Jeśli gazeta Michnika zamierza w taki sposób bronić Radosława Sikorskiego przed zarzutami prorosyjskości, to nic dobrego dla b. szefa MSZ z tego nie wyniknie. Dzisiejsze rewelacje to nie tylko odgrzewany kotlet, ale dodatkowo dowód na to, że w redakcji przy Czerskiej słabo z czytaniem ze zrozumieniem.
Na pierwszej stronie ogłoszenie, że „Wyborcza” coś ujawnia, a niżej sensacyjne doniesienia
W 2010 r. Polska sprzeciwiała się dominacji Gazpromu w dostawach gazu do Europy. Chciała też wycofania z niej rosyjskiej broni nuklearnej - „Wyborcza” dotarła do odtajnionego dokumentu MSZ, który pokazuje, że tzw. reset nie oznaczał uległości wobec Rosji.
Chodzi o słynną wizytę ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa, który był w Warszawie 1 i 2 września 2010 r. Słynną, bo - wg narracji prorządowych mediów, polityków PiS oraz autorów propagandowego filmu TVP „Reset” - Ławrow miał wtedy pouczać polskich dyplomatów i wysuwać żądania, którym ówczesny rząd PO-PSL ulegał.
Z notatki, jaką ujawnia „Wyborcza”, wynika coś zupełnie innego. Dokument, datowany na dzień po rozmowach, miał klauzulę „tajne”, zdjętą we września 2014 r. (tu całość dokumentu). Na siedmiu stronach mamy tu relację z Konferencji Ambasadorów, w której brał udział Ławrow oraz jego spotkania z szefem polskiego MSZ, Radosławem Sikorskim.
Po pierwsze, taki specjalista od specsłużb jak Wojciech Czuchnowski powinien rozróżniać gryfy niejawności na dokumentach. Bo ten nie miał przecież klauzuli „tajne”, lecz „zastrzeżone”, czyli najniższy stopień w hierarchii, o dwa niżej niż twierdzi Czuchnowski. Ale to drobiazg, nie ma się co za bardzo czepiać. Pewnie pisał na kolanie na ostatnią chwilę.
Ale dlaczego na ostatnią chwilę? Czyżby otrzymał kwit w niedzielne popołudnie? I nie wiedział o nim wcześniej? Biedaczek.
Tu dochodzimy do „po drugie” - to nie jest nowy dokument. Tygodnik „Sieci” pisał o nim już w październiku 2016 r., a więc 6,5 roku temu. Zuch z Czuchnowskiego, że wreszcie do niego dotarł. Ale to też drobiazg. Mógł nie odnaleźć w pamięci, to zapracowany człowiek. Najciekawsze jest bowiem coś innego.
Po trzecie zatem, czy notatka polskiego MSZ rzeczywiście pokazuje, jakoby rząd PO-PSL nie ulegał Rosji? Wręcz przeciwnie, to kolejny dowód na to, jak bardzo ekipa Tuska i Sikorskiego płaszczyła się przed Rosją. Konkrety:
1) Już sam fakt zaproszenia szefa rosyjskiego MSZ na naradę polskich ambasadorów jest hańbiący. Nikomu wcześniej, nawet postkomunistom, nie wpadło to głowy.
2) Ławrow mówi m.in. [tu i dalej pisownia oryginalna za dokumentem – przyp. MP]:
Polska postrzegana jest przez Rosję jako jeden z kluczowych krajów UE i NATO, wpływający coraz silniej zwłaszcza na unijną politykę wobec Rosji i całego wschodu. Gdyby zatem obecna dobra dynamika stosunków dwustronnych utrzymywała się, a w szczególności nasilała, uruchamiając w pełni potencjał tych stosunkach, Rosja uznałaby za naturalne, że Polska pełni rolę „łącznika” (interface} pomiędzy wschodem a Unią;
stosunki polsko-rosyjskie należy budować na prawdzie, dlatego w Rosji systematycznie odtajnia się materiały sprawy katyńskiej. Pozytywny wpływ w zdejmowaniu historycznego odium z wzajemnych relacji będą miały Centra Dialogu i Porozumienia, których powołanie w Polsce i Rosji ustalili premierzy obu państw
Drugi punkt to zwykłe kłamstwo, nawet w kwietniu 2010 r. (ani przy okazji spotkania premierów Tuska z Putinem w Katyniu, ani po katastrofie smoleńskiej, która miała rzekomo zbliżyć nasze narody) Rosjanie nie przekazali nam nic nowego ws. Katynia, a jedynie dokumenty, które przekazywali już wcześniej.
