Donald Tusk znów chce nas nabrać. I nie chodzi tylko o to, że ze względów taktycznych pozoruje sprzeciw wobec masowej imigracji do Polski. Przede wszystkim dlatego, że wciąż nie zadeklarował, iż jest przeciwko przymusowej relokacji! Nic takiego nie powiedział!
Wsłuchajmy się W nagranie, które zamieścił w internecie. Najpierw jest ogólne przywołanie wydarzeń nad Sekwaną, i szybkie przejście do ataku na rząd - za rzekome przygotowywanie szerokiego otwarcia granic dla imigrantów zarobkowych z krajów islamskich:
Oglądamy wstrząśnięci sceny z brutalnych zamieszek we Francji - i właśnie teraz Kaczyński przygotowuje dokument, dzięki któremu do Polski przyjedzie jeszcze więcej obywateli z państw takich jak - cytuję - Arabia Saudyjska, Indie, Islamska Republika Iranu, Katar, Emiraty Arabskie, Nigeria, czy Islamska Republika Pakistanu.
Później mamy zmanipulowane dane: liczba wniosków o wizy rzeczywiście wynosiła 130 tysięcy, ale przyznano ich zaledwie 25 tysięcy:
(Jarosław) Kaczyński już w zeszłym roku ściągnął z takich państw ponad 130 tysięcy obywateli - 50 razy więcej niż w 2015 roku. Te wizy będzie można dostawać łatwo i szybko, i będą je rozdzielać zewnętrzne firmy, bo tak dużo jest zamówień.
Dalej ostry atak na prezesa PiS - i to z dwóch stron. Typowa dla Tuska próba zdobycia podwójnej premii:
Kaczyński jednocześnie szczuje na obcych, i na imigrantów, a jednocześnie chce ich wpuścić setki tysięcy, i to właśnie z takich państw.
Na końcu mocno bełkotliwe podsumowanie; nie jest jasne, co jest sednem tej myśli. Czy Tusk ma pretensje o rzekome wpuszczanie imigrantów, czy też stawia Jarosławowi Kaczyńskiemu zarzut „szczucia”.
Może potrzebna mu jest wewnętrzna wojna, konflikt, strach polskich obywateli - bo wtedy lepiej mu rządzić, wtedy łatwiej będzie mu wygrać wybory. Musimy jak najszybciej go odsunąć od władzy, żeby uniknąć tego niebezpieczeństwa. Ono się naprawdę czai za rogiem. Polacy muszą odzyskać kontrolę nad swoim państwem i jego granicami.
Przekaz jest tak zamazany, że ostatecznie nie wiemy, co jest „niebezpieczeństwem, które czai się za rogiem”. Zostaje wezwanie do „odzyskania kontroli nad państwem i jego granicami” - ale ewidentnie w odniesieniu do stanu obecnego, a nie do przyszłości. Powiedzmy to jasno: wolta Tuska jest fikcyjna. Nie padła deklaracja, że sprzeciwia się planowi relokacji. To sztuczka PR-owska, a nie zmiana polityki. Przesłonięcie istoty sprawy za pomocą chaotycznego krzyku. Nie padła zapowiedź, że w razie zdobycia władzy nie przyjmie przysłanych z Niemiec czy Włoch ludzi. Tego nie powiedział, bo powiedzieć nie chciał. Później oczywiście wszystko klepnie, a dziennikarzy odeśle do nagrania, by sprawdzili, co tak naprawdę powiedział. I będzie miał rację.
Nie grajmy w jego grę. Tuska trzeba pytać o plan przymusowej relokacji. I trzeba mówić sprawdzam. Choćby proponując zmianę konstytucji - taką, która uniemożliwi wymuszanie na Polsce przyjmowania ludzi kierowanych tu z Berlina bądź Brukseli na podstawie sztywnych, sztucznych mechanizmów. . CZYTAJ: Fala memów i zabawnych wpisów w sieci po zaskakującej wolcie Tuska. „Für Polen”; „Przed wyborami zażąda od Niemców reparacji. Zakład?”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/653201-wolta-tuska-jest-fikcyjna-nie-sprzeciwil-sie-relokacji