„Wysokie poparcie dla pomysłu referendum wynika z tego, że cała sprawa dotyczy podstawowych wartości oraz związanych z nimi silnych emocji” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Norbert Maliszewski, dyrektor Rządowego Centrum Analiz, sekretarz stanu w KPRM.
Bezpieczeństwo, suwerenność i poczucie niesprawiedliwości
Połowa Polaków i zarazem większość respondentów w sondażu Social Changes dla wPolityce.pl popiera referendum w sprawie relokacji migrantów. Przeciwnego zdania było 35 proc. O ocenę wyników badania poprosiłam prof. Norberta Maliszewskiego.
Wysokie poparcie dla pomysłu referendum wynika z tego, że cała sprawa dotyczy podstawowych wartości oraz związanych z nimi silnych emocji
— mówi rozmówca wPolityce.pl.
Przede wszystkim chodzi tu o poczucie niesprawiedliwości. Wielu Polaków doświadcza go, gdy widzi, że kolejny raz próbuje się narzucać krajom członkowskim przyjmowanie migrantów, mimo iż jest to nieakceptowalne społecznie i nieskuteczne, a w przypadku uchodźców z Ukrainy wsparcie było wielokrotnie mniejsze. Ta pomoc jest zupełnie inaczej wyceniana. Ludzi może to bardzo poruszać
— zwraca uwagę prof. Maliszewski.
Druga rzecz to bezpieczeństwo. Są ogromne problemy związane z przestępczością, z przenikaniem terrorystów wśród imigrantów. Polaków poruszają sceny, które oglądamy w ostatnim czasie w Europie, takie jak niedawne morderstwo na Polce w Grecji czy inne tego rodzaju tragiczne wydarzenia. Co więcej, jesteśmy krajem przyfrontowym, kwestia bezpieczeństwa jest dla nas kluczowa, a teraz próbuje się narzucić nam kolejny element, który zagraża bezpieczeństwu
— dodaje.
Nie mniej poruszająca jest kwestia suwerenności i wolności wyboru. Takie decyzje powinny pozostać w gestii państw członkowskich, które są w stanie najlepiej ocenić możliwość zaaklimatyzowania się czy kwestie bezpieczeństwa. Jeżeli o tym, co powinno należeć do państw członkowskich, mają decydować brukselscy urzędnicy, to mamy do czynienia z ograniczeniem wolności, z tą negatywną filozofią, którą często kierują się KE i politycy liberalni
— ocenia sekretarz stanu w KPRM.
Dotyczy to zresztą nie tylko kwestii relokacji, ale również bardzo wielu podobnych sytuacji. Przykładem mogą być chociażby auta elektryczne. Jako rząd myślimy o autach elektrycznych w taki sposób, że jeżeli ktoś chce, to promujemy takie rozwiązania poprzez tworzenie nowych programów. A w Brukseli promocja aut elektrycznych odbywa się w taki sposób, że użytkownikom aut spalinowych chce się podnosić podatki
— podkreśla.
Podobnie w przypadku migrantów – niektóre państwa na pewno są gotowe przyjąć tych ludzi i wówczas proces akceptacji jest zupełnie inny. Z drugiej jednak strony są państwa i społeczeństwa, które sprzeciwiają się relokacji, dlatego w referendum trzeba dać jasny sygnał brukselskim liberalnym elitom, że społeczeństwo bardzo negatywnie ocenia taką filozofię i taki sposób podchodzenia do rozwiązywania tych trudnych problemów
— wskazuje mój rozmówca.
O czym rozstrzygną październikowe wybory?
Tak zwany pakt migracyjny został przegłosowany na Radzie Unii Europejskiej, czyli tam, gdzie nie obowiązuje zasada jednomyślności. Według polityków PiS, Unia próbuje w ten sposób ominąć prawo weta. Czy październikowe wybory - i być może kolejna kadencja rządu, który sprzeciwia się łamaniu traktatów UE i odbieraniu krajom członkowskim prawa do decyzji w pewnych kwestiach - zadecydują także o przyszłości Unii?
Niemcy, ale także popierani przez nie członkowie Komisji Europejskiej, dążą do odebrania prawa weta w kwestiach, które mają charakter fundamentalny, takich jak podatki czy polityka zagraniczna
— ocenia Norbert Maliszewski.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości negatywnie traktuje modele federalistyczne i uważa, że Unia Europejska powinna być wspólnotą państw narodowych, które same najlepiej rozumieją swoje potrzeby i rozwiązują własne problemy. Zjednoczona Prawica u władzy jest więc gwarantem tego, że UE taką właśnie wspólnotą pozostanie i że będziemy mieć możliwość podejmowania suwerennych decyzji np. w kwestii polityki zagranicznej czy zachowania waluty narodowej
— dodaje.
Może się bowiem okazać, że na skutek zmiany rządu i procesów, wydawałoby się, mało istotnych, możemy mieć do czynienia np. z problemem niekontrolowanej migracji, wprowadzeniem po cichu euro zamiast złotego czy takimi decyzjami związanymi np. z energetyką czy rolnictwem, które sprawią, że codzienne życie przeciętnego Polaka będzie utrudnione
— podsumowuje dyrektor RCA.
CZYTAJ TAKŻE: NASZ SONDAŻ. Bardzo wysokie poparcie dla referendum ws. imigracji i miażdżący sprzeciw wobec planu przymusowej relokacji
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/651934-profmaliszewski-referendum-to-sygnal-dla-brukselskich-elit