Punkt pierwszy zaś dowodzi, że Rosjanom aż świeciły się oczy na fakt, że w Warszawie władzę sprawuje rząd, który może otworzyć Moskwie drzwi do jeszcze lepszych interesów z Europą. Taki stan rzeczy trwa mimo zagadkowej śmierci polskiej elity w Smoleńsku i mimo torpedowania śledztwa i ukrywania przez Rosjan dowodów, czego pełna świadomość ma wówczas polski rząd.
7-stronicowy dokument pełen jest takich kwestii, w których Polska wyciąga do Rosji pomocną dłoń i jest to interes jednostronny. Wspomnijmy choćby o wyrażanej przez polskie władze chęci objęcia całego Obwodu Królewieckiego umowa o małym ruchu granicznym, czy starania Polski o liberalizacje polityki wizowej UE wobec Rosjan.
3) Przypomnijmy, jest początek września 2010 r. Mamy ogromne problemy ze śledztwem smoleńskim. Rosjanie nie przekazują dokumentów (nawet tak podstawowych jak sekcyjne), czarnych skrzynek, wraku samolotu, nie dopuszczają polskich specjalistów do miejsca katastrofy (oblot miejsca tragedii, zakaz samodzielnej pracy polskich śledczych na wrakowisku), niszczą dowody (nagranie wideo z pracy kontrolerów lotu, wybijanie szyb w szczątkach kadłuba samolotu), manipulują (wymiana oświetlenia po katastrofie, przesuwanie elementów wraku) itd. To wciąż temat numer jeden w Polsce. Jak wiele miejsca tej sprawie Radosław Sikorski podczas ważnego spotkania z Ławrowem? Dokument dowodzi tego boleśnie. Na siedmiu stronach dwa akapity:
Upamiętnienie katastrofy smoleńskiej. Rosyjski minister zaproponował, aby zharmonizować działania na rzecz godnego uczczenia ofiar katastrofy smoleńskiej w formie pomnika-memoriału, który zostałby odsłonięty w Smoleńsku w pierwszą rocznicę tej katastrofy. Kwestia ta mogłaby być ostatecznie uzgodniona podczas wizyty D. Miedwiediewa w Polsce. Rosyjski rozmówca zaznaczył, że strona rosyjska jest gotowa przekazać Polsce kolejną, znaczącą liczbę dokumentów dotyczących katastrofy.
Sprawa wyjazdu polskich archeologów do Smoleńska. Min. Ławrow obiecał sprawdzić, dlaczego strona polska nie otrzymała dotychczas odpowiedzi na notę ambasady RP w Moskwie, informującą stronę rosyjską o gotowości grupy polskich specjalistów (w tym wypadku archeologów), by wyjechać do Smoleńska, w celu podjęcia na miejscu katastrofy prac wspomagających śledztwo.
Zawstydzające. W zamykających notatkę konkluzjach nawet nie wspomniano o 10/04. Jakby katastrofa nie miała żadnego znaczenia, była mniej ważna od małego ruchu granicznego czy wiz dla Rosjan do UE.
4) Czy Sikorski rzeczywiście sprzeciwiał się dominacji Gazpromu? W notatce przez niego podpisanej znajdujemy taki zapis:
W kontekście przygotowywanej długoterminowej umowy polsko-rosyjskiej ws. dostarczania gazu z Rosji zwróciłem uwagę na potrzebę dostosowania tej umowy do wymogów unijnego Trzeciego Pakietu Energetycznego. Zapytałem o reakcję strony rosyjskiej na niedawny list komisarza G. Oettingera do Ministra S. Szmatko. Min. Ławrow obiecał elastyczne podejście strony rosyjskiej do problemu wprowadzenia powyższej umowy w życie.
Na to właśnie zwraca uwagę w „GW” Czuchnowski, argumentując, że to dowód na ochronę przez Polskę całego kontynentu przed apetytami Gazpromu. Pisze też, że „ówczesny polski rząd był konsekwentny w obronie takiego stanowiska. Gazociąg Nord Stream 2, który miał omijać Polskę i kraje nadbałtyckie, Sikorski porównywał do paktu Ribbentrop-Mołotow”.
