Tik Tok jest najbardziej użytecznym narzędziem ponowoczesności i postpolityki. Jest ucieleśnieniem tego, co można nazwać postmyśleniem.
Tik Tok zmienia nie tylko mózg. Amerykanie twierdzą, że to najskuteczniejsza pralka mózgów od czasu tej stosowanej wobec amerykańskich jeńców w Wietnamie. W każdym razie chyba nie jest przypadkowe to, że Tik Toka ukochał Donald Tusk. Przekaz na Tik Toku jest bowiem jak coś jednorazowego. Wykorzystać i wyrzucić. Jednorazowość przekazów na Tik Toku pozwala wyprać nie tylko mózg jako taki, ale też pamięć. Chodzi o to, żeby ludzie nie kojarzyli niczego z przeszłości. Żeby wszystko było jak nowo narodzone.
Tik Tok znakomicie się nadaje do kolportowania kłamstw, a nawet wierutnych łgarstw. Zakłada się bowiem, że takiego ulotnego przekazu nikomu nie chce się weryfikować i większość odbiorców nie weryfikuje. Sprzyja temu sama forma, czyli słowa wypowiadane i jednocześnie wyskakujące na ekranie. Trochę jak w przekazie podprogowym, tylko zdecydowanie bardziej topornie. Nie chodzi o to, żeby zapamiętać jakieś konkrety, tylko, żeby przekaz wywołał emocje. Wręcz na zasadzie odruchu warunkowego.
Donald Tusk celowo używa Tik Toka, bo to przekaz najmniej wymagający od siebie i od odbiorców. I najmniej diachroniczny, bo w diachronii analizuje się następstwo zjawisk lub procesów. Tik Tok to synchronia. Bo synchronia jest rajem dla kłamstwa. A nawet jest gorzej, bo posługujący się Tik Tokiem traktują odbiorców jak idiotów, którzy wszystko mogą łyknąć, nie zastanawiając się, co to jest. Można by powiedzieć, że to rodzaj tuczu.
Dla użytkowników Tik Toka liczy się tylko teraźniejszość. Wszystko dzieje się teraz. I przekaz musi się co chwila zmieniać, żeby kogoś zainteresować. Kiedy formułowano tezy o ponowoczesności czy postpolityce, Tik Tok jeszcze nie został wymyślony. Ale niejako wisiał w powietrzu, bo jest najbardziej użytecznym narzędziem ponowoczesności i postpolityki. Jest ucieleśnieniem tego, co można nazwać postmyśleniem.
Donald Tusk postawił na Tik Toka, bo najwidoczniej uznał, że nikt, a szczególnie Jarosław Kaczyński, nie będzie się z nim ścigał na myśli jednorazowe jak jednorazowe kubki czy widelczyki. Te jednorazowe myśli maję potem odbicie w mediach, które nie są jednorazowe, ale to jednorazowy przekaz Tik Toka narzuca rytm. Z tego powodu, im bliżej będzie terminu głosowania, tym przekazy Tuska na Tik Toku będą szybsze i staną się czymś w rodzaju migotania występującego w efekcie stroboskopowym.
Tusk chce narzucić kampanii wyborczej taki rytm, jaki na dyskotece daje efekt stroboskopowy. Pomigać, oślepić i zapomnieć. A potem następny taki komunikat i tak w kółko. W tym przewodniczący Platformy upatruje przewag. I spodziewa się zapewne tego, że zanim ktoś aktualny przekaz zanalizuje, stanie się to już zbędne, bo wyskoczy nowy komunikat. Oczywiście zawsze można odmówić śledzenia tego efektu stroboskopowego, ale on trafia też do tradycyjnych mediów, więc sprawa nie jest taka prosta.
Sam efekt stroboskopowy ma negatywne skutki dla zdrowia, bo wywołuje bóle głowy, pogorszenie wzroku czy generalnie złe samopoczucie. Ale w przekazach na Tik Toku jednak nic nie miga, chociaż wyścig z czasem jest rodzajem migotania. I o to chodzi, żeby komunikaty były jak migotanie lampy stroboskopowej. Ma wystarczyć sama ekspozycja, żeby zastanawianie się nad treścią czy jej odniesieniem do rzeczywistości był zbędne albo drugorzędne.
Nie ma dowodów (bo nie ma badań, a nie ma z tego powodu, że stroboskopowa polityka to jednak nowy wynalazek), że polskie społeczeństwo oczekuje migotania politycznymi tematami. Tym bardziej że takie migotanie może być wyjątkowo ogłupiające, a nie rozwijające. Donald Tusk może sobie myśleć, że Polakom wystarczy pomigać przed oczami, ale to wcale nie znaczy, że faktycznie to wystarcza.
Polityka stroboskopowa jest jednak niezwykle powierzchowna, najczęściej infantylna i zakłada, że odbiorcy są idiotami, a przynajmniej w jakiś sposób ograniczeni. I to „swoi” wyborcy, bo przecież migoczący przekaz ani nie jest adresowany do wyborców PiS, ani dla nich istotny. Donald Tusk w gruncie rzeczy stygmatyzuje więc własnych wyborców jako niezbyt rozgarniętych, co powinno budzić sprzeciw. Jeśli nie budzi, jest gorzej niż można było przypuszczać.
Robiona przy pomocy Tik Toka polityka stroboskopowa, czyli postpolityka oparta na postmyśleniu to oczywiście za mało, dlatego Tusk potrzebuje spotkań tych, do których taka polityka jest adresowana. Marsz 4 czerwca, podobnie jak zapowiadany marsz 1 października, mają być doświadczeniem tradycyjnym, ćwiczeniem tradycyjnych więzi, gdyż migotanie komunikatami żadnej więzi nie tworzy. Problemem jest tylko to, że źródłem i celem jest jednak polityczny efekt stroboskopowy. Żeby nikt nie myślał, nie dociekał, nie kojarzył, nie odwoływał się do historii. Ale to jest traktowanie ludzi wyłącznie jak organizmy i to jest dopiero obraźliwe oraz poniżające. To już lepszy jest poziom jełopów, za jakich zapewne w Platformie uchodzą obywatele. Czy Polacy dadzą się traktować jak organizmy? Przypuszczam, że wątpię.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/655383-uzywajac-tik-toka-tusk-chce-w-polityce-uzyskac-efekt-strobo