„Sądzę, że w Konfederacji są politycy, którzy myślą perspektywicznie i dokonują ewentualnego bilansu zysków i kosztów” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Henryk Domański, socjolog.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ SONDAŻ. Konfederacja wciąż rośnie kosztem i PiS, i PO, a także Lewicy. Partia Mentzena, Bosaka i Korwina z rekordowym wynikiem
wPolityce.pl: Najnowszy sondaż dla portalu wPolityce.pl wskazuje, że Konfederacja złapała wiatr w żagle i cieszy się poparciem 16 procent społeczeństwa. Z czego wynika tak duży wzrost poparcia dla tej formacji?
Prof. Domański: To wynik częściowego przechwycenia elektoratu Prawa i Sprawiedliwości i te dwie rzeczy trzeba ze sobą wiązać. Konfederacja zagospodarowuje nieusatysfakcjonowanych stosunkiem państwa polskiego do ludności ukraińskiej, która w tej chwili u nas gości.
Zdaniem części społeczeństwa polskiego ludność ta otrzymuje, jak wynikałoby z obserwacji – bo badań na ten temat specjalnie nie robiono – niesprawiedliwe uprzywilejowanie względem reszty obywateli. Konfederacja głosi, że to uprzywilejowanie dokonuje się kosztem Polaków, czego być nie powinno, a winę ponosi tu polski rząd i warto byłoby zagłosować na partię, która przynajmniej zapowiada, że gdy obejmie władzę to zrobi z tym porządek. To jest moim zdaniem główna przyczyna wzrostu notowań Konfederacji.
Co to oznacza w kontekście poparcia dla innych partii politycznych?
Jeżeli chodzi o deklarację głosowania na Platformę Obywatelską to ona jest stabilna. Poparcie dla PO leciutko wzrosło po 4 czerwca, ale znów się obniżyło o półtora procenta – dochodziło wtedy do 30 procent, a teraz jest na poziomie 28-29 proc. Jeżeli chodzi o Prawo i Sprawiedliwość, to miała miejsce ta sama sytuacja tylko, że w drugą stronę.
Trudno więc mówić o jakimś radykalnym spadku notowań głównych partii. Jeśli chodzi o Lewicę to prawdą jest jej znaczący spadek, ale Lewica jest po prostu słaba, w gruncie rzeczy rozbita na cztery partie polityczne. Nie wiadomo czym jest ta Lewica, kto tam przewodzi, co nie jest jednak wyczerpującym wyjaśnieniem złożoności tej sytuacji. W Konfederacji też nie wiadomo kto właściwie dowodzi i to także jest ugrupowanie rozbite. Nie wiadomo też na ile ten osobliwy stosunek do Ukraińców tam dominuje.
Komu będzie łatwiej przekonać Konfederację do koalicji powyborczej – PiS czy PO?
A zakładamy, że ona chce być przekonywana? W ocenie większości polityków i samej Konfederacji jej siła polega na tym, że w żadne sojusze nie wejdzie, bo straci swoje poparcie.
Bez poparcia Konfederacji może jednak w ogóle nie powstać w Polsce żaden rząd…
A co to Konfederację obchodzi – powiedziałbym, gdybym był tam liderem. To już jest sprawa PiS-u albo ewentualnie Platformy, jeśli wygra wybory. Po co Konfederacja miałaby wchodzić w jakiekolwiek sojusze?
Może dla jakichś personalnych benefitów, które już niejednego w polityce skusiły albo dla wypełnienia części ideowego programu Konfederacji?
Ma pan rację, ale sądzę, że w Konfederacji są politycy, którzy myślą perspektywicznie i dokonują ewentualnego bilansu zysków i kosztów. Wydaje mi się, że w ich ocenie koszty w postaci wejścia w jakąkolwiek koalicję będą oznaczały spadek notowań, nie mówiąc już o tym, co się będzie działo z ewentualnym ministrem z Konfederacji po półrocznym współrządzeniu. To samo dotyczy tej hipotetycznej koalicji z Platformą Obywatelską i jest to powód, dla którego nie powstaje żaden pakt sejmowy czy jedna lista koalicyjna. Sądzę, że mamy tu do czynienia z pewną uniwersalną prawidłowością – oni oceniają wszystko pod kątem potencjalnych zysków, strat i opłacalności.
Frekwencja w naszym najnowszym sondażu wskazuje na 61 procent. Komu taki wynik pomoże, a komu zaszkodzi?
Myślę, że to nie ma żadnego znaczenia, bo frekwencja rozkłada się mniej więcej równo po wszystkich partiach. Gdyby się zastanowić na korzyść którego stronnictwa działać będzie niższa frekwencja wyborcza, to na pewno na korzyść elektoratów najbardziej zmobilizowanych, a takim jest elektorat Prawa i Sprawiedliwości, który lekko przerasta w tym względzie inne elektoraty. Zaraz za nim znajdują się głosujący na Platformę – a wyborcy tych dwóch partii decydują o tym, kto będzie rządził w Polsce. Wyższa frekwencja również rozłoży się mniej więcej po równo. Z resztą w ogóle nie widzę powodu, dla którego miałaby być ona większa niż w 2019 roku.
Rozmawiał Paweł Nienałtowski
CZYTAJ TEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/654632-prof-domanski-konfederacja-dziala-pod-katem-oplacalnosci