Kiedy Sikorski sięgał po takie porównania? W 2006 r., gdy był ministrem w rządzie PiS. W 2010 zmienił optykę, o zagrożeniach Gazociągiem Północnym mówił mniej i nie tak ostro, a przede wszystkim nie widział problemu w dalszym uzależnianiu Polski od gazu z Rosji. Należy mocno podkreślić, kiedy rzecz się dzieje. Początek września 2010 r. to czas, gdy negocjacje z Moskwą ws. nowej umowy gazowej są już praktycznie zakończone. Ich zasadnicza część odbywała się w 2009 r., gdy w zagadkowych okolicznościach zmieniano notatki negocjacyjne przed rozmowami Waldemara Pawlaka z Rosjanami, gdy zgodzono się na darowanie miliardowego długu Gazpromowi, odpuszczono setki milionów zysków spółki EuroPolGaz, a przede wszystkim wydłużono niekorzystną dla Polski umowę z zawyżonymi cenami surowca. Po wielu miesiącach negocjacji umowę podpisano pod koniec października 2010 r.
5) W notatce „ujawnionej” przez „GW” czytamy:
Projekt elektrowni nuklearnej w Obwodzie Królewieckim. Przypomniałem gotowość strony polskiej do długofalowego zakupu energii elektrycznej, która byłaby wytwarzana w planowanej elektrowni nuklearnej w OK. W odpowiedzi na zapytanie rosyjskiego gościa, czy Polska nie byłaby gotowa do zainwestowania w tę elektrownię, odpowiedziałem o naszej wstrzemięźliwości w obliczu niedostatecznego – w polskim rozumieniu - zabezpieczenia w prawodawstwie rosyjskim praw akcjonariusza mniejszościowego, a takowym byłaby Polska w razie ewentualnego włączenia się w powyższą inwestycję. W odpowiedzi min. Ławrow obiecał zbadać sprawę statusu mniejszościowych akcjonariuszy w przypadku przedmiotowej inwestycji. Przytoczył przy tym przykład „Gazpromu”, który zakupił 50 % akcji białoruskich sieci przesyłu gazu, jednak władze RB skutecznie uniemożliwiają rosyjskiemu inwestorowi korzystanie z przysługujących stąd uprawnień.
Pogrubiłem kluczowe zdanie z tego fragmentu. Ale to tylko kawałek prawdy o tym, co planował polski rząd względem tej inwestycji.
W 2016 r. w artykule „Człowiek Moskwy w Warszawie” ujawniliśmy, jak przedstawiciele polskiego rządu negocjowali z Rosjanami nie tylko nowa umowę gazową, ale równocześnie wspólną budowę elektrowni atomowej w Obwodzie Królewieckim. Tylko przytomność umysłów urzędników niższego szczebla ówczesnego Ministerstwa Gospodarki i fortel, na jaki wpadli, zapobiegły podpisaniu 29 października 2010 r. dwóch umów – gazowej i elektroenergetycznej. Oto fragment tamtego artykułu:
Czas na finał tej historii, która rozpoczęła się filmowo, dlaczego więc miałaby mieć inne zakończenie? 28 października 2010 roku. Z zasobów Wikileaks dowiadujemy się, że następnego dnia w stolicy Polski może pojawić się Władimir Putin. Waldemar Pawlak jest jeszcze w Moskwie, na ostatnich rozmowach przed podpisaniem przedłużenia kontraktu jamalskiego. Ma się to stać nazajutrz w Warszawie. Do polskiego wicepremiera podchodzi jego rosyjski odpowiednik Igor Sieczin i bierze go na bok. - Gaz dogadany, a jak z połączeniem elektroenergetycznym? Robimy? - pyta. - Ok, robimy - odpowiada Pawlak. Rusza urzędnicza machina, do polskiego Ministerstwa Gospodarki natychmiast dociera… faks z gotową treścią porozumienia wysłany z rosyjskiej ambasady. Wicepremier wsiada już do samolotu.
Pora jest późna, w resorcie wybucha panika. Nie ma nikogo decyzyjnego. Urzędnicy niższego szczebla mają świadomość, że memorandum nie może być podpisane, ale jest też dla nich jasne, że Pawlak nie pozwoli go zablokować. Jedyne, co mogą zrobić, to wymusić na wicepremierze (dzwoniąc do niego w ostatnim momencie) wysłanie pisma do MSZ. - Wydawało nam się, że Sikorski nie pozwoli na taki rympał - słyszymy od informatora. Pawlak zgadza się, ale zastrzega, że ma to być tylko informacja, a nie prośba o opinię. Odlatuje do kraju. Urzędnicy nie do końca wypełniają polecenie szefa, ostatni akapit poufnego pisma zawiera prośbę o ocenę. Pawlak w tym czasie jest już w powietrzu.
