Gdy Tuska nie było, w Polsce dokonał się skok i po powrocie czuje się on jak Marsjanin pozostawiony przez załogę na „czerwonej” planecie.
Przekop Mierzei Wiślanej – nie. Centralny Port Komunikacyjny – nie. Zapora na polsko-białoruskiej granicy – nie. Każde przedsięwzięcie służące modernizacji Polski, poprawie jej bezpieczeństwa bądź uniezależnieniu od innych państw jest przez Donalda Tuska odrzucane. On sam był w stanie stworzyć tylko „Orliki”. Bo myślał, że haratanie i inne aktywności w kojcu zwanym wielofunkcyjnym boiskiem to marzenie i pierwsza potrzeba Polaków.
Gazoport w Świnoujściu Tusk musiał kontynuować po rządzie PiS (z typowym dla siebie opóźnieniami), bo byłaby zbyt wielka awantura i zbyt czytelne uleganie Rosji. Autostrady i stadiony musiał budować (choć budujące firmy padały jak muchy), bo byłaby kompromitacja mistrzostw Europy w piłce nożnej (załatwionych przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego). Coś tam powstawało, ale na takim poziomie, że się kompletnie niczym nie wyróżniało. Nie mogło, bo od razu padał zarzut gigantomanii.
Cały problem z Tuskiem jako politycznym przywódcą polega na tym, że nie jest on w stanie przełamać żabiej perspektywy. Nic w Polsce i w związku z Polską nie może być wielkie i ambitne. Jeśli gdzieś może być, to w Niemczech. Tusk jest zakładnikiem dawno nieaktualnego, niemieckiego sposobu postrzegania Polski, a szczególnie naszej gospodarki i usług społecznych. Nieaktualnego, bo od dawna nie istnieje coś takiego jak „polnische Wirtschaft”, a w wielu dziedzinach (może poza przemysłem samochodowym) można by używać określenia „deutsche Wirtschaft” – tak bardzo to, co niemieckie wcale nie jest dobre.
Tusk niby jeździ po świecie, ale w Niemczech skupiał się chyba tylko na odbieraniu odznaczeń i nagród (nikt tak nie zasłużył się dla Niemiec jako on). Nie dostrzegł bowiem, że Niemcy są daleko za Polakami w nowoczesnych usługach bankowych (załatwianych przy pomocy smartfona). Są w zachwaszczonym polu w kwestii e-recept czy innych elementów cyfryzacji opieki medycznej. Są w stosunku do Polski w czarnej dziurze, gdy chodzi o cyfryzację urzędów i usług społecznych. Ogólnie w cyfryzacji państwa Polska bije Niemcy na głowę. Ale Tuskowi to się nie jest w stanie w głowie zmieścić.
Były premier, a obecny przewodniczący Platformy Obywatelskiej zatrzymał się w rozwoju w skansenie, którym Polska niestety była za jeszcze jego rządów. Nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, że ma przedpotopowe wyobrażenie o Polsce i Polakach. Ma głęboko wdrukowany niemiecki czy europejski kompleks, podczas gdy Polacy nie mają najmniejszych powodów do kompleksów. Przy tym, jakie są w Polsce zarobki w stosunku do bogatszych państw, nie mamy żadnych powodów do wstydu i kompleksów. Na tym tle Donald Tusk zachowuje się jak wykopalisko. Albo jak ten japoński żołnierz Hiroo Onoda, który wyszedł z dżungli dopiero w 1974 r. sądząc, że wciąż trwa wojna.
Pozowanie Tuska na nowocześniaka (taką współczesną odmianę Zuty Młodziakówny z „Ferdydurke”) nie ma nic wspólnego z jego rozumieniem nowoczesności, modernizacji czy tego, czym jest Polska w 2023 r. Gdyby Tusk tylko zatrzymał się w rozwoju na 2014 r., gdy uciekł do Brukseli, byłoby całkiem znośnie. Ale on zatrzymał się w rozwoju gdzieś w końcówce lat 80., a najwyżej na początku lat 90. W czasach, gdy sprzedawał bułki w przejściu podziemnym, a kilka lat później Niemcy z CDU przywozili mu (KLD) marki w plastikowych siatach.
Polski z głowy Tuska już dawno nie ma, a on zachowuje się jak jakaś skamielina. I jak człowiek trwale dotknięty kompleksem Niemiec. Bo tylko w Niemczech może być to, co wprawdzie od dawna jest w Polsce, ale Tusk tego nie przyjmuje do wiadomości. Zburzyłby bowiem mit Niemiec i Europy jak awangardy i Polski jako absolutnej ariergardy postępu. Jakim cudem Polska mogłaby być dla niego ideałem, mimo wszelkich ułomności tego ideału, ale gdzie ich nie ma?
Wbrew pozorom Tusk jest najbardziej anachronicznym politykiem w Polsce. Przez te swoje kompleksy, przez przekonanie, że polskie nie może być dobre, przez typową dla niego mikromanię. Nie było go tak w pełni w Polsce, gdy tu dokonał się skok, także cywilizacyjny i po powrocie czuje się jak Marsjanin pozostawiony przez załogę na „czerwonej” planecie. I niech na tym Marsie zostanie, bo w Polsce jest już całkiem inna epoka, do której skamielina Tusk kompletnie nie pasuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/653594-tusk-jest-najbardziej-anachronicznym-polskim-politykiem