Cała strefa, którą zbudowaliśmy na granicy z Białorusią, wyprzedziła cały cykl działań hybrydowych Federacji Rosyjskiej z wykorzystaniem Białorusi, zmierzające do destabilizacji sytuacji na granicy, o tygodnie, a nawet miesiące - ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Potr Grochmalski, ekspert od spraw bezpieczeństwa międzynarodowego. W zamieszkach we Francji widzi wyraźnie rosyjski ślad.
wPolityce.pl: Czy Grupa Wagnera, która przenosi się do na Białoruś, stanowi dla Polski źródło realnego zagrożenia?
Prof. Piotr Grochmalski: Z całą pewnością tak. I dobrze się dzieje, co ewidentnie widać, że polityka polska stara się te zagrożenia rozpoznawać oraz reagować z wyprzedzeniem.
Żyjemy w świecie wojny informacyjnej, dezinformacji. Z informacji, które pojawiają się m.in. na militarnych portalach i blogach rosyjskich wynika, że rozważane są – oprócz zorganizowania poligonu czy też ośrodka dla Grupy Wagnera w Osipowiczach – budowa Centrum Szkoleniowego i działania Grupy w trójkącie między Brześciem, Baronowiczami i Grodnem.
Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Nie znamy treści uzgodnień między ekipami Putina i Łukaszenki, jakie mają plany w następstwie przeniesienia i działań Grupy Wagnera na Białorusi.
Są to formacje, które - szczególnie po Bachmucie – są m.in. przystosowane do skutecznego używania dronów, także dronów kamikadze. Są więc to formacje, które są w stanie nękać na różne sposoby strefę przygraniczną, ale także szkolić w działaniach dywersyjnych innych. Oni zresztą realizowali projekt szkolenia Białorusinów w 2021 roku. W związku z tym relacje Grupy Wagnera z armią Białorusi były budowane już wcześniej.
Scenariusz działań jest dość zrozumiały. Chodzi o „szarą strefę”, kiedy Putin przyznając się oficjalnie do finansowania grupy Wagnera potwierdził, że była to jednak formacja państwa rosyjskiego, mimo, że bezprawna, niezgodna z przepisami wewnętrznymi. Z drugiej strony wykorzystywanie do różnego rodzaju działań formacji takiej, jak grupa Wagnera, które mogą mieć charakter nawet quasikinetyczny, utrudnią czy utrudniłyby reagowanie państw NATO, w tym Polski, zgodnie z art. 5 Paktu Północnoatlantyckiego.
To jeden z bardzo niebezpiecznych elementów obecnej sytuacji, kiedy stwarza się możliwość wprowadzenia takich rozwiązań destabilizacyjnych, które trudno rozpoznać i zdefiniować jako agresji w kategoriach art. 5. Dlatego tutaj są potrzebne działania, także działania kontrwywiadowcze
Oprócz dronów, które mogą wlecieć w przestrzeń powietrzną Polski, możemy się spodziewać wkroczeń na terytorium Polski lub innych działań? Wiadomo, że działania wyszkolonej i wyposażonej, wojskowej grupy najemników, to co innego, niż ataki na naszą granicę zwykłych migrantów.
Wspomniałem już o dronach kamikadze. A więc niekoniecznie musi to być atak bezpośredni. Grupa Wagnera to są niewielki formacje wielkości plutonu, które prowadzą działania ekstremalne, przy bardzo dużej dynamice zmian sytuacji, z wykorzystaniem wysokiej technologii. To pozwala na minimalizowanie strat, szczególnie sprzętu ciężkiego, natomiast pozwalają na podejście na możliwie najbliższą odległość umocnień, w tym wypadku umocnień granicy polsko-białoruskiej, i np. przerzucenie granatów, a nawet walkę wręcz. I trzeba powiedzieć, że wagnerowcy są pod tym względem najlepiej przeszkolonymi formacjami rosyjskimi, działającymi według niestandardowych procedur. To są formacje szturmowe przygotowane nie do obrony, ale do ataku, to nękania, do szukania rozwiązań przy dużej dynamice działań. Nie dziw, że także Ukraińcy, po przejściu wagnerowców przez białoruską granicę, wzmacniają ponad 1000 km granicy właśnie od strony Białorusi.
Polska reaguje na nowe zagrożenie przy granicy z Białorusią adekwatnie?
Dlatego procedury, które wdraża Polska, są w pełni racjonalne. Mają także wymiar w pewnym stopniu odstraszający. Cała strefa, którą zbudowaliśmy na granicy z Białorusią, wyprzedziła cały cykl działań hybrydowych Federacji Rosyjskiej z wykorzystaniem Białorusi, zmierzające do destabilizacji sytuacji na granicy, o tygodnie, a nawet miesiące. To już spowodowało, że pewnych scenariuszy Rosji i Białorusi nie udało się realizować.