W resorcie dyplomacji nie jest już czynna kancelaria tajna, więc pismo zwrotne jest jawne. Podpisuje się pod nim jeden z dyrektorów: „(…) MSZ widzi dodatkowo bezwzględną konieczność przeprowadzenia uprzedniej (przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji) szczegółowej analizy omawianego problemu w kontekście możliwych skutków dla stosunków międzynarodowych”. Warto docenić przytomność urzędnika, który właściwie ocenił, że ta umowa z Rosją zrobiłaby z nas wrogów Litwy, Łotwy i Estonii, tym bardziej, że odręczny dopisek Radosława Sikorskiego (pojawił się na dokumencie już 29 października) pokazuje, że nie można było na niego liczyć w kwestii zablokowania umowy. „Proszę o głębsze rozpoznanie (…) warunków, w jakich połączenie elektroenergetyczne z OK mogłoby być korzystne dla PL. Załóżmy, że deklaracja może być podpisana podczas wizyty prez. Miedwiediewa. R.S.”.
- Do końca wierzyłem, że szef MSZ jednak rozumiał, że ta umowa nie może być podpisana… - nasz rozmówca, któremu pokazujemy notatkę Sikorskiego jest załamany.
Czy do tej notatki też kiedyś dotrze Czuchnowski i będzie przekonywał, że stanowi ona dowód patriotyzmu i antyrosyjskości Sikorskiego?
Dlaczego umowy ws. elektroenrgetycznej nie podpisano? Odsyłam do całości naszych publikacji sprzed ponad 6 lat.
6) Końcowe pół strony dokumentu z września 2010 r. stanowią wnioski. Oto one:
Zarówno sesja narady ambasadorskiej, w której uczestniczył S. Ławrow, jak również rozmowy dwustronne przebiegły w atmosferze rzeczowego i przyjaznego dialogu. Fakt udziału rosyjskiego Ministra SZ w przedmiotowej naradzie stanowi swego rodzaju ewenement i świadczy o niemałym już zaawansowaniu budowy partnerskich stosunków polsko-rosyjskich. Za powyższym przemawia także publiczne przyznanie przez stronę rosyjską, że Polska postrzegana jest przez Moskwę jako ważny kraj członkowski struktur integracji europejskiej i euroatlantyckiej, który może spełniać istotną rolę łącznika (interface) między UE a Rosją, przyczyniając się w zasadniczej mierze do wypracowania i wdrożenia modelu strategicznego partnerstwa unijno- rosyjskiego.
Można zakładać, że powyższa rola Polski ugruntuje się w razie utrzymania aktualnej, ewolucyjnie narastającej, logiki rozwoju stosunków bilateralnych. Obecny etap ich rozwoju cechować się winien następującymi właściwościami:
w wymiarze politycznym, coraz silniejszym osadzaniem dialogu i współdziałania dwustronnego w kontekście unijnym, w celu potwierdzenia dynamicznej i konstruktywnej postawy Polski w ramach aktywności UE wobec Rosji;
w dziedzinie gospodarczej, dalszym wzrostem wymiany handlowej i równoczesnym nasilaniem się współpracy inwestycyjnej oraz kooperacji produkcyjnej i naukowo-technologicznej;
w zakresie bezpieczeństwa, kontynuowaniem dialogu dla większej przejrzystości i budowy zaufania oraz „demilitaryzacji” istoty stosunków dwustronnych (w tym zwłaszcza zaniechanie gróźb i oskarżeń o charakterze militarnym);
w sferze historycznej, sfinalizowaniem sprawy katyńskiej w duchu moralno-politycznego zadośćuczynienia i pojednania, czego instytucjonalnym wyrazem będzie powołanie do życia dwustronnego Centrum Dialogu i Porozumienia.
Bełkot? Trochę tak. Ale niebezpieczny bełkot, bo kryje się za nim zignorowanie katastrofy smoleńskiej i skręcania śledztwa przez Rosjan, lekceważenie naszego bezpieczeństwa (wtedy przede wszystkim energetycznego), de facto odpuszczenie walki o prawdę o Katyniu, a zwłaszcza coraz szersze otwieranie Rosji bramy do Europy. Jakie były tego efekty, zobaczyliśmy w 2014 r., a najwyraźniej 24 lutego 2022 r.
Podpis Radosława Sikorskiego pod tą notatką nie jest dla niego korzystny. To kompromitacja.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/651264-gw-i-notatka-msz-z-2010-r-czyli-radio-erewan-nadaje