiekiem lepszym - zapal papierosa. Papieros pojawił się w kinematografii, telewizji, przebił się do codzienności.
Coca-Cola także nie reklamuje się przecież jako napój z dużą ilością cukru, wsparty karmelem amoniakalno-siarczynowym oraz kwasem fosforowym. Kola ma być otwierana w miłych chwilach, w towarzystwie albo na Święta Bożego narodzenia, ma dawać radość i relaks.
Aborcja jako usługa, na której zarabia się na świecie horrendalne kwoty także nie jest przez lobbystów przedstawiane jako zabijanie dziecka w łonie matki, ale właśnie jako „prawa człowieka” i znak „wolności wybory kobiet”. To tylko chwyt marketingowy, nic więcej.
Różnica jednak polega na tym, że lobby aborcyjne zaprzęgło do reklamowania swojej usługi już nie tylko aktorów czy kulturę masową ale nawet polityków czy „etyków”, którzy forsują ten produkt jako podstawowe prawo człowieka. Wyobraźmy to sobie na przykładzie innej oferty - dostęp do coca-coli jako prawo moralne albo paczka papierosów jako warunek zbawienia. Ciekawe gdzie dalej pójdą marketingowcy w znajdywaniu dla swoich klientów odpowiednich reklam i postaci dla nich pracujących.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/655472-aborcja-czyli-politycy-na-uslugach-reklamy-kto-na-tym-zyska