Myśmy wysłali wzmocnienie w postaci formacji specjalnej, aby właśnie szybko zareagować. I to są w tej chwili działania między formacjami wyspecjalizowanymi w przeciwdziałaniu głębokiej destabilizacji państw, a formacjami które mają rozpoznawać zagrożenia i je eliminować.
500 nowych policjantów z oddziałów prewencji i kontrterrorystów, którzy dołączą do 5000 funkcjonariuszy Straży Granicznej i 2000 żołnierzy – to wystarczy?
To jest na pewno bardzo mocny sygnał. Jeśli z tamtej strony będą podjęte działania, to jestem przekonany, że bardzo istotnym elementem szybkość jej skuteczność dyslokacji tych formacji. Natomiast to, co było budowane, i doświadczenia, które Polska już nabyła, są unikalne w skali Europy i w skali Unii Europejskiej. Jesteśmy - jeśli chodzi o odporność granic zewnętrznych - najlepiej przygotowanym państwem. Po pierwsze doświadczenie, a po drugie współpraca i z Ukraińcami i z Litwą, skutkuje tym, że mamy zbudowany system wglądu w to, co dzieje się na obszarze przygranicznym Unii Europejskiej, i radzenia sobie w trudnych, związanych z tym sytuacjach. Jesteśmy w stanie poprzez systemy rozpoznania widzieć potencjalne przegrupowania i potencjalne zagrożenia z tym związane.
Wspomniane siły są więc z jednej strony mocnym impulsem dla społeczeństwa, a z drugiej strony – jest to dopełnienie tych punktów naszej obrony przygranicznej, które mogą wymagać uzupełnienia. A więc na tym etapie – te nowe siły na pewno wystarczą. To jest krok wyprzedzający wydarzenia - o tygodnie czy nawet o miesiące. Nie wynika wprost z już z realnego zagrożenia. Jest efektem wyobraźni, dalekowzroczności i dmuchania na zimne.
Podkreślam to, że myśmy zdobyli kompetencje współdziałania różnych formacji w tej strefie przygranicznej, choćby współpracy wojsk specjalnych i wojsk obrony terytorialnej dedykowanej właśnie do strefy przygranicznej. To wszystko jest jest bardzo istotne.
Czy obecne wydarzenia zamieszek we Francji i Belgii odczytywać jedynie jako chuligańskie wybryki niezasymilowanej młodzieży środowisk migrantów, czy jednak są to – Pana zdaniem – działania inspirowane z zewnątrz?
To trzeba wiązać z podstawą Francji wobec szczytu NATO w Wilnie i z postawą Macrona, który zaczął się zbliżać w stronę państw Trójmorza. W związku z tym widzę te zamieszki jako pewien instrument oddziaływania rosyjskiego. Rosja budowała tego typu instrumenty. Putin tą falą migracyjną destabilizuje i będzie destabilizował Europę. Takie sygnały od dawna dochodziły, ale były niedoceniane. Gdybym zmapował wszystkie akcje o charakterze dywersyjnym lub dywersyjno-terrorystycznym, jakie Rosjanie przeprowadzali na obszarze Europy, to zobaczymy, że Rosjanie nie ruszyli dotąd jedynie kilku państw. Mamy przykłady z Czech, Słowacji, Bułgarii, Rumunii. Ślady, które pokazują że istnieje pewien związek między aktywnością we Francji, a zbliżającym się szczytem NATO, są zasadne.
Rosjanie budowali tego typu środki oddziaływania, także poprzez oddziaływanie mafijne, krępowanie pewnych środowisk. Do tego oczywiście dochodzą błędy w polityce wewnętrznej poszczególnych państw. Czytałem np. słynny senacki raport, przerażający dla dla Francuzów, który oceniał, jak bardzo społeczności islamskie we Francji zbudowały absolutnie autonomiczne obszary, gdzie wszystko, cała przestrzeń życia od urodzenia do śmieci jest tworzona przez lokalne gminy islamskie. To był sygnał rzeczywiście przerażający. Okazało się, że ilość tego typu organizacji wzbudza niepokój. Wtedy pojawiły różnego rodzaju propozycje rozwiązań, ale to jest już trochę za późno. Nie brakuje głosów ze środowisk służb francuskich, że mleko jest już wylane, że skala zagrożeń już jest potężna, więc to – jak widzimy to obecnie we Francji - wystarczy naprawdę iskra, by powodować destabilizację nawet całego kraju.
To nie jest tak, że Rosjanie tylko wykorzystują te tendencje, które są gdzieś nabrzmiałe, aby je zdetonować. Moim zdaniem tutaj ten ślad rosyjski jest absolutnie widoczny.
Rozmawiał Radosław Molenda
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/653260-prof-grochmalski-zamieszki-we-francji-maja-rosyjski-slad