Uchodźcy z Afryki to problem na który postkolonialne kraje europejskie ciężko sobie zapracowały.
W wieku XIX Anglicy, Francuzi, Belgowie, Włosi, w końcu także i Niemcy przystąpili do brutalnego rozgrabiania kontynentu afrykańskiego. Głosząc szczytne hasła niesienia pochodni cywilizacji i troski o miejscowych mieszkańców, w praktyce stosowali politykę wyzysku ludności, rabunkowej eksploatacji surowców naturalnych, a niekiedy także łamania wszelkich praw ludzkich i boskich. Niestety niewiele zmienia ten obraz ofiarna i zasługująca na najwyższe uznanie działalność misjonarzy i szlachetnych jednostek. Po II wojnie światowej okazało się jednak, że opinia światowa domaga się, aby kraje kolonialne traktowały swoje posiadłości nie tylko jako obszary wyzysku, ale żeby zaczęły łożyć na ich rozwój, wykształcenie ludności, budowę infrastruktury komunikacyjnej itp. Pojawiły się też rozmaite ruchy i działania (niekiedy zbrojne) o charakterze antykolonialnym w samej Afryce. Wtedy Anglicy, Francuzi i inni przeprowadzili szybki rachunek ekonomiczny i doszli do wniosku, że utrzymywanie kolonii w żaden sposób nie opłaca się. W tempie przyspieszonym przeprowadzono więc akcję przyznawania niepodległości krajom afrykańskim (tylko w 1960 r. powstało 17 niepodległych państw na Czarnym Lądzie) i… pozostawiania ich samych sobie. W ten sposób do dnia dzisiejszego wiele krajów afrykańskich jest zacofanych, targanych konfliktami wewnętrznymi (często zamieszkują je skłócone plemiona siłą wcielone do jednego organizmu politycznego), zamieszkanych przez ludność słabo wykształconą i nie akceptującą tradycyjnych europejskich norm demokratycznych. Niektóre prowadzą wojny z sąsiadami, albo mają wręcz charakter krajów upadłych (Somalia, Libia). Do dzisiaj władze w wielu krajach afrykańskich sprawują rozmaici pazerni kacykowie i klany rodzinne Kraje te podlegają w dodatku coraz bardziej wpływom rosyjskim (dawnej sowieckim) i chińskim.
Pęd do emigracji do zamożnej i spokojnej Europy wynika z braku perspektyw i beznadziei. Większość mieszkańców, którzy zarobią lub zdobędą nieco większe pieniądze, nie chce ich inwestować w swoim kraju, woli za nie wykupić u przemytników ludzi kurs do Europy. Zwłaszcza, że doskonale wiedzą, że we Francji czy w Niemczech można wiele lat żyć dobrze i wygodnie nie pracując, lecz utrzymując się z socjalu. Jest to wizja atrakcyjna, zwłaszcza gdy nie ma się żadnego wykształcenia i należałoby wykonywać ciężkie prace fizyczne.
Uchodźcy, czyli w istocie emigranci ekonomiczni, stali się wielkim problemem dla krajów Europy Zachodniej. Na problem ten jednak dawne mocarstwa kolonialne ciężko sobie zapracowały swoją niemoralną polityką postkolonialną. Do tego doszły niepojęte błędy polityczne, takie jak sławetny apel Angeli Merkel z 31 sierpnia 2015 r. zapraszający „uchodźców” do Niemiec, w nadziei na uzyskanie taniej siły roboczej. Okazało się jednak, że wielu z tych emigrantów wcale nie chce pracować, a problemy związane z ich utrzymaniem generują niebywałe koszty. Do tego dochodzą problemy związane z mentalnością i odmiennością kulturową nowych przybyszów. Stąd pomysł, jakżeż mocno popierany przez obecnego kanclerza Niemiec Olafa Scholza, aby zmusić Polskę i inne kraje Europy Środkowej do przyjmowania dużych ilości owych „uchodźców” pod groźbą kary 22 tysięcy euro za jednego nie przyjętego. Przypomnijmy, że podobna koncepcja pojawiła się już w 2015 r., gdy rząd Platformy Obywatelskiej zgodził się nawet na przyjęcie ponad 5 tysięcy uchodźców. Mieliby oni być „relokowani” do Polski. Na szczęście i rząd się zmienił i pomysł na pewien czas upadł, chociaż jeszcze w 2017 r. ówczesny przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk mówił:
Najważniejsze, abyśmy rozstrzygnęli, także w Polsce, co jest naszym priorytetem. Czy chcemy wspólnie z Europą rozwiązywać problemy związane z migracją, a więc chronić granice, ale także pomagać tym państwom, które mają zbyt dużo uchodźców, czy też, jak to dzisiaj rząd polski proponuje, twardo wyłamywać się z europejskiej solidarności i nie przyjmować uchodźców. Oba podejścia mają swoje uzasadnienie, swoje argumenty, ale też koszty (…). Jeśli polski rząd będzie zdecydowany, właściwie jako jeden z dwóch, trzech w Europie, nie uczestniczyć w tym solidarnym poddziale obowiązków w sprawie uchodźców (…) będzie się to wiązało nieuchronnie z pewnymi konsekwencjami. Takie są zasady w Europie.
