Informacje napływające ze szczytu Rady Europejskiej w Brukseli potwierdzają najgorsze obawy: plan przymusowej relokacji migrantów to nie żadna miękka propozycja, nawet nie plan na daleką przyszłość. Grupa rządząca Europą, z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem na czele, prze do realizacji tej koncepcji z całych sił. Z pełną świadomością, że nie chodzi o 30 tysięcy migrantów ale o przebicie korytarzy, którymi popłynie rzeka migrantów z krajów dalekich kulturowo.
To zła wiadomość.
Jest i dobra. Twarda walka polskiego premiera Mateusza Morawieckiego i premiera Węgier Viktora Orbana, pozwoliła na zablokowanie na chwilę tej koncepcji. Nie pomógł nawet „spin” niemieckiej prasy, która próbowała narzucić swoją narrację o przejściu propozycji.
Państwa Unii Europejskiej nie zdołały osiągnąć porozumienia w sprawie wspólnych konkluzji dotyczących polityki migracyjnej
— poinformował w piątek po zakończeniu szczytu UE w Brukseli przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel.
To oznacza, że wciąż obowiązują ustalenia szczytu z 2018 roku, zakładające dobrowolność projektu relokacji. Nikt jednak nie ukrywa, i dramatyczna walka na szczycie to potwierdziła, że temat wróci.
Tak o celach tych propozycji mówił dziś Morawiecki:
Komisja może zażyczyć sobie dystrybucję 30 tys. lub 300 tys. wkrótce potem. To zależy tylko od Komisji Europejskiej. Nie chcemy takiego podejścia, nie akceptujemy. Dla nas przekonanie, że państwa członkowskie będą miały ostateczny wpływ na te faktycznie przyjmowane liczby, jest tak naprawdę myśleniem życzeniowym. My opieramy się o twarde konkluzje z roku 2018 do dzisiaj obowiązujące
— podkreślił szef rządu.
Desperackie próby zapewniania, że możemy się „ubiegać” o jakieś uznaniowe wyłączenia żadnych obaw nie zniosły. Już tej dobrej woli i sprawiedliwej oceny doświadczyliśmy w sprawie sądownictwa, KPO i prób zniszczenia polskiej energetyki.
Potwierdza to także pełna wściekłości tyrada Scholza sprzed szczytu:
Decyzja ws. „mechanizmu solidarności” została podjęta. Możemy co najwyżej skonsolidować stanowiska
— stwierdził tyleż butnie co kłamliwie, ciesząc się, że „nowy i sprawiedliwy system odciąży też Niemcy”.
Zwróćmy uwagę na przeprowadzaną w tle próbę zmiany mechanizmów podejmowania kluczowych decyzji w UE. Przesunięcie na poziom spotkania ministrów UE, potem jakaś dziwna obowiązkowa i mglista - bez głosowania, z odrzuceniem prawa weta - akceptacja przez Radę Europejską.
Polska przedstawiła alternatywną propozycję, ujętą w planie Morawieckiego „Europa bezpiecznych granic”.
W sprawie relokacji migrantów stanowisko polskie pozostaje bez zmian: niezgoda na tolerowanie przemytniczych mafii, żadnego przymusu dla państw - tylko dobrowolność, referendum jako potwierdzenie woli narodu w tej sprawie.
Unijny szczyt potwierdził podejrzenia, że celem Brukseli i Berlina jest zalanie także Polski migrantami z dalekich państw. To dziś główny cel sił, które zamiast zgodnie z prawem zabiegać o ochronę granic zewnętrznych Unii, chcą rozsmarowywać problemy związane ze skutkami nielegalnej migracji po całej Europie.
Referendum jest konieczne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/652853-unijny-szczyt-potwierdzil-podejrzenia-konieczne-referendum