Po położonej niemal 800 kilometrów od Warszawy, około 60 km od Buczacza na Podolu na Ukrainie polskiej wsi Puźniki nie zostało niemal nic. Trochę drzew owocowych zasadzonych jeszcze przez dawnych mieszkańców, szlak dawnej drogi prowadzącej przez wtedy bogatą i zamożną wieś, kapliczka, krzyż upamiętniający miejsce rzezi około 80 osób, głównie dzieci, kobiet i starców. Jest jeszcze stary cmentarz z kilkoma wzruszającymi nagrobkami.
Cmentarz jest teraz szczególnie ważny bo to dzięki temu punktowi orientacyjnemu możliwe jest choćby wstępne określenie gdzie znajduje się dół (wykopany dla chowania swoich rannych przez Niemców) w którym pochowano ofiary mordu dokonanego przez bandę UPA w nocy z 12 na 13 lutego 1945 roku. Mówią o tym powojenne relacje świadków, ale czas zaciera pamięć, szok strasznych przeżyć może zmieniać perspektywę. Czy dobrze wskazali miejsce pochówku? Czy przetrwał on do obecnych czasów?
Wszystko zarosło tu gęstym lasem, krzewami. Najpierw więc dokonano wycinki, oczyszczono teren. Następnie zespół specjalistów złożony z ukraińskiej firmy archeologicznej i polskich archeologów oraz medyków sądowych rozpoczął poszukiwania. Od maja głośno warcząca koparka metr po metrze odkrywa ziemię. Archeologiczne sondy wbijane są co metr.
Na razie wspólnego grobu Polaków nie znaleziono. Wedle szacunków ekspertów prace mogą potrwać tu aż do połowy przyszłego roku.
To tylko jedno miejsce. Ale mimo wszystko - ważny przełom: ruszyły prace poszukiwawcze polskich ofiar rzezi wołyńskiej. Dały zgodę ukraińskie władze lokalne, obwodowe, centralne. Jak się nieoficjalnie mówi, było to możliwe dzięki wsparciu polskich władz, w tym mocnemu osobistemu zaangażowaniu premiera Mateusza Morawieckiego.
Obaw związanych z tymi pracami po ukraińskiej stronie jest wiele. Tych oficjalnych (że wnioski z badań zanegują ukraińską tezę o polsko-ukraińskiej wojnie domowej) i tych ukrytych (miejscowi obawiają się, że w ślad za identyfikacją ofiar mogłyby pojawić się roszczenia co do własności ziemi). Trudno je podzielić ale warto je znać.
To właśnie na polskim cmentarzu w Puźnikach, w intensywnym deszczu, po przedarciu się przez 4-kilometrową gliniastą, niemal nieprzejezdną drogę, na tle trwających prac poszukiwawczych, premier Mateusz Morawiecki wygłosił ważne przemówienie dotyczące 80. rocznicy wołyńskiej tragedii.
Wymordowanie mieszkańców polskich wsi Puźniki w obwodzie tarnopolskim, gdzie się znajdujemy teraz, w lutym 1945 roku przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów - UPA było jednym z ostatnich aktów straszliwej tragedii. Tragedii, którą nazywamy zbrodnią wołyńską
— mówił szef polskiego rządu.
Miałem zaszczyt być wśród dziennikarzy, którzy byli świadkami tego momentu. I myślałem, że trudno odmówić racji tym, którzy wyrażają żal, że w momencie historycznego zbliżenia polsko-ukraińskiego Kijów nie zdobył się jak dotąd na jakiś znaczący gest. Ale też o tym, że nie jest prawdziwy zarzut iż Polska o zamordowanych rodakach zapomniała, że Polska temat odpuściła.
Na wielkich połaciach tej części II Rzeczypospolitej zginęło - zostało zamordowanych w okrutny sposób - wielu Polaków. Chutory i wsie, które kwitły przez stulecia, zniknęły z powierzchni ziemi. Pozostały tylko szare zgliszcza, szare popioły po szkołach, po kościołach, po domach, po gospodarstwach.
Dzisiaj w 80. rocznicę - niemal równo w 80. rocznicę - Krwawej Niedzieli, 1943 roku 11 lipca, nie tylko wspominamy tamten czas, ale wołamy o odnalezienie wszystkich miejsc pochówku po to, aby móc ekshumować ofiary i godnie je pochować.
Nie spoczniemy, ja nie spocznę, dopóki ostatnia ofiara tamtej strasznej zbrodni wołyńskiej, zbrodni Galicji Wschodniej nie zostanie odszukana. To nasze obowiązki, to nasza spuścizna. Jesteśmy to winni wszystkim, którzy wtedy żyli w tym miejscu i przeżyli albo nie przeżyli tamtej hekatomby.
Dzisiaj składam hołd w imieniu Rzeczypospolitej. Składam hołd wszystkim pomordowanym wtedy Polakom, pomordowanym w latach 1943-45, w czasie zbrodni wołyńskiej. Wzywam was, nasi przodkowie, nasze siostry, nasi bracia - stańcie do apelu. Wzywam was, byście byli świadkami i opiekunami dobrej przyszłości naszych narodów
— stwierdził Mateusz Morawiecki.
Zapamiętajmy te słowa: „nie spocznę, dopóki ostatnia ofiara tamtej strasznej zbrodni wołyńskiej, zbrodni Galicji Wschodniej nie zostanie odszukana”. To ważne zobowiązanie.
Wystąpienie premiera dobrze wpisuje się także w wysiłek polskiego Kościoła, pracującego w tematach polsko-ukraińskich pod kierunkiem abpa Stanisława Gądeckiego.
CZYTAJ WIĘCEJ: Abp Gądecki podczas Mszy św. w Parośli: Polska i Ukraina muszą wreszcie powiedzieć „udzielamy przebaczenia i prosimy o nie”.
Jednocześnie premier Morawiecki uniknął pułapki jaką jest w tej sprawie przenoszenie tematu wołyńskiego na bieżącą współpracę polsko-ukraińską.
Dzisiaj znajdujemy się tutaj w szczególnym czasie. W szczególnym czasie, kiedy tyran stara się zniszczyć niepodległe, suwerenne, wolne państwo ukraińskie
— powiedział. Dodał, co jest oczywiste dla każdego kto patrzy dalej, że „bez wyjaśnienia tej historii wołyńskiej do samego końca Rosja zawsze będzie wykorzystywać kartę wołyńską, aby wbić klin pomiędzy Polaków i Ukraińców”.
To jest dodatkowy - oprócz moralnego - ciężar, który biorą na siebie ci po ukraińskiej stronie, którzy z prawdą o strasznych latach 1943-1945 zmierzyć się nie chcą.
Do pełnej prawdy w tej sprawie i godnego upamiętnienia ofiar nadal daleko. Nie wydaje się dziś możliwe by walcząca z Rosją Ukraina szybko wypowiedziała słowa na które czekają potomkowie ofiar UPA i cała Polska. Ale wydaje się możliwe, byśmy przynajmniej zmniejszyli nasz ból przez odnalezienie i godne pochowanie zamordowanych Polaków. To w świecie cywilizacji zachodniej przecież rzecz podstawowa. Ukraina, jeśli chce być w pełni na Zachodzie, musi to przyjąć. Trwające w Puźnikach prace dają nadzieję, że sprawy potoczą się w tym kierunku. Podobnie jak wieniec złożony w tym dniu przez szefa obwodu iwanofrankiwskiego. Jeszcze niedawno było to to w ogóle nie do wyobrażenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/653811-nie-jest-prawda-ze-polska-ten-temat-odpuscila