Argumenty przeciw tzw. paktowi migracyjnemu
Rząd Zjednoczonej Prawicy kategorycznie nie zgadza się na żadne „relokacje” i zamierza przeprowadzić referendum w tej sprawie. Jego wynik jest łatwy do przewidzenia – większość Polaków jest przeciwna przyjmowaniu emigrantów zarobkowych z Afryki i Azji udających zazwyczaj uchodźców politycznych. Argumentów jest wiele:
1) Celem emigrantów jest zazwyczaj dotarcie do najbogatszych krajów Europy. Tzw. relokacja przybyszów do Polski wywoła ich sprzeciw, będzie musiała być przeprowadzona na siłę. A granice są przecież otwarte. Relokowani emigranci szybko wrócą tam skąd ich przywieziono. Unijni, zwłaszcza niemieccy urzędnicy liczą pewnie na to, że Polska zbuduje obozy, baraki i będzie trzymała emigrantów pod strażą. Drodzy Panowie! My takich rzeczy nie robiliśmy, nie robimy i nie mam zamiaru robić. To Niemcy mają szczególne tradycje w dziedzinie takiego budownictwa!
2) Osiedlanie w Polsce ludzi obcych kulturowo doprowadziłoby nasz kraj do problemów, z którymi borykają się obecnie Niemcy i Francja. W miastach powstają tam dzielnice emigranckie do których policja boi się wjeżdżać. Wśród nowych przybyszów kwitnie przestępczość, tworzą się mafie, prowadzone są walki klanów, podtrzymywane jest prawo szariatu, upośledzenie kobiet itp. Ofiarami zabójstw, gwałtów, napaści i kradzieży pada także miejscowa ludność pochodzenia europejskiego. Wiele rodzin emigranckich przez pokolenie nie utożsamia się z krajem do którego przybyli.
3) Wielu spośród emigrantów nie zależy na pracy, liczą na utrzymanie z socjalu. Byłoby to źródłem kolejnych kłopotów. W dodatku nikt nie wątpi, że Niemcy pozostawiliby u siebie spośród emigrantów inżynierów, lekarzy i rozmaitych specjalistów, a osoby słabo wykwalifikowane skwapliwie wysłaliby do Polski.
4) Kontrola tożsamości emigrantów z III świata jest bardzo trudna. Wśród emigrantów pojawiają się przestępcy a nawet terroryści, których zidentyfikowanie jest często niemożliwe.
5) Przez Polskę przewinęło się w ostatnim czasie około 11 milionów rzeczywistych uchodźców wojennych z Ukrainy. Około cztery miliony spośród nich mieszkało w Polsce przez dłuższy czas. Wszystkich otoczono serdeczną opieką, przyznano im zasiłki, pomoc żywnościową, uprawnienia takie jak Polakom (prawo do pracy, nauki, opieki zdrowotnej, pomocy socjalnej etc.), na dodatek ulokowano ich w domach i mieszkaniach, a nie w obozach i barakach. Obecnie w Polsce przebywa około 3 milionów Ukraińców, na których utrzymanie państwo i obywatele łożą nadal duże sumy pieniędzy. Około 1 miliona uchodźców ukraińskich jest objętych ochroną międzynarodową i na nich Unia Europejska wypłaciła po 200 euro na osobę. Są to dotacje wręcz symboliczne. Unia pozostawiła w praktyce Polskę samą sobie w kwestii pomocy Ukraińcom, a teraz chce żądać od nas, żebyśmy za nie przyjmowanie tzw. uchodźców z Afryki i Azji płacili po 22 tysiące euro, z czego zbierałyby się sumy kosmiczne, idące w dziesiątki miliardów euro. Widać wyraźnie, że Bruksela, a zwłaszcza Berlin chcą wyraźnie zarobić na Polsce, żeby starczyło na sowite pensje dla rozmaitych Timmermansów oraz Verhofstadtów i im podobnych.
6) Polska ponosi też ogromne koszty chroniąc swoje terytorium, ale także terytorium całej Unii przed napływem agresywnych emigrantów podwożonych pod polską granicę przez Łukaszenkę z inspiracji Władimira Putina. Unia odpłaca nam się za to kampanią zniesławiającą. Wysuwane są absurdalne oskarżenia dotyczące rzekomego łamania praw człowieka na granicy polsko-białoruskiej.
6) Oferuje się nam wprawdzie jednorazową ulgę w karach za nieprzyjmowanie emigrantów, ale w zamian za przyjęcie zasady, że „relokowanie” uchodźców jest zgodne z prawem unijnym. Jest to chytra pułapka, na którą nasz rząd nie daje się złapać. Nasze władze podkreślają, że decyzję o „relokacji” Unia musi podjąć jednomyślnie, a Polska na takie rozwiązanie nie zgadza się. Powinno to zamknąć sprawę w stu procentach!
Unia Europejska jest w głębokim kryzysie, gdyż panuje w niej skrajny egoizm. Jego ofiarą padają jej młodsi stażem członkowie, tacy jak Polska. Największy egoizm wykazują Niemcy, kraj który już dwukrotnie doprowadził świat na krawędź zagłady i ma na sumieniu straszne, niewyobrażalne zbrodnie, także na Polakach. Uzdrowienie Unii Europejskiej możliwe jest tylko poprzez ograniczenie wpływów niemieckich i zahamowanie tendencji do przekształcenia Unii w federację, której faktyczna stolica w wyobraźni kanclerza Scholza została zaplanowana w Berlinie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/652580-nie-zgadzamy-sie-na-relokacje