Prezydent Olsztyna Grzymowicz przechodzi do historii jako obrońca kacapii. Poszukuje sojuszników do swoich paranoicznych przepychanek z Ministrem Kultury prof. Piotrem Glińskim i wojewodą warmińsko-mazurskim Arturem Chojeckim. O wsparcie społeczne dla pozostawania szubienic w Olsztynie coraz trudniej, ale jest tu jeszcze jeden niezawodny kumpel: Traba.
Ostatnia akcja Traby w obronie olsztyńskich szubienic zakończyła się fiaskiem. Tak pod względem, merytorycznym, artystycznym, intelektualnym, ideowym jak i społecznym. Najkrócej można ją określić: wielki wstyd.
Zacznę od „gołąbka pokoju” – symbolu, który zaprezentowali jako swój obrońcy sowieckiego monumentu uczestniczący w spotkaniu pod szubienicami 12 lipca br. Dla wielu pamiętających Wyścig Pokoju gołąbek kojarzy się z zawodami kolarskim, które w czasach panowania sowietów nad krajami Europy wschodniej miał być socjalistyczną odpowiedzą na wielkie kolarskie imprezy rozgrywane w Europie Zachodniej: Tour de France, Giro d’Italia czy Vuelta Espana. Na zachodzie ścigali się za pieniądze obrzydliwi zawodowcy, a u nas jechali za frajer prawdziwi sportowcy amatorzy. Zgodnie z komunistyczną przewrotną ideologią „gołąbek pokoju” był komunistycznym symbolem konfrontacji między zachodnią demokracją a demokracją socjalistyczną. Konfrontacji na każdym polu: artystycznym, sportowym, gospodarczym, kulturowym, a ostatecznie politycznym i militarnym.
Przecież w imię walki o pokój Sowieci napadli na Polskę w 1920 i 1939 roku. Zaraz potem na Finlandię. Na Węgry w 1956. W 1962 wywołali kryzys kubański, który postawił świat na skraju wojny atomowej. Najechali Czechosłowację (1968), Afganistan (1978), usadowili się w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Cała gospodarka bloku wschodniego została zbudowana pod potrzeby zbrojeń. Dzisiejsza Rosja kontynuuje politykę „gołąbka pokoju” w Czeczenii, Syrii, Gruzji i co wreszcie cały świat zauważył: rozpętała krwawą wojnę na Ukrainie.
Trabie i jemu podobnym to nie przeszkadza. Zbierają się pod skrzydłami ptaka, który w tym wydaniu symbolizuje zbrodnie, kłamstwo, zniewolenie i przewrotność. Nie potrafią już nic nowego wymyślić i czerpią wprost ze wzorów komunistycznej propagandy. Podobnie brzmią hasła niesione przez zebranych: Historia – Tak, Nienawiści – Nie, Ideologizacja – Nie. To przecież cytaty z transparentów noszonych na wiecach komunistycznej młodzieży w latach pięćdziesiątych. Tym razem zabrakło „Będziemy walczyć o pokój do ostatniego naboju”, „Reakcjonistom poucinamy ręce za szarganie naszych postępowych symboli”. Mogą się one pojawić następnym razem. A więc o taką historię i taki czad intelektualny im chodzi?!
Traba snuje swoje wizje wybudowania na placu Dunikowskiego muzeum pod gołym niebem. Snuje je od wielu lat, ale nawet jego wielki przyjaciel Grzymowicz kompletnie je olewa, więc nie ma sensu poświęcać im uwagi.
Warto natomiast zwrócić uwagę na kłamstwo jakie w pełni świadomie wyprodukował Traba. Słabym punktem dla narracji obrońców monumentu jest jego nazwa. Obie, pojawiające się oficjalnym obiegu nazwy „Wyzwolenia…” lub „Wdzięczności…” są nawet dla Traby trudne do przełknięcia. Na szubienice nie wypada mu też mówić szubienice, bo przecież to jego zdaniem wielkie dzieło jest…
Wymyślił zatem, że jest to „pomnik Dunikowskiego”. Na jednym z pylonów jest co prawda gigantyczna postać w grubym ubraniu, wielkich buciorach, czapie z zatartym sierpem i młotem. Wszystko zwieńczone ponurą, toporną, ciosaną z granitu gębą. Tyle że Dunikowski był drobnym człowiekiem o ostrych rysach i nie lubił się grubo ubierać. Tak więc, nawet przy wielkiej wyobraźni i Traba podobieństw nie znajdzie. A przecież Dunikowski był bardzo zdolnym rzeźbiarzem. Gdyby tylko chciał, mógłby upodobnić kamiennego kolosa do siebie – wyrafinowanego artysty. Jednak na taki pomysł nie wpadł i w tym przyznam Traba jest lepszy od Dunikowskiego. Doświadczony życiowo rzeźbiarz wiedział bowiem doskonale, że ten zamawiający na żartach się nie zna i oczekuje po prostu pomnika – symbolu uwielbienia dla władzy sowieckiej. Rzeźbiarz zgodnie z życzeniem rozmieścił we właściwych proporcjach oczekiwane figury, alegorie, symbole z sierpem i młotem na czele. Wyszło nieco koszmarnie i mocno ponuro, ale za to twardo, ostro i jednoznacznie: my tu panujemy. Właśnie o to chodziło i zamawiający był zadowolony.
Co więcej, Dunikowski zawsze służył władzy i tym, którzy płacili. Twardo żądał najwyższych stawek. Za szubienice też wziął na ówczesne czasy fortunę, choć jak twierdzą świadkowie i dokumenty sam za dużo przy monumencie się nie napracował.
Traba kilka tygodni temu usiłował rozbudzić uśpionych obrońców szubienic i wezwał ich do podpisywania w Internecie petycji o zachowanie sowieckiego monumentu. Liczył, że na jego sygnał naród powstanie do obrony szubienic. Na koniec sam musiał przyznać, że poniósł porażkę. Podpisało się wszystkiego 500 osób, w tym tylko 300 z Olsztyna i okolic. A przecież akcje popierali lewicowi działacze z Grzymowiczem na czele. Potwierdza to wyniki sondażu przeprowadzonego w maju ubiegłego roku przez pracownię badania opinii publicznej IBRIS na zlecenie ratusza: zaledwie 6 % badanych Olsztynian opowiedziało się za utrzymaniem szubienic w obecnym stanie i miejscu.
Każdy dzień funkcjonowania w przestrzeni publicznej Olsztyna szubienic – symbolu kłamstwa i zniewolenia – to kolejna dawka wstydu dla mieszkańców aplikowana nam przez Grzymowicza, Trabę, Małkowskiego i im podobnych.
Tekst ukazał się pierwotnie na portalu opinie.olsztyn.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/654556-golabek-pokoju-na-szubienicach