„Grupa Wagnera ma bardzo poważne problemy na froncie. Są oni potrzebni nie na Białorusi, a na froncie wschodnim, czyli tam, gdzie dowodzi gen. Surowikin” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych i były wiceminister obrony narodowej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Łukaszenka potwierdza: Prigożyn jest na Białorusi. Dyktator chce, by Grupa Wagnera szkoliła białoruskie wojsko
wPolityce.pl: Co może oznaczać obecność Jewgienija Prigożyna na Białorusi?
Gen. Waldemar Skrzypczak: Podstawową kwestią w tym zakresie jest obecny stan Grupy Wagnera. W tej chwili armia Prigożyna ma poważne problemy wewnętrzne. Jest ona teraz poddawana poważnemu przeglądowi przez Rosjan dlatego, że dowódcy oddziałów i zgrupowań nie budzą zaufania u dowódców rosyjskich. Oni ciągle byli w konflikcie i Prigożyn był pasem transmisyjnym tych konfliktów, ale generalnie źródłem niesnasek byli dowódcy oddziału Prigożyna, którzy nie zgadzali się na dowodzenie nimi przez regularną armię rosyjską. To było główne źródło sporów. Mówiło się często w mediach, że to Prigożyn nie chce się podporządkować rosyjskiemu dowództwu, ale to właściwie jego podkomendni zażarcie się przed tym bronili. Następuje więc zmiana dowódców Grupy Wagnera, którzy są przez Rosjan nieakceptowani, a nawet tylko podejrzewani o nielojalność wobec Szojgu.
A jak to widzą szeregowi żołnierze?
Inną kwestią jest to, że żołnierze, którzy byli w oddziałach Prigożyna, to są żołnierze Specnazu, GRU i służb specjalnych. Oni nie widzą dla siebie miejsca w armii regularnej i wobec tego oni odejdą. Kolejny aspekt tej sytuacji wiąże się z tym, że w Grupie Wagnera pozostaną ci, którzy są przestępcami wyjętymi spod prawa, którym Prigożyn dał azyl bezpieczeństwa. Ten azyl przedłuża im również Siergiej Szojgu. Ci kryminaliści będą więc szkieletem armii Prigożyna, choć nie będą oni stanowić wielkiej siły militarnej. Prawdziwy wagnerowcy odejdą i będą robili wszystko, żeby uciec z Rosji i dołączyć do oddziałów, które walczą w Syrii i Afryce, gdyż nie widzą oni dla siebie żadnej przyszłości w regularnej armii rosyjskiej.
Czy Polska ma się czego bać w związku z obecnością Grupy Wagnera na Białorusi?
Nie ma teraz sensu straszenie wagnerowcami, gdyż mają oni obecnie wielkie problemy wewnętrzne, z którymi muszą się uporać. Moim zdaniem, w tej chwili jest to głównie ich problem, a nie nasz. Narracja naszych polityków wzbudza niepokój przed Grupą Wagnera. Dlaczego więc pojawiają się opinie, że nie ma co się bać Rosji, bo jesteśmy tak silni, mocni i gotowi, aby każdy jej atak odeprzeć? Mamy się więc bać wagnerowców? Nie bardzo to rozumiem.
Grupa Wagnera ma bardzo poważne problemy na froncie. Są oni potrzebni nie na Białorusi, a na froncie wschodnim, czyli tam, gdzie dowodzi gen. Surowikin. On chce mieć tych żołnierzy, ponieważ tam mu się sypie front. Białoruś jest teraz głównym celem, część oddziałów pójdzie na front, a część w rozsypkę. Ja się nawet nie dziwię tym żołnierzom ze Specnazu czy GRU, którzy nie garną się do regularnej armii, która jest źle dowodzona, skostniała, gdzie poniewiera się żołnierzy, a myślę, że wagnerowcy sobie na to nie pozwolą. Uważam więc, że w tej chwili odbywa się głęboka reforma w strukturach wagnerowców, która wynika głównie z tego, że zdecydowana większość z nich nie chce się znaleźć w rosyjskiej armii regularnej.
W co gra Aleksandr Łukaszenka przyjmując na Białorusi Prigożyna i Grupę Wagnera?
To kazał mu zrobić Putin, który nie widzi dla wagnerowców miejsca w Rosji, gdyż są oni dla niego źródłem niepokojów społecznych. Wagnerowcy będą też przekaźnikami informacji o tym, co dzieje się na froncie. Mogą rozsiewać ferment wewnątrz Rosji i społeczeństwo dowie się od nich jakie jest prawdziwe oblicze wojny. Dla Putina lepiej jest w tym względzie trzymać Grupę Wagnera na Białorusi, gdyż nie bierze ona bezpośredniego udziału w wojnie na Ukrainie. W związku z tym informacje, które mogą rozpuścić tam wagnerowcy, zapewne większego wrażenia na Białorusinach nie zrobią. Putin zagrał tak, że przekazał ich Łukaszence, a ten ma nad nimi roztoczyć opiekę.
Jaka będzie przyszłość lidera Grupy Wagnera? Czy Putin puści płazem taką niesubordynację?
Nie sądzę. Moim zdaniem Prigożyn jest potrzebny Putinowi, dopóki Rosjanie nie dokończą reformy grupy Wagnera i dopóki się z tą formacją nie uporają. Do tego czasu Prigożyn głowę zachowa. Kiedy jednak Kreml upora się z wagnerowcami i temat zejdzie ze sceny medialnej, wtedy coś się z Prigożynem może stać, oczywiście jeśli sam Prigożyn nie ucieknie do Afryki lub gdzie indziej. W każdym razie ja na jego miejscu bym nie czekał, bo przecież Putin nigdy z nikim żadnej umowy nie dotrzymał, a swoich wrogów bezwzględnie likwiduje. Są już przecież przeprowadzane przez Rosjan czystki w Grupie Wagnera, a część najemników tej formacji zdążyła uciec.
Rozmawiał Paweł Nienałtowski
CZYTAJ TEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/652537-gen-skrzypczak-w-grupie-wagnera-zostana-glownie-przestepcy