Nie dajmy się nabrać, bo pod maską „gorących serc” kryją się chytre ryjki szczwanych lisów nerwowo wyczekujących okazji do dorwania się do stołków. Tysiące zniecierpliwionych polityków Platformy sfrustrowanych trwającą już 8 lat odstawką. Popatrzcie na Tuska, Brejzę, Szczerbę, Grabca, czy Kierwińskiego.
Stare prawdy mówią, że nie wchodzimy dwa razy do tej samej wody, a historie, które mają się powtarzać stają się farsą. Donald Tusk zapowiedział kolejną manifestację polityczną na dwa tygodnie przed wyborami. Poprzednią okrzyknięto sukcesem, bo po raz pierwszy od wielu lat Platformie udało się zmobilizować ludzi do wyjścia na ulicę. Wtłoczenie ludzi w wąskie ulice Traktu Królewskiego potęgować miło wrażenia ilościowe. Partyjna propaganda wzmacniała wszystko licytowaniem szacunków.
„Marsz miliona serc” ma potwierdzić wolę wyborców do „odsunięcia PiS od władzy”, „konfrontacji z czystym złem”. Przeanalizujmy krótką ich motywację. W końcu jeśli Tusk miliony ludzi chce konfrontować z „czystym złem” jakim jest według niego PiS, prezes Kaczyński, ministrowie rządu premiera Morawieckiego i on sam, a właściwie cały obóz rządowy wraz ze swoimi wyborcami, to kim są Władimir Putin i jego armia na Ukrainie, imigranci dewastujący francuskie miasta, przywódca Korei Północnej i totalitarny świat który stworzył jego dziadek? To są standardy publicznej debaty w którym rywalizację o władzę w ramach demokratycznej procedury jednym państwie sprowadza się do walki dobra ze złem?
Na taki pomysł mógł wpaść ktoś wyjątkowo nieodpowiedzialny. No bo co powinni zrobić zwolennicy Platformy z reprezentantami i zwolennikami „czystego zła”? Sięgać do przemocy? A w ogóle mówienie o „gorących sercach” w polityce jakoś dziwnie się kojarzy. Raczej rewolucyjnie niż demokratycznie, bo przecież w szeregach opozycji słowo demokracja jest odmieniane w ostatnich latach przez wszystkie przypadki. Gdy Tusk mówi o „czystych sercach” walczących ze „złem” przypomina się Feliks Dzierżyński. Organizator czerwonego terroru w czasach rewolucji walczył ze złem przy pomocy Czekistów o – jak sam mówił - gorących sercach, czystych rękach i chłodnych głowach.
Nie dajmy się więc nabrać, bo pod maską „gorących serc” kryją się chytre ryjki szczwanych lisów nerwowo wyczekujących okazji do dorwania się do stołków. Tysiące zniecierpliwionych polityków Platformy sfrustrowanych trwającą już 8 lat odstawką. Popatrzcie na Tuska, Brejzę, Szczerbę, Grabca, czy Kierwińskiego. Ich jedynym programem politycznym, pomysłem na państwo skok na władzę.
Przez 8 lat zarówno niezdarne przywództwo Schetyny, groteskowe Budki jak i ten nieszczęśliwy powrót po krajowej polityki Tuska nie wniosły niczego wartościowego, ani do debaty publicznej, nie podwyższyły też standardów życia politycznego. Ich zabiegi kojarzyły się najwyżej z najgorszymi czasami XVIII wiecznej degrengolady. Nic lepszego nie można powiedzieć też o czasach, gdy rządzili Polską. Świadczy o tym choćby stan polskiej armii, watowskie karuzele, czy wstydliwe dziś umizgi do polityków na Kremlu o których Tusk, Sikorscy chcieliby zapomnieć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/655258-nie-gorace-serca-ale-chytre-lisy-ekipy